Artykuły

Książę Filip z gitarą

- "Iwona..." była nie tylko moim debiutem, ale także reżysera, Artura Tyszkiewicza. Był to dla mnie skok na głęboką wodę. Dopiero wtedy, w teatrze zaczęła się prawdziwa szkoła. Grałem główną rolę, do tego nowi ludzie, nowe relacje. Ale udało się. Dostałem nagrodę w Opolu za debiut - mówi RAFAŁ KOSOWSKI, aktor Teatru Szaniawskiego w Wałbrzychu.

w 2005 roku fantastycznie zadebiutował w Wałbrzychu w "Iwonie, księżniczce Burgunda", Do dzisiaj zagrał u wielu topowych reżyserów młodego pokolenia, że łatwiej wymienić, z którym jeszcze nie współpracował. Ogromną pasją Rafała Kosowskiego, aktora Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego, jest też muzyka. Zaśpiewał z samym Bobbym McFerrinem. Nam opowiada o pracy nad najnowszym spektaklem, graniu w zespołach i kolejnych wyzwaniach.

Kiedy w twojej głowie pojawiła się myśl, że chcesz być aktorem?

- Pasja zrodziła się we mnie w szkole podstawowej. Mieliśmy panią od polskiego, która prowadziła kółko teatralne i ona zachęciła mnie do zapisania się do niego. Potem w liceum, jak trzeba było zrobić kabaret czy przygotować inny program artystyczny, to było wiadomo, że ja się tym zajmę. Ale na żadne konkursy recytatorskie nie jeździłem. Po maturze przyszło pytanie: "Co dalej?". Wybrałem ostatecznie Akademię Teatralną w Warszawie.

Których profesorów wspominasz szczególnie ciepło?

- Każdy mi coś dał. Najbardziej ceniłem zajęcia z Mariuszem Benoit, bo jemu naprawdę zależało. Również Jan Englert jako praktyk sporo mnie nauczył. Wśród moich profesorów byli także: Zofia Kucówna, Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Aleksandra Konieczna, Andrzej Łaplcki. Opiekunem mojego roku była Agnieszka Glińska, więc Czechow się zawsze gdzieś tam przewijał.

W Wałbrzychu zadebiutowałeś jeszcze jako student rolą księcia Filipa w świetnej "Iwonie, księżniczce Burgunda" w reżyserii Artura Tyszkiewicza. Pamiętasz emocje, które tej pracy towarzyszyły?

- Tego się nie zapomina. Piotr Kruszczyński pracował wtedy w Warszawie. Trafiłem do niego na casting i dostałem zaproszenie do Wałbrzycha. Musiałem zrezygnować z dyplomu na akademii."Iwona" była nie tylko moim debiutem, ale także reżysera, Artura Tyszkiewicza. Był to dla mnie skok na głęboką wodę. Dopiero wtedy, w teatrze zaczęła się prawdziwa szkoła. Grałem główną rolę, do tego nowi ludzie, nowe relacje. Ale udało się. Dostałem nagrodę w Opolu

za debiut. Piotr Kruszczyński powiedział mi, że to była jedna z nielicznych inscenizacji, w której Filip był wrażliwy. Dużo jeździliśmy z tym spektaklem. Wszędzie był bardzo dobrze przyjmowany. Atmosfera była wspaniała i fajnie mi się w nim grało. Uwielbiam grać Gombrowicza. Podoba mi się jego sposób postrzegania świata. Żałuję, że tak mało napisał dla teatru. Ale jak wiemy, nie lubił teatru.

Z Gombrowiczem zetknąłeś się ponownie przy "Opętanych" w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego.

- Tak. To był był bardzo plastyczny i ciekawie wymyślony spektakl. Też z nim sporo jeździliśmy i zgarnialiśmy nagrody. Tak więc Gombrowicz mi służy.

W wałbrzyskim teatrze miałeś szansę pracować z wieloma wybitnymi reżyserami młodego pokolenia. Praca z którym była przełomowa?

- Na pewno ta pierwsza. Natomiast ostatnio bardzo dobrze mi się pracowało z Marcinem Liberem przy"Na Boga!". Jednak trudno powiedzieć, która praca dała mi najwięcej. Każda coś we mnie zostawiła,każda dała coś innego. Trudno to rozgraniczać. Choćby teraz- jesteśmy w procesie, jeszcze nie mam tekstu, a czuję, że ona już mi coś dała. Na pewno coś z niej wyniosę.

Możesz powiedzieć więcej o spektaklu, który będzie miał premierę w marcu?

Pracuję nad "Volare" Marcina Wierzchowskiego. Będą to prawdopodobnie trzy autonomiczne części. Praca z Marcinem jest bardzo interesująca. Wyszliśmy od poszukiwania postaci. To Kuba, którego ojciec zginął w koksowni, chcąc ratować maszyny. Potem okazuje się, że Kuba ląduje na Ukrainie na imprezie z oligarchami. Te wszystkie historie pęcznieją. Uwielbiam to! Jak tak się nabudują te wątki, to tak jakbym go znał. Mogę napisać o nim książkę. Znam go do drugiego pokolenia. Sam ten proces jest genialny.

Jak wspominasz pracę z Michałem Borczuchem przy "Królowej Śniegu", którą wystawiliście poza teatrem w niezwykłej scenerii Stada Ogierów Książ?

- Bardzo lubiłem ten spektakl. Praca przy nim była najprzyjemniejsza. Piękna robota. Człowiek auł się trochę jak na warsztatach. Była już wiosna, świeciło słońce. Nie pracowaliśmy w zamknięciu, w czarnych ścianach. Jeździliśmy codziennie do stadniny, a tam: konie parskają i przy tym jesteśmy na Antarktydzie. Izolacja tej przestrzeni była tak abstrakcyjna, że łatwo było sobie to wyobrazić. Michał zamierzył sobie, że to nie będzie stricte opowieść o królowej Śniegu, ale historia Gerdy, która szuka Kaja. Szkoda, że tego spektaklu już nie ma. Zagraliśmy raptem kilkanaście razy.

Widzowie poznali cię nie tylko jako świetnego aktora, ale i muzyka. Grasz na gitarze i śpiewasz np. w "Domu Aktora". Hitem stała się piosenka w twoim wykonaniu "Pokój z widokiem na ZUS". Jak zaczęła się twoja przygoda z muzyką?

- Przyznam się (śmiech), Kiedyś grałem w szkole na gitarze. Byt tam taki kolega starszy, oczywiście autorytet. On super grał, a ja pożyczyłem gitarę od sąsiadki z trzema strunami... Potem powiedziałem tacie, że chcę gitarę. Pojechaliśmy do sklepu do Kłodzka, żeby ją kupić. Następnie zafascynowałem się śpiewem. Moim guru był Bobby McFerrin. Pojechałem na jego koncert do Warszawy. Wyszedł na scenę z mikrofonem i zapraszał, żeby z nim zaśpiewać. Koleżanka powiedziała: "Kosa, drugi raz taka okazja ci się nie zdarzy. Idź! Co ci szkodzi?". I poszedłem. Zaśpiewałem z samym Bobbym McFerrinem! Potem drugi raz jeszcze z nim miałem okazję śpiewać, ale wtedy odważnie się już zgłosiłem na ochotnika. Bariera leży więc tylko w naszej głowie.

Miałeś swój zespół?

- Po szkole teatralnej miałem rok przerwy. Byłem w domu. Tam miałem kolegę perkusistę. On zaprosił drugiego kolegę, który był gitarzystą. Teraz jest jednym z moich najlepszych przyjaciół. Założyliśmy zespół Pain Drops. Grałem w nim na gitarze akustycznej, dzięki czemu zmiękczałem nasze brzmienie. Mieliśmy swoich fanów. Daliśmy nawet koncert w Czechach. Cieszę się, że zaliczyłem w swoim życiu taki "garażowy" zespół. W liceum śpiewałem w zespole "Joe's Box". Grałem też w orkiestrze strażackiej przy Hucie Szkła Kryształowego "Violetta", grając np. pogrzeby. Pan Garbowski, kapelmistrz, który wykładał filozofię muzyki, też zaraził mnie pasją. Dla niego istotne było słowo zespół. Muzyka zawsze więc była blisko mnie. Obecnie gram na ukulele w zespole "Gruppa Wschód".

Jakiej muzyki słuchasz?

- Szeroko pojmowanego jazzu. Interesuje mnie warstwa wokalna. Nie tylko Bobby McFerrin. Późno nauczyłem się słuchać Pearl Jamu,ale zdążyłem już być na ich dwóch koncertach. Bardzo mi się podobają Fleet Foxes, czyli lata 60. na współcześnie. Znakomita kapela. Słucham również Trinity Roots.

W Wałbrzychu w teatrze pracujesz od sześciu lat. Jak postrzegasz to miasto?

- Wałbrzych jes twyzwaniem. Stąd mam blisko do domu. W Stroniu Śląskim są wciąż moi przyjaciele, z którymi ciągle utrzymuję kontakt. Stąd jest blisko też do moich ukochanych gór, do Czech, do Wrocławia. Jest tu mi wygodnie, choć przestrzeń już zaczyna mnie przytłaczać. W Śródmieściu nie ma gdzie pójść wieczorem. Nie ma gdzie pozbierać historii. Kiedy na Rynku grała Kapela ze Wsi Warszawa, to myślałem, że to koncert dla mnie. Było tak mało ludzi. Szkoda. Ciekawi mnie, gdzie chodzą studenci? Czy mają jakiś tajny klub, o którym nie wiem?

Masz tu jakieś ulubione miejsca?

- Mam ich kilka. Lubię siedzieć w "Bistro" naprzeciwko poczty i patrzeć na ludzi. Szczególnie w okolicach godziny 14:00-15:00. Wtedy Śródmieście ożywa.

Czego nie wiedzą o tobie wałbrzyszanie?

- Zacząłem kurs nurkowy. Okazało się, że w Stroniu i w Zgorzelcu są na Dolnym Śląsku dwa baseny, gdzie można robić ten kurs. Powstaje tam klub, którego wkrótce będę członkiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji