Artykuły

Kalkwerk

Thomas Bernhard, zmarły przed trzemy laty pi­sarz austriacki, należy do największych mistrzów prozy europejskiej II poł. XX w. Jest to proza trud­na, skondensowana, hermetyczna, obsesyjnie krążą­ca wokół kilku podstawowych spraw egzystencjal­nych, posługująca się obsesyjną formą i obsesyjnym językiem.

Bernhard nie napisał wiele, pa­rę powieści, szereg opowiadań i dramatów.W Polsce znany jest z paru przetłumaczonych utworów, wśród których znajduje się arcy­dzieło Bernharda o podłożu w znacznym stopniu autobiografi­cznym (przynajmniej w warstwie pokrewieństwa osobowości autora i bohatera), niewielka powieść "Kalkwerk" przełożona na nasz język przez Ernesta Dyczka i Marka Feliksa Nowaka. Przeło­żona zresztą z zachowaniem nie­zwykłego klimatu, napięcia, języ­ka graniczącego ze spazmem lub bełkotem.

Po ten tekst sięgnął, przygoto­wując swój ostatni spektakl w "Starym Teatrze" w Krakowie, Krystian Lupa. Nie po żaden z dramatów Bernharda, lecz po tę właśnie powieść, której autor wca­le na scenie ujrzeć nie zamierzał, Więcej, zastrzegł testamentem nietykalność formalną swych dzieł, każde napisane przez siebie zdanie opatrując skomplikowa­nymi obostrzeniami. Lupa jednak uparł się: od dawna już próbował ten właśnie tekst, który wywołał w nim niezwykle silny rezonans, od­tworzyć, a może raczej - przeo­brazić w swym specyficznym teatrze. "To mi było właśnie potrzebne na obecnym etapie - powiada re­żyser - po poprzednich wielkoś­ciach niezwykłej prozy austriac­kiej, po Musilu, po Rilkem Bern­hard. I to właśnie "Kalkwerk" Bernharda, nic innego". I po wielu bojach z wydawnictwem "Suhr­kamp" we Frankfurcie nad Menem, po wielomiesięcznych per­traktacjach i długiej korespon­dencji ze spadkobiercami pisarza udało mu się przekonać, tych, którzy strzegą nietykalności spuś­cizny Bernharda: wyrazili zgodę na adaptację "Kalkwerku". Wy­jątkowo dla potrzeb teatru Lupy.

Adaptacja Lupy w niezwykle wierny sposób oddaje treść i at­mosferę książki Bernharda, reżyser zachował całość wybranych scen i ich magmę językową, dopisując jedynie dwa obrazy, których treść nie dała się przenieść w wersji pierwotnej (też za zgodą właścicie­li praw autorskich).

"Kalkwerk" to historia czło­wieka zapewne zwyczajnego, ale też niezwyczajnego jednocześnie; inteligentnego, nadwrażliwego, ale także maniaka, opanowanego idee fixe. Manią prześladowczą Konrada jest studium, które ma zamiar napisać, nad którym pra­cuje od wielu lat, o słuchaczu. Studium fizjoloficzne, muzyczne, filozoficzne, akustyczne, obejmu­jące totalnie wszystko, co o słuchu da się powiedzieć. Rzecz w tym, że pracuje nad swym studium i jednocześnie nie może go napisać, nie może go nawet rozpocząć, świat jest przeciwko niemu, przeszkadza mu wszystko z ze­wnątrz, przeszkadza mu każdy szmer, każde stuknięcie, każda powszednia czynność.

Ale naprawdę Konrad najbar­dziej przeszkadza sam sobie. Nie ma. na świecie tak sterylnych wa­runków, tak idealnej sytuacji, w której mógłby zacząć pracę nad studium, które - "ma gotowe w głowie". Wreszcie, narosły w nim konflikt znajduje ujście w akcie zabójstwa żony, sparaliżo­wanej kaleki, której istnienie także uniemożliwiało pracę Konradowi.

Czy rzeczywiście nienawidził żony? Czy to ona mu nie dawała pracować? Nie, to po prostu z Konrada wybuchło. Koszmar się urwał. Prawo zdejmie z niego cię­żar pisania wyimaginowanego studium, którego nie stworzy na­wet w samotności celi. Zresztą je­go "Kalkwerk", stara wapniarnia, był już sam w sobie niemal celą. Tak kończy się ta opowieść; sym­boliczna, tragiczna, szydercza, bo­lesna.

"Kalkwerk" to chyba jedno z najwyższych osiągnięć owego specyficznego teatru Lupy. Spek­takl przyjęto z jednogłośnym za­chwytem. Napięty, kafkowski, maniakalny, egzystencjalny, nie­podobny do niczego, do żadnego innego teatru; spektakl niepraw­dopodobnie przy tym dowcipny, wzbudzający gwałtowny śmiecił, który przechodzi w przerażenie, dławi, przemienia się w skowyt. Wiele udziału w tym sukcesie przypada wirtuozerii aktorów. Andrzej Hudziak w roli Konrada stworzył wstrząsającą, przejmują­cą kreację. Partneruje mu w ide­alnym rezonansie Małgorzata Hajewska-Krzysztofik w roli żo­ny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji