Artykuły

Ideały są nudne

- Skok ze spadochronem, paralotnia, rafting, skoki z piętnastu metrów ze skał to dla mnie sposób na emocjonalne oczyszczenie, dostarczenie sobie energii, której potrzebuję, by normalnie funkcjonować - mówi aktorka EMILIA KOMARNICKA.

Przed chwilą miałaś próbę w teatrze. Jaki spektakl przygotowujecie?

- "Niech no tylko zakwitną jabłonie" Agnieszki Osieckiej, w reżyserii Wojtka Kościelniaka. To spektakl muzyczny, który po pięćdziesięciu latach wraca na afisz warszawskiego Teatru Ateneum. Poprzednia inscenizacja cieszyła się ogromną popularnością, była wystawiana ponad czterysta razy. Nic dziwnego, bo to świetny tekst. Poprzeczka jest zawieszona wysoko. Premiera dwudziestego dziewiątego marca. Zapraszam.

O czym jest ten spektakl? Kogo grasz?

- Sztuka Osieckiej opowiada o ludziach, którzy mieszkali w Warszawie przed II wojną światową i po niej, do lat pięćdziesiątych. Pokażemy, jaki wpływ na nich, na miłość, radość czy smutek miały czasy, w których przyszło im żyć. Gram Bubę, kobietę, jak napisała Osiecka, luksusową. To przedwojenna dama, która musi odnaleźć się w nowych warunkach. Naprawdę ciekawe i niezwykłe wyzwanie.

Pewnie masz mnóstwo pracy. Chyba nie mogłem Ci zaproponować gorszego terminu na rozmowę...

Bardzo miło cię spotkać, ale rzeczywiście ostatnio nie wiem, jak się nazywam (śmiech). Ze względu na próby w teatrze zdarza mi się coraz częściej wstawać na przykład o piątej rano i jechać na zdjęcia do "Na dobre i na złe". Producenci serialu i cała ekipa, która przy nim pracuje, są na tyle mili i wyrozumiali, że zorganizowali plan pracy tak, żebym o szóstej trzydzieści stawała przed kamerą. Gram swoje sceny do dziewiątej trzydzieści, wsiadam do samochodu i pędzę do teatru. Od dziesiątej do czternastej mam próbę, potem przerwę do osiemnastej i znowu spotkanie z reżyserem. Z teatru wychodzę po dwudziestej drugiej. W domu muszę się zregenerować, bo zdarza się, że następnego dnia czeka mnie taki sam maraton. Cóż, teraz żyję bardzo intensywnie... Ale kocham pracę i czuję się nieswojo, gdy mam trzy dni przerwy. Mam nadzieję, że to jeszcze nie choroba (śmiech).

Pewnie wracasz do domu, przykładasz głowę do poduszki i od razu zasypiasz.

- Niezupełnie. Znasz stan, gdy jesteś tak zmęczony, że nie możesz zasnąć?

Niestety, znam.

- Ostatnio regularnie tego doświadczam. Zamykam oczy i zaczynam analizować cały dzień. Dochodzę do wniosku, że coś mogłam zrobić lepiej, zagrać tak, a nie inaczej. Nie mogę zasnąć, zbliża się druga w nocy i zaczynam się denerwować, bo przecież muszę wstać za trzy godziny. Zamierzam nauczyć się sobie z tym radzić, nie można dać się zwariować. Kilka dni temu, tuż przed próbą, poszłam do knajpki, w której byłam po raz pierwszy. Zamówiłam kawę, usiadłam w fotelu i było mi tak dobrze, że zasnęłam. To mógł być dość osobliwy widok (śmiech).

Osobliwa jest także Monika, którą grasz w serialu "Ranczo". Czego widzowie mogą się po niej spodziewać w nowych odcinkach?

- To dziewczyna trochę szalona i za to ją lubię. Jest przeciwieństwem Agaty, mojej bohaterki z "Na dobre i na złe". W kolejnej, drugiej z moim udziałem, serii "Rancza" Monika zmieni front. Zawiąże koalicję z... Lucy. Zaczną działać razem w imię wyższej idei, a efekty tej współpracy będą spektakularne. Szykuje się dobra zabawa.

A co słychać u Agaty z "Na dobre i na złe"? Czy jej życie uczuciowe I zawodowe w końcu się ustabilizuje?

- Wróciła do Leśnej Góry, ma za sobą ciekawe doświadczenia zawodowe. Będzie sobie dobrze radzić. Wyjdzie na prostą, ale pewnie nie na długo.

Agata była krystaliczna postacią. Do czasu romansu z Latoszkiem. Nie obawiałaś się tej przemiany?

- Miałam wątpliwości, ale producent chciał coś w Agacie zmienić, dodać jej trochę pieprzu, wzbogacić. Miał rację, a ja jako aktorka jestem z tego bardzo zadowolona, bo, jak ktoś powiedział, ideały są nudne i najlepiej prezentują się w gablocie.

Masz pomysł, co jeszcze mogłoby spotkać Agatę?

- Mam mnóstwo pomysłów, ale zostawmy to wyobraźni scenarzystów. Gdybym mogła, wysłałabym ją na przykład na misję na Księżyc. I żebyśmy tę podróż nakręcili w warunkach naturalnych!

Lubisz ekstremalne doznania. Niedawno skoczyłaś ze spadochronem!

- Skok ze spadochronem, paralotnia, rafting, skoki z piętnastu metrów ze skał to dla mnie sposób na emocjonalne oczyszczenie, dostarczenie sobie energii, której potrzebuję, by normalnie funkcjonować. Nie umiem siedzieć w miejscu i poddawać się losowi. Prowokuję go, chcę się nażyć! Nie wiadomo, jak to się skończy, ale może...

...skoczysz motocyklem przez płonące obręcze?

- Na przykład (śmiech).

Co jeszcze mieści się w Twojej definicji nażycia się?

- Robię to na przykład teraz. Siedzę z tobą, rozmawiamy i czerpię z tego przyjemność. Staram się wsłuchiwać w siebie. Zastanawiam się, dlaczego spotkało mnie coś dobrego lub złego, dlaczego akurat w takim, a nie innym momencie. Zadaję sobie pytania, szukam odpowiedzi i prawdy na swój temat. Ja naprawdę, może czasami wbrew pozorom, żyję bardzo świadomie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji