Artykuły

Długiego życia, Europo!

To ostatnie słowa, które padają, w przedstawieniu "Ostatni Żyd w Europie" Tuvii Tenenboma. Gryzą­ca ironia, groźba, szyderstwo, de­moniczna satysfakcja - wszystko to odnaleźć można w tej jadowitej kwestii Jerzego Schejbala. Taka zresztą jest ta sztuka, przedziwny amalgamat trafnych, acz bolesnych spostrzeżeń i humoru spod znaku absurdu. Posłużywszy się taką tech­niką Tenenbom odsłania pokłady resentymentów, jakie zalęgły się w duszach Polaków, Żydów, Niem­ców, Amerykanów, chrześcijan i nie­wierzących, katolików, protestantów, mormonów.

A idzie to tak: do miasta Łodzi przybywa pewien mormon John Jay (Rafał Mohr) z misją ochrzczenia post mortem wszystkich Żydów za­mordowanych w czasach Holokau­stu, aby ich biedne duszyczki nie czekały daremnie u wrót Piotrowych na wpuszczenie do królestwa niebieskiego. Tymczasem w Łodzi trwają przygotowania do wesela Marii (Magdalena Czerwińska), cór­ki kostycznego pastora (Henryk Niebudek) i zmysłowej rzeźniczki Żbrodzkiej (Małgorzata Rożniatowska), z Józefem (Piotr Ligienza), mło­dym księgowym, synem demonicz­nego patologa, dr Kweczke (Jerzy Schejbal). Cień na przygoto­wania rzuca niepew­ność, czy Józef nie jest przypadkiem Żydem, co związek uczyniłoby niemożli­wym i dla pastora, i jego córki. W wyjaśnienie za­gadki włącza się mormon, który spotyka Józefa na żydowskim cmentarzu. Wprawdzie nie znajdują grobów przodków Józefa, ale mor­mon zobowiązuje się ich ochrzcić i w ten sposób zapewnić Józefowi status chrześcijanina od urodzenia. Stacza przy tym walkę wewnętrzną, bo poznał już Marię i chętnie sam by się z nią związał - ale obowiązek chrześcijański przede wszystkim. Wkrótce jednak okaże się, że nikt nie jest tym (poza mormonem), kim się wydaje, i po serii qui pro quo do­chodzi do katastrofy. Prawda, nie­stety, nikogo nie wyzwoliła, choć powinna.

Przewód dowodowy na żywot­ność antysemickich (i nie tylko) przeprowadzony został bardzo precyzyjnie, nawet z pewną dezynwolturą, ale i odwagą. Dawno nie widziano na polskiej scenie tak radykalnie odsłoniętych fobii rasowych i religijnych. Przy czym dzięki talentowi wykonawców spektakl nie przemienił się w ideologiczny traktat, ale zachował charakter dzia­łającej na emocje psychodramy i prowokacji ujętej w nawias absur­du. Kiedy mormon i zagubiony Jó­zef szukają jego przodków na cmentarzu, błądzą między widzami, oświetlając latarkami twarze po­szczególnych widzów. Wszyscy wte­dy stajemy się cmentarzyskiem wy­rzutów sumienia, niepokojonymi po śmierci Żydami. Kiedy patolog Kweczke przeprowadza sekcję zwłok, dziewczyna w jego rękach przemienia się w cierpiąca Pietę. A gdy zbliża się ślub protestancki, kościół nagle wypełnia odpustowa katolicka procesja. Nie brak w tym spektaklu prowokacji, które budzą uśpione sumienia.

Amerykańska prapremiera "Ostatniego Żyda w Europie" spo­tkała się z bardzo dobrym przyję­ciem. Europejska, właśnie w Polsce, była jednak dla autora wielkim wy­zwaniem i wewnętrzną potrzebą. Tenenbom nie kryje polskich korze­ni, związków rodzinnych z Łodzią. Chciał, jak sam powiada, zobaczyć Polskę na czele frontu walki przeciw rasistowskiej chorobie. I dzięki teatrowi na Woli zobaczył. To zasługa nowego dyrektora Macieja Ko­walewskiego i tak wyraziście debiutującej w teatrze reżyserki Olgi Chajdas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji