Artykuły

Chodzę sama do kina!

- Cieszy mnie, że ludzie tak chętnie przychodzą do warszawskich teatrów. Ostatnio odnoszę wrażenie, że bywanie w teatrze stało się "supertrendy". Zawsze gramy przy pełnej sali, to jest bardzo motywujące. Niedawno po spektaklu złożyła nam gratulacje grupa mężczyzn, którzy sztuką "Ślub doskonały" rozpoczęli... wieczór kawalerski! - mówi MARTA ŻMUDA TRZEBIATOWSKA, aktorka Teatru Kwadrat w Warszawie.

Gdy Marta Żmuda Trzebiatowska zaczynała karierę (a JOY debiutował w Polsce), świat funkcjonował bez lajków, tagów i selfie. Minęło 8 lat. Spotykamy się ponownie. Zmieniliśmy się. A jak zmieniła się jedna z najbardziej rozpoznawalnych aktorek w kraju?

Jeszcze niedawno aktorka musiała dać się sfotografować, żeby być w centrum uwagi. Dzisiaj wystarczy wrzucić selfie na fanpage i zbierać łajki. Korzystasz z tego?

- W ogóle nie wiem, jak to działa, bo jeszcze do niedawna nie miałam profilu na Facebooku. Od kilku miesięcy mam oficjalny fanpage, który prowadzi mój brat. Czasem zamieszczam na nim zdjęcia...ciasteczek, ciasteczek, które piekę dla kolegów z teatru. Dzięki temu mogę pokazać światu, że mam też inne talenty! (śmieje się) Sama siebie rzadko fotografuję. Czułabym się nieswojo, pokazując wszystkim nową fryzurę czy stylizację. W pracy godzinami patrzę na siebie w lustrze podczas charakteryzacji. Po spektaklu dostaję oklaski. Czy potrzebuję jeszcze więcej uwagi? (śmieje się) Chyba nie! Dlatego jeśli już wrzucam na swój fanpage jakieś zdjęcia, to nie ja jestem ich bohaterką.

W 2008 roku mówiłaś: " Moim atutem jest pracowitość". Dużo grałaś. Teraz zwolniłaś tempo?

- Na pewno nie na scenie! Cieszy mnie, że ludzie tak chętnie przychodzą do warszawskich teatrów. Ostatnio odnoszę wrażenie, że bywanie w teatrze stało się "supertrendy". Zawsze gramy przy pełnej sali, to jest bardzo motywujące. Niedawno po spektaklu złożyła nam gratulacje grupa mężczyzn, którzy sztuką "Ślub doskonały" rozpoczęli... wieczór kawalerski! Byłam bardzo mile zaskoczona. A jeśli chodzi o granie przed kamerą, nadal to uwielbiam. Ale jak to bywa z każdą miłością, warto czasem za nią zatęsknić. Przez ostatnich parę lat pracowałam po kilkanaście godzin na dobę i zrozumiałam, że prawdziwe życie ucieka mi przez palce. Postanowiłam więc znaleźć czas na moje pasje i nowe pomysły. A jest ich naprawdę sporo!

Które z nich realizujesz?

- Staram się wszystkie po kolei. Chciałabym w najbliższym czasie pojechać na kurs aktorski. Może do Londynu, może do Berlina... Jeszcze nie zdecydowałam, gdzie spełnię to marzenie. Teraz studiowanie za granicą jest dużo łatwiejsze niż kiedyś. Poza tym chciałabym zająć się projektowaniem wnętrz. Urządziłam już samodzielnie swoje drugie mieszkanie. Chętnie pomagam w tym znajomym. Od grudnia regularnie ćwiczę...

Kiedyś na topie była joga, dziś wszyscy biegają. A ty?

- Jogging jest nie dla mnie. Jogi nie próbowałam. Teraz uprawiam trening interwałowy. To rodzaj wysiłku, który ma zmienną intensywność. Może być wykonywany na rowerku, na fitnessie, może to być marszobieg. Niedługo planuję sobie kupić rolki. Mam grupę znajomych, którzy codziennie razem jeżdżą. Chcę do nich dołączyć. Już niedługo wyciągnę też rower z piwnicy. Zauważyłam, że ostatnio dzięki regularnym ćwiczeniom bardzo poprawiła mi się kondycja. W tym sezonie gram w teatrze Kwadrat w spektaklu Przez park na bosaka. Przez dwie i pół godziny bez przerwy biegam po scenie. I równocześnie cały czas mówię. Na początku każda próba ścinała mnie z nóg. A dziś? Po każdym spektaklu mogłabym jeszcze bez większego wysiłku przebiec parę kilometrów

Ulegasz trendom na różne zdrowe diety?

- Początki mojej kariery to był naprawdę szalony czas. Żyłam na najwyższych obrotach. I moją jedyną dietą była nutella jedzona o każdej porze dnia i nocy! Plus to, co w pośpiechu wrzucałam do koszyka w sklepie. Wychowałam się na wsi. Nie znałam czegoś takiego jak niezdrowe jedzenie! Jadłam jabłka prosto z drzewa, marchewkę po prostu wyrywałam z ziemi i myłam w strumyku. Zaraz po przyjeździe do Warszawy, w ogóle nie zwracałam uwagi na to, co kupuję. Do czasu. Pewnego dnia doszłam do wniosku, że jeśli chcę być zdrowa i pełna energii, muszę zmienić nawyki. Teraz w sklepie koło domu jestem znana z tego, że godzinami czytam etykiety. Dołączyłam do powiększającego się grona tak zwanych świadomych konsumentów. (śmieje się)

W pierwszym wywiadzie dla JOYa. powiedziałaś: "Zdarza się, że wchodzę na imprezę z myślą: oto jestem, patrzcie na mnie"? Coś się w tej kwestii zmieniło? I czy wciąż chodzisz na imprezy?

- Naprawdę tak powiedziałam? Nie do wiary! Dziś w ogóle nie bywam w klubach. Zdecydowanie bardziej wolę spotykać się ze znajomymi na domówkach. Najlepiej takich połączonych ze wspólnym gotowaniem. To dla mnie idealna sytuacja towarzyska! Ale lubię też czasem spędzać czas samotnie. Nauczyłam się nawet sama chodzić do kina. Towarzystwa za to zawsze potrzebuję na wakacjach. Ostatnie spędziłam z przyjaciółkami. Pojechałyśmy na Kaszuby, czyli w moje rodzinne strony. To był świetny czas! Nawet gdy padał deszcz. Jeśli pięć kobiet rozpali ogień w kominku i otworzy butelkę wina, rozmowy się nie kończą. Każdej kobiecie polecam babską przyjaźń!

A jakie rzeczy pakujesz na taki wyjazd do kosmetyczki? Kiedyś była to "woda termalna, tonik, dobry krem i ulubiony zapach".

- Dziś wzięłabym tylko dobry krem z filtrem. Na wakacjach nie potrzebuję malować się i upiększać. To potrafi być męczące, a urlop jest przecież po to, aby się zrelaksować. Jestem raczej fanką natury. W wolne dni wcale nie robię makijażu. Wystarczy promienny uśmiech!

Gdy miałaś 24 lata, tak opisałaś swój styl: "Stawiam na klasykę, ale do niej dobieram coś dziwacznego". Coś się zmieniło?

- Podoba mi się klasyka z odrobiną ekstrawagancji. Może dlatego tak bardzo lubię młodych polskich projektantów. Zwykle kupuję ich ubrania na stronach mostrami.pl lub shwrm.pl. Zawsze na nich znajduję coś niebanalnego. Nie jestem miłośniczką chodzenia po sklepach. I cieszę się, że już nie muszę, bo jest dużo miejsc w sieci, gdzie można upolować coś ciekawego. Uwielbiam zakupy online! Najczęściej zaglądam na net-a-por-ter.com albo mytheresa.com. Lubię śledzić trendy, ale bardziej widać to u mnie w doborze dodatków niż ubrań. No i butów! Mam do nich słabość. To jedyna rzecz, po którą z przyjemnością idę do sklepu. Lubię upolować na wyprzedaży za granicą cudowną parę szpilek. Może i zgromadziłam ich więcej, niż potrzebuję, ale wyrzuty sumienia zagłuszam tłumaczeniem, że mój zawód wymaga takich inwestycji. (śmieje się)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji