Artykuły

Z rodziną czy bez i tak masz przechlapane

"Sam" w reż. Jakuba Krofty we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Iwona Szajner w portalu Kulturaonline.

Wrocławski Teatr Lalek zrobił przedstawienie o nastolatkach i dla nastolatków. "Sam" w reżyserii Jakuba Krofty to rzecz o rozwodzie, samotności i dojrzewaniu, utrzymana w konwencji muzycznej komedii.

Tekst Marii Wojtyszko opowiada historię 13-latka, Samuela Twardowskiego. - Będzie strasznie i smutno. Będzie przemoc i seks, i piosenki, i wiele innych patologii - zapowiada na wstępie bohater, który jest po części narratorem tej historii. To chłopiec inteligentny i wrażliwy. Taki, co bardziej chadza w sweterku w szpic, niż w wyciągniętej bluzie z kapturem.

Rodzice bohatera to postępowi inteligenci, negujący większość norm społecznych, protestujący przeciwko wszystkiemu i wszystkim (aborcja, in vitro itp.). - Moi rodzice są inteligentami, więc nie sprzątają i nie gotują - mówi Sam. A na dodatek się jeszcze rozwodzą, bo ich miłość się zwyczajnie wypaliła. Sam zmaga się także z agresją rówieśników i skrywanym uczuciem do pewnej Wioli. Dużo jak na nastolatka Do tego jeszcze podszepty schizofrenicznego chomika. Czy to ma szanse skończyć się dobrze?

Trzeba przyznać, że od strony aktorsko-reżyserskiej spektakl zrobiony jest świetnie. Obsadzenie Grzegorza Mazonia w tytułowej roli to wybór idealny. Jego fizjonomia i talent aktorski przyniosły doskonały efekt. Pięknie udało mu się uniknąć infantylności tak częstej w przypadku dogrywania dzieci przez dorosłych (w gruncie rzeczy, mimo trzynastu lat, Sam ciągle jest jeszcze dzieckiem). Dodatkowe brawa za muzykę autorstwa Mazonia i jego popisy wokalno-instrumentalne. Zresztą cały zespół stanął na wysokości zadania: Kamila Chruściel i Radosław Kasiukiewicz jako niezrównoważeni rodzice, Agata Kucińska jako Wiola czy pojawiający się w różnych odsłonach Patrycja Łacina-Miarka, Konrad Kujawski, Marek Koziarczyk i Marta Kwiek. Dodajmy jeszcze szybkie tempo przedstawienia i wpadające w ucho piosenki.

Opakowanie spektaklu prezentuje się znakomicie, co zatem poszło nie tak? Chodzi o zawartość. Niestety - pustawą i schematyczną. Wiadomo, że komedia rządzi się swoimi prawami, stąd pewne przerysowania są nieuniknione. Po co jednak posiłkować się mocno uproszczonym podziałem na tych postępowych (np. rodzice Sama, Dragan) i tradycjonalistów, przedstawionych tu wręcz jako zacofanych i ograniczonych (nauczycielka przedmiotu Przygotowanie do życia w rodzinie czy hołdująca chrześcijańskim wartościom rodzina Wioli)?

W świecie przedstawionym przez Wojtyszko każdy jest skrzywiony, każdy model rodziny ma jakiś defekt. Rodzice Sama się rozwodzą, a ojciec Wioli okazuje się oszustem, który ma drugą rodzinę na boku. Czy właśnie tak młodzi postrzegają lub też mają postrzegać nas, dorosłych? Naprawdę nie możemy zaproponować młodym ludziom w teatrze czegoś więcej? Rozwód, zdrada, oszustwa, hipokryzja, przemoc, nieodpowiedzialność i dziwnie rozumiana wolność?

Ci, którzy nie godzą się na taką wizję rzeczywistości, lepiej niech omijają spektakl szerokim łukiem. Co do młodzieży, na pewno się ubawi. Pytanie, czy wyjdzie z teatru z czymś więcej niż tylko przekonaniem, że wszyscy mają przechlapane życie rodzinne i nic, bracie, na to nie poradzisz?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji