Baśka
W ciągu ostatnich kilku tygodni wchodzi na sceny teatrów warszawskich trzecia z kolei sztuka współczesna, reprezentująca najświeższy dorobek polskich pisarzy. Po "Krecie" Lutowskiego i "Takich czasach" Jurandota oglądamy obecnie w teatrze Domu Wojska Polskiego prapremierę sztuki Jana Stefczyka "Baśka". To "zagęszczenie" premier sztuk współczesnych wskazuje, że szturmowe natarcie dramatopisarzy na aktualną, związaną z naszym codziennym życiem tematykę - po pewnym okresie zahamowania i "ucieczki w historię" - znów przybiera na sile. W obu widzianych poprzednio sztukach, w "Krecie" i "Takich czasach" zauważyliśmy słuszną tendencję do walki ze schematem, który w pewnym okresie zaciążył na sztukach naszych pisarzy, zauważyliśmy próby sięgnięcia głębiej, pod zewnętrzną powierzchnię zjawisk i konfliktów naszego życia.
"BAŚKA" Jana Stefczyka nosi również te same cechy walki ze schematem; zadanie, jakie sobie postawił autor, jest niewątpliwie bardzo ciekawe. Chodzi tu przede wszystkim o ukazanie pewnych charakterystycznych zmian, jakie zaszły w życiu społeczeństwa na przestrzeni dziesięciu lat władzy ludowej.
Centralną postacią sztuki i niejako reprezentantką owych milionów ludzi, którym Polska Ludowa dała możliwości stworzenia sobie nowego, lepszego życia, rośnięcia i dojrzewania, jest właśnie Baśka, młoda dziewczyna, dziecko bezrolnej wiejskiej biedoty. Gdy poznajemy Baśkę w pierwszej odsłonie, jest ona zahukanym, niepiśmiennym wiejskim dzieckiem. W ostatnim akcie sztuki Baśka - to absolwentka uniwersytetu, człowiek nie tylko wykształcony, ale dojrzały społecznie, a równocześnie pełna wdzięku, kulturalna dziewczyna.
Podobnie jak Baśka dojrzewają i rosną jej sceniczni przyjaciele, choć nie zawsze awans ich jest tak niezwykły. Pan Lucjan, przedwojenny wykolejony inteligent, którego pasje naukowe w nie sprzyjających warunkach przybrały postać nieszkodliwej manii, w nowej rzeczywistości znajduje swe miejsce, może wypełnić swe dawne marzenia, zostaje naukowcem z prawdziwego zdarzenia. Rośnie i dojrzewa robotnik Michał, dawny partyzant AL-owski, a przyszły inżynier; awans - społeczny i moralny - nie omija nawet starego służącego Józefa, na początku sztuki - wykolejonego nieco robotnika. Tak wygląda, w skrócie i uproszczeniu, problematyka sztuki. Czy jednak autorowi udało się ukazać te problemy na scenie w sposób w pełni przekonywający, żywy i ludzki? "...ABY napisać dramat - oprócz talentu pisarskiego trzeba wielkiej umiejętności tworzenia ścierających się zamierzeń i dążeń, umiejętności szybkiego rozwiązywania tych starć z nieodpartą logiką, przy czym tą logiką winna kierować nie samowola autora, lecz siła samych faktów, charakterów i uczuć" - powiedział Maksym Gorki. Autor "Baśki" wykazał niewątpliwy talent, jego pierwsza sztuka wskazuje na niewątpliwe możliwości jego rozwoju dramatopisarskiego. Ale "Baśka" ma równocześnie dużo błędów i braków, wynikających w wielu wypadkach z niedostatku tych właśnie cech pisarza, o których mówi Gorki. Mamy często wątpliwości, czy konflikty "Baśki" rozwiązane są w pełni logicznie, podobnie jak "siła faktów, charakterów i uczuć" nie zawsze wydaje się nam wystarczająca.
Wydaje się, że autor utrudnił sobie zadanie, nazywając swą sztukę komedią i próbując połączyć w niej elementy i partie komediowe - niejednokrotnie bardzo udane - z problemami i elementami od komedii bardzo dalekimi. W tej sytuacji zarówno rozwiązanie konfliktów scenicznych, jak i rysunek niektórych postaci wzbudziły w widzach pewien niepokój.
Tak np. rozwiązywanie interesująco zresztą ukazanej sprawy negatywnego "bohatera" sztuki, Siemieńskiego, przez wprowadzenie żony - wariatki, karmiącej rybki brylantami, nie wydało nam się najszczęśliwsze. Podobnie budzą pewne zastrzeżenia bardzo komediowi i wyłącznie w komediowych sytuacjach ukazani NSZ-towcy.
TEATR Domu Wojska Polskiego przygotował "Baśkę" w bardzo starannej reżyserii Władysława Krasnowieckiego. Podobnie jednak jak autor, także reżyser nie określił dostatecznie jasno gatunku sztuki. Dlatego też po dwu pierwszych odsłonach - potraktowanych bardzo serio - widz nieco zdezorientowany patrzy na sceny następne, nie wiedząc, co tu jest żartem, co zaś nim nie jest. Poważne skróty tekstu mogłyby niewątpliwie pomóc autorowi, teatrowi i widzom.
Spośród obsady aktorskiej wyróżnia się młodziutka odtwórczyni Baśki, Małgorzata Leśniewska, prosta i interesująca, zapowiadająca duży talent aktorski. Bardzo ładnie narysował udaną zresztą postać Lucjana Terleckiego Józef Kondrat, Katarzyna Żbikowska miała znakomity epizod w roli starej babki Baśki, Tekli. Wiktora Nanowskiego ujrzeliśmy po raz pierwszy w roli "negatywnej"; wolimy go jednak w rolach pozytywnych bohaterów. Antoni Jurasz w roli Michała miał wiele momentów bardzo udanych, prostych i wzruszających. Bardzo dobra była St. Stępniówna w roli Jasi.
Piękne dekoracje Jana Kosińskiego były cennym elementem przedstawienia.