Artykuły

Komizm o gorzkim posmaku

- Dostrzegam w Marivaux pewien nastrój melancholii, bardzo mi bliski, który powoduje, że obecny w jego sztukach komizm nabiera specyficznego gorzkiego posmaku. Arlekin nie jest już tak beztroski jak u Goldoniego, niewinny żart przynosi nieoczekiwane i nieodwracalne konsekwencje. Świat Marivaux to przestrzeń eksperymentu, nieustannej gry - reżyser IWO VEDRAL o swoim spektaklu wg jednoaktówek Pierre'a de Marivaux. Premiera w piątek na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie.

Iwo Vedral, jeden z bardziej cenionych reżyserów młodego pokolenia, wystawia w gdańskim teatrze Wybrzeże przedstawienie na podstawie tekstów Pierre'a de Marivaux. Tuż przed premierą opowiada czytelnikom "Gazety" o swoim najnowszym projekcie.

Przemysław Gulda: Skąd pomysł, żeby wystawić - i, nie oszukujmy się, trochę odkurzyć zapomnianą w Polsce bardzo mocno twórczość Marivaux?

Iwo Vedral: Szukając inspiracji i tematów moich spektakli nigdy nie kalkuluję, co warto byłoby zrobić, albo czego z jakiegoś powodu dawno nie wystawiano. Teatr Marivaux znałem od dawna, przede wszystkim przez "Igraszki trafu i miłości", ale kiedy przeczytałem pierwsze zdanie "Sporu": "Panie, dokąd idziemy? To najbardziej odludne i dzikie miejsce w świecie, i nic nie zapowiada święta, które mi Pan przyrzekł" - już wiedziałem, że to literatura, która może stać mi się bliska. Dzikość, samotność i obietnica święta to niemal esencja dziwnego, tajemniczego i perwersyjnego świata Marivaux.

W ostatnich sezonach klasyczne teksty dramatyczne z tamtych czasów, m.in. dramaty Moliera, często trafiają na scenę. Co znalazłeś w tekstach Marivaux na tyle ciekawego, żeby się nimi zająć? Na ile teksty z tamtej epoki są do dziś aktualne?

- Mimo narzucających się skojarzeń, nie porównywałbym Marivaux do Moliera, choć rzeczywiście w ostatnim czasie doszło do kilku wystawień sztuk Moliera w Polsce. Ja dostrzegam w Marivaux pewien nastrój melancholii, bardzo mi bliski, który powoduje, że obecny w jego sztukach komizm nabiera specyficznego gorzkiego posmaku. Arlekin nie jest już tak beztroski jak u Goldoniego, niewinny żart przynosi nieoczekiwane i nieodwracalne konsekwencje. Świat Marivaux to przestrzeń eksperymentu, nieustannej gry. W "Wyspie niewolników" to Pan, a nie Sługa, pierwszy nazywa miejsce w którym obaj się znaleźli. Czy więc może nie jest tak, że określenie miejsca nie jest w istocie zakreśleniem pola gry i wyznaczeniem wysokości stawki? Arlekin przyjmuje pozornie korzystne dla siebie warunki a jednak w finale to on doznaje najgłębszej prawdy o swoim niewolnictwie, o swojej naturze, której nigdy nie będzie w stanie zmienić. Gry Marivaux są niebezpieczne, obarczone ryzykiem, nic dziwnego jeśli jego bohaterów cechuje głównie nienasycenie, niedopasowanie, dojmujące odczucie głodu (głównie uczuć) i wstydu.

Wystawiając dramat tego typu, twórca zawsze staje przed dylematem wyboru konwencji: zachować oryginalny kostium, styl, język czy raczej unowocześniać materiał na różne sposoby. W jaki sposób ty odpowiadasz swoim spektaklem na to pytanie?

- Próbuję zawsze odpowiedzieć sobie: czym to jest? Jakie to ma znaczenie? Jak to jest ważne? Szukam w literaturze, kinie, sztuce, reportażu, rozmowie... pojawiają się podobne skojarzenia, tropy. I wtedy zaczyna szkicować się daleki obraz spektaklu. Jeśli jest dla nas nadal ważny i potrafimy szukać go z pasją, to myślenie o wyborze konwencji przestaje być istotne, ona w jakimś sensie sama się określa. Tak przynajmniej pracuje się najprzyjemniej.

Na twój spektakl de facto składają się trzy osobne jednoaktówki, czy pozostają one osobnymi, niezależnymi częściami czy łączysz je w jedną całość? A jeśli tworzysz z nich spójną narracje, to za pomocą jakich zabiegów?

- Spektakl będzie rodzajem tryptyku, każda nowela opowiadana jest oddzielnie. To, co je łączy to miejsce, rodzaj izolacji potrzebny do prowadzenia eksperymentu. Wyspa jest możliwością, wyborem, szansą, ale również ryzykiem, testem po którym życie nie wróci już do poprzedniego rytmu. Pierwsza część posiada jeszcze resztki dawnej hierarchii, jest Pan i jest Niewolnik, druga daje pozorną szansę odbudowy i odrodzenia wprowadzając zmutowany wątek początku świata, w trzeciej pod postacią Focion przybywa na Wyspę miłość odsłaniając narcyzm, wstyd, obłudę, nieskończoną tęsknotę i samotność.

Czy praca nad tekstami sprzed kilkuset lat różni się od sytuacji, w której wystawiasz tekst współczesny?

- Raczej nie, to zawsze ta sama trudna droga w poszukiwaniu sensu i ukrytych znaczeń, chociaż nie ukrywam, że stare teksty często zawierają w sobie interpretacyjne niespodzianki, a współczesne grzeszą doraźnością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji