Artykuły

By spłacić światło

Krakowski Salon Poezji. Wiersze Janiny Podlodowskiej czytali Dominika Bednarczyk i Marian Dziędziel. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Poślij mi drzazgę/ twego żaru - rzekła Dominika Bednarczyk - i chciałoby się trochę ciszy po tej frazie. Chciałoby się mieć odrobinę pustego czasu, aby zobaczyć obraz ulepiony z pięciu słów, albo żeby rozetrzeć je językiem na podniebieniu. Chciałoby się, bardzo by się chciało, tak. Lecz nie było ciszy.

Nie było pustego czasu - brzęczały inne obrazy z czytanych przez Bednarczyk i Mariana Dziędziela wierszy Janiny Podlodowskiej. Na przykład: "Róża pejzażu rodzinnego/ odrasta niedaleko/ z zatrwożonych potoków". Albo: "Tylko gałęzie/ wilgotnymi iskrami/ biją po twarzy". I to: "Górska łąka aż do bólu/ zachwyceniem dyszy".

I to jeszcze: "Noc pogasiła w Czarnym Lesie drzewa/ nietoperz smutku wodzi pióro/ po kartach szeleszczących/ jak suknia Urszuli". No i dalej - cała góra podobnych cudeniek. Salon błyskotek. Godzina tysiąca piękności, co czasu nie miały, by opuścić papier i ciała nabrać w głowach zasłuchanych, z każdym wierszem skołowanych coraz mocniej.

Językowe piękności Podlodowskiej - w truchcie. Piękno za pięknem na bieżni. Piękno pogania piękno, bo jak ma nie poganiać, kiedy jest przez inne piękno poganiane? Gdy piękno czuje na karku oddech piękna - to leci ile sił w literach. Wodzący piórem nietoperz smutku - dyszy, albowiem posiada dyszę... Boże Święty, co ja wygaduję?!

Przepraszam, poniosło mnie na grzbietach językowych piękności Podlodowskiej. Generalnie, ale i trochę paradoksalnie o to chodzi, że najlepiej winien mieć nietoperz smutku, który zamyka stawkę. Owszem. Tyle tylko, że w biegu metafor jest jak w sporcie - ostatnia się nie liczy.

Mądrość Gombrowicza się przypomina: "Nadmiar poezji - to takie przykre w konsekwencjach". Wspaniale Bednarczyk i Dzię-dziel przeczytali nadmiary Podlodowskiej, wspaniale - bo prawie na biało. Do napisanych piękności nie dodali żadnych piękności intonacyjnych - i tym samym odwlekali, co było nieuchronne: dewaluację piękna.

Z wierszami Podlodow-skiej jest bowiem trochę tak, jak z wujkiem, który gada samymi sentencjami - od Arystotelesa, przez Kanta, po Wojtyłę. Od której sentencji każda następna brzmi niczym "Bum- -cykcyk", albo: "Tere fere kuku, strzelił bocian z łuku"? Od siódmej? Czy już od piątej? Jedno pewne: "by spłacić światło", wyznała Podlodowska w wierszu "Dlaczego piszę".

Słowa te są na tyle wspaniałe, że słuchanie całej reszty - można sobie było darować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji