Artykuły

Warszawa. W Ateneum zakwitną jabłonie Osieckiej

Ateneum wraca do tytułu, który miał premierę na tej scenie dokładnie 50 lat temu. Spektakl "Niech no tylko zakwitną jabłonie" z 1964 roku w reżyserii Jana Biczyckiego cieszył się dużym zainteresowaniem widzów. Stąd pomysł obecnej dyrekcji teatru, żeby "Niech no tylko zakwitną jabłonie" nieco odkurzyć i pokazać w ramach jubileuszowego 85. sezonu Ateneum.

Nową inscenizację przygotowuje Wojciech Kościelniak, reżyser, twórca m.in. "Lalki" czy "Chłopów" z Teatru Muzycznego w Gdyni. "Niech no tylko zakwitną jabłonie" wystawiał kilkanaście lat temu w Teatrze Telewizji, a w ubiegłym roku ze studentami w PWST w Krakowie.

Rozmowa z Wojciechem Kościelniakiem:

Jakub Panek: Po 50 latach do Teatru Ateneum powraca na afisz tytuł "Niech no tylko zakwitną jabłonie". Jak go będzie pan chciał pokazać w 2014 roku?

Wojciech Kościelniak: Nie widziałem tamtej inscenizacji, nie udało mi się także natrafić na żadne jej zapisy. Premiera miała miejsce w 1964 roku, ja się urodziłem rok później. Akcja "Jabłoni" rozgrywa się w czasach, które znam jedynie z ikonografii, literatury, filmów, czy telewizji. W związku z tym postanowiłem zrealizować to przedstawienie na bazie własnych doświadczeń i przeżyć. Opowiedzieć o moim spojrzeniu na niedostępne "kiedyś". Mówić o tym, jak bardzo "ich" przeszłość przypomina moją współczesność. Jak te - pozornie sprzeczne - wartości ze sobą współistnieją. Spektakl, który przygotowuję dziś w Teatrze Ateneum, to dla mnie opowieść również o tym, w jaki sposób jeden czas następuje po drugim. Chcę odnaleźć emocjonalny obraz tamtych lat. Ich zapach i kolor. Przyglądać się temu, jak wyrażano miłość na przestrzeni zmieniającego się czasu. "Niech no tylko zakwitną jabłonie" to spotkanie z historią - Polski, ale i Warszawy. Szukam równowagi między rozrywkową funkcją tego spektaklu a ważnymi, często uniwersalnymi diagnozami Agnieszki Osieckiej.

Usłyszymy teksty z gazet z tamtego okresu i nie tylko Agnieszki Osieckiej.

- Oprócz znanych piosenek różnych autorów będą teksty ogłoszeń prasowych, reportaży, anonsów, ale też wierszyki kominiarzy czy zapiski ze spotkań ZMP-owców z czasów PRL-u. To ogromny zestaw materiałów źródłowych, takich wykopalisk, będących znakiem czasu. Agnieszka Osiecka ułożyła te skrawki w rządzące się swoimi prawami samodzielne sceny - obrazy. Dotyczą problemów związanych z funkcjonowaniem społeczeństwa, z polityką, sztuką, przemijaniem. Połączyła to komentarzem, wplotła własne piosenki i osobisty kontekst.

Formą zaproponowaną w pierwowzorze jest kabaret w stylistyce dell'arte, z wiodącą postacią Entreprenera, czyli konferansjera. Poruszamy się więc w silnie zarysowanej konwencji. Wiele tu opiera się na charakterach postaci, na estetycznych schematach i znaczeniowych skrótach. Przypomina to czasem kreskówkę - widzimy wyraziste typy, plakatowe sytuacje i silną formę. Chcę się tym przedstawieniem ukłonić Agnieszce Osieckiej, pokazać na nowo ten świetny tekst.

Spektakl podzielony jest na dwie części.

- W pierwszej części skupimy się na przedwojennej historii Polski, w drugiej na okresie od wojny do lat 60. Ten spektakl w oryginale został napisany na kilkadziesiąt postaci i tak był tutaj 50 lat temu pokazywany. W mojej wersji wystąpi zaledwie kilka osób. Wcześniej zrealizowałem już to przedstawienie jako pracę dyplomową w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Miałem tam do dyspozycji siedmioro studentów. Okazało się, że główne tematy, nawet w tak skromnym składzie, udało się przeprowadzić. W Ateneum chcę zmierzyć się z tym w zbliżonej formie.

Co będzie dla pana punktem zaczepienia?

- Wiadomo, że będzie nieco inaczej niż 50 lat temu. Szukam podobnych napięć, znaczeń, wzruszeń, uśmiechów, ale zdaję sobie sprawę, że trzeba znaleźć nowe środki. Ta rzeczywistość jest dla mnie tak odległa, że mogę się tylko mierzyć z jej legendą i opowieściami o niej. Spotkałem kilka osób, które widziały dawne realizacje "Jabłoni" i moją wersję (krakowską). Te porównania jak dotychczas wypadły nieźle.

Lubię Warszawę, ale warszawiaka udawać nie chcę i nie umiem - emocjonalnie najmocniej związany jestem z Wrocławiem i Gdynią. Mam nadzieję, że spektakl będzie ciekawą grą z upływającym czasem, z teatrem zmieniających się konwencji i krążących w świadomości społecznej znaczeń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji