Artykuły

Rysiek powrócił w spektaklu

"Skazany na bluesa" w reż. Arkadiusza Jakubika w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Ola Szatan w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Jakubik ma farta do tworzenia dobrych spektakli

Nie jest proste tworzyć spektakl teatralny, który budzi ogromne emocje za sprawą historii głównego bohatera. I to na długo przed premierą. Nie jest proste, gdy tworzy się teatralną adaptację na podstawie scenariusza filmowego, który kilka lat temu został obsypany nagrodami, a na gdyńskim festiwalu filmowym był najdłużej oklaskiwany przez publiczność.

Nie jest proste... no chyba, że zadania podejmuje się Arek Jakubik, znakomity aktor, a przy okazji reżyser, za którym ciągnie się sława "Jeźdźca burzy" spektaklu o Morrisonie, który wyreżyserował dla teatru Warszawie. I wcale nie jest tu przesadzony jego "fart do ludzi" - jak sam lubi podkreślać. Nieprzypadkowo też to określenie najczęściej pojawia się w kontekście Tomka Kowalskiego, dla którego rola Ryśka Riedla otwiera nowy rozdział w życiu.

Punktem wyjścia do stworzenia spektaklu był scenariusz filmowy "Skazanego na bluesa". I poza kilkoma charakterystycznymi scenami to podobieństwo raczej się kończy.

Kluczem do stworzenia inscenizacji okazała się sztuka śląskich malarzy prymitywistów w tym Grupy Janowskiej. Z obrazów "zeszli" m.in. święta Barbara, czarny górnik, goła baba o rubensowskich kształtach czy wielki niebieski budda, który w jednej ze scen składa pokłon Ryśkowi. Te magiczne postaci przeplatają się z realnym światem. Część aktorów gra podwójne role.

W pierwszym akcie nawiązaniem do filmu jest z pewnością m.in. scena w szkole, gdzie Rysiek gra z Dżemem "Czerwony jak cegła", a na widowni bawi się m.in. ciężarna Gola, jego dziewczyna. Albo rozmowy Ryśka z Indianerem na dachu domu, czy scena, gdy po ślubie z Golą, Rysiek wyważa drzwi do mieszkania, bo ojciec wymienił zamki. Rysiek jest wierny swoim ideałom, zagadywany przez Indianera, że "po ślubie ludzie się zmieniają" odpowiada z pewnością w głosie, że on się nie zmieni. I z ojcem się też nie pogodzi.

W spektaklu elementem spajającym całość w większym stopniu jest muzyka. Z genialnym bandem grającym na żywo, m.in. z gitarzystą Maćkiem Lipiną (znanym z grupy Ścigani, którą swego czasu zachwycił się nawet Zbyszek Hołdys) czy klawiszowcem Adamem Snopkiem. Dzięki nim Tomek Kowalski, piekielnie zdolny wokalista, błyszczy jeszcze bardziej. Czy to w klasycznych bluesowo-rockowym kompozycjach, czy w odzianym w śląski folklor utworze "Gizd".

Drugi akt otworzył utwór "Ten o tobie film" Dżemu z Tadeuszem Nalepą. Dochodzi do konfrontacji z Ryśkiem, który wypowiada znamienne słowa: "Oddaj mi mój zespół, ja nic innego nie mam". Przypomniało mi to jedną ze scen filmu "Jesteś Bogiem" (zresztą z dobrą rolą Arka Jakubika, który wcielił się w Gustawa, menedżera Paktofoniki), gdzie Magik trzymając twardy dysk mówi koledze z zespołu: "stary, to wszystko, co ja mam na świecie". Podobieństw między Ryśkiem i Magikiem, tymi tragicznymi historiami muzycznych geniuszy, można znaleźć więcej...

Świetny pomysł został wykorzystany jako tło do utworu "Paw", gdzie Rysiek Riedel znajduje się w centralnym miejscu a wokół niego przechadzają się osoby które zaznaczyły się w jego życiorysie. Widzimy tu m.in. Golę, która najpierw pcha wózek z dzieckiem, a za chwilę idzie za rękę z małym Bastkiem. Czas płynie, a Rysiek jakby zatrzymał się w miejscu, w swoim świecie.

Mały Bastek momentami rozbraja (w tej roli Karol Huget). Czy to podczas indiańskich zabaw z ojcem, czy w trakcie koncertu, gdzie razem z Ryśkiem śpiewa "Whisky". To jest też moment, w którym dużą rolę odgrywa publiczność. Podczas, gdy na scenę zapraszani są ludzie z widowni, przez wszystkie rzędy na parterze przemierza czarny baner z napisem "Ilu jest takich jak ON". A Piotr Nowak, karzeł wcielający się w Małego Wasyla pojawia się z boku z dużą flagą z napisem "Kochamy cię Rysiek".

Mamy więc taki Przystanek Woodstock w skali mikro połączony ze stadionową (tudzież ostatnio koncertową) oprawą na miarę przestrzeni teatru. I to zdecydowanie jeden z najbardziej intrygujących, bo nieprzewidywalnych momentów spektaklu, w dużej mierze kreowany z emocji jakie wytwarzają się na linii aktorzy-publiczność.

Drugi akt to bardzo silne igranie z emocjami widowni. Choć wszyscy znamy tę historię, na nowo przeżywamy chwilę, gdy ledwo trzymający się na nogach Rysiek po raz pierwszy ma zaśpiewać z playbacku "List do M", kurczowo chwyta się statywu od mikrofonu, by ostatkiem sił przerwać tę farsę i zacząć śpiewać na żywo.

Poruszający jest moment, gdy do nieprzytomnego już Ryśka dzwoni jego ojciec. "Z matką przyjedziemy na twój koncert, weźmiemy pokój w jakimś pięknym hotelu i znowu będzie jak dawniej" - mówi do słuchawki telefonu. Wiadomo, że ten koncert już nigdy się nie odbędzie. Adam Baumann w roli ojca Ryśka wypadł znakomicie, ale miał o tyle "ułatwione" zadanie, że tę rolę odtwarzał tez w filmie "Skazany na bluesa".

rawa należą się dla Grzegorza Przybyła, który przekonująco i zabawnie zarazem wcielił się w m.in. w role kaprala i radiowca. Łatwego zadania nie miała Ewa Kutynia, czyli Gola, zwłaszcza w zestawieniu z Jolą Fraszyńską, która w filmie stworzyła bardzo ekspresyjną kreację... Choć w scenie, gdy kłóci się z ojcem Ryśka i drze powołanie do wojska jest świetna.

Podobnie w scenie, gdy walczy z Indianerem, który nie chce jej przepuścić do leżącego Ryśka. Co ciekawe ta scena, kończąca pierwszy akt została wymyślona przez Arka Jakubika zaledwie kilka dni temu. Jeszcze podczas wtorkowej wieczornej zamkniętej próby z publicznością finał utworu "Jak malowany ptak" wieńczącego pierwszy akt był nieco inny.

Piękny jest też finał całego spektaklu, gdy wszystkim udziela się "Sen o Victorii".

Na koniec kilka słów do reżysera: Arku, zwycięstwo masz nie tylko w snach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji