Artykuły

Rozwód z happy endem. Takie rzeczy tylko w teatrze?

"Sam" w reż. Jakuba Krofty we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Po "Antyzwiastowaniu", spektaklu o adopcji, "Skarpetach i papilotach", opowieści o równouprawnieniu kobiet, Wrocławski Teatr Lalek podejmuje kolejny z serii trudnych tematów - rozwód. I serwuje go publiczności w lekkim, komediowym sosie

"Antyzwiastowanie" było z założenia propozycją dla dorosłych, którzy mają - za sobą lub dopiero w planach - doświadczenie adopcji, "Skarpety " skierowano do widowni oznaczonej umownie 4+ - spektakl miał w założeniu pomóc dzieciakom w uporaniu się z sytuacją, kiedy matka postanawia wyjść z domu i realizować się zawodowo.

Pierwsze przedstawienie powstałe w ramach miejskiego projektu "Wrocławska podróż do rodzicielstwa" raziło uproszczeniami, które wypaczały jego ideę. Drugie wydawało się spóźnione o dobre kilkadziesiąt lat - obecność kobiet pracujących już dawno przestała być w naszych warunkach nowym, egzotycznym wyzwaniem, z którym rodzina nie może sobie poradzić.

Obie te teatralne lekcje przysposobienia do życia w rodzinie łączyło kilka elementów - uproszczenia sytuacji, gruba kreska w rysunku postaci, ubranie problemu w konwencję nieco groteskowej komedii. Terapia miała dokonać się poprzez śmiech, budowanie dystansu wobec przedstawianego problemu.

Nie inaczej jest z "Samem, czyli przygotowaniem do życia w rodzinie" Marii Wojtyszko (tekst) i Jakuba Krofty (reżyseria), najnowszą produkcją Lalek, skierowaną tym razem do młodszych nastolatków. Nie wiem, skąd ta czasowa cezura, bo w treści nie ma nic, co mogłoby stanowić problem dla młodszych widzów, a przyjęta konwencja jest identyczna z zastosowaną w "Skarpetach i papilotach".

Na ile nastoletnia widownia odnajdzie w tym przedstawieniu swoje własne problemy, przekonamy się w kolejnych tygodniach. Tymczasem jednak spektakl na premierowym pokazie obejrzeli głównie dorośli widzowie - bawili się świetnie. I jeśli taki był cel twórców "Sama", można uznać, że został on w stu procentach spełniony.

To opowieść o 13-latku, którego problemów (pryszcze, nieśmiałość, relacje z rówieśnikami, pierwsza miłość) nie zauważają lewicujący i zaangażowani w rozmaite akcje i protesty rodzice, postanawiający się na domiar złego jeszcze rozwieść. Spektakl jest dobrze zagrany przez młody zespół Lalek, który doskonale czuje i wpisuje się w zastosowaną tu konwencję slapstickowej komedii, sprowadzającą postaci - poza głównym bohaterem (znakomity Grzegorz Mazoń) - do karykaturalnych typów ludzkich.

Konwencja ta staje się jednak zarazem i atutem, i pułapką. Mamy tu odbitą w krzywym zwierciadle postępową rodzinę (rodzice zaangażowani w walkę o in vitro i prawo do aborcji nie zauważają własnego dziecka i jego potrzeb) i jej przeciwieństwo - wielodzietną, oddaną chrześcijańskim wartościom familię, której tradycyjny wizerunek okazuje się jedynie sztuczną fasadą. Mamy szkołę, w której nauczycielka każe pisać uczniom kuriozalne wypracowania ("Dowiadujesz się, że twoja koleżanka jest w ciąży i zamierza poddać się aborcji. Wyperswaduj jej to, podając przynajmniej trzy powody"). Jednak ciąg tych nieodparcie zabawnych uproszczeń oddala tę opowieść od związków z rzeczywistością, a sam problem sprowadza do jego karykatury.

W ramach przyjętej konwencji konsekwencją scenicznych wydarzeń musi być tu happy end - matka Sama (Kamila Chruściel) odnajdzie szczęście w ramionach Dragana (Konrad Kujawski), ojciec (Radosław Kasiukiewicz) wiąże się z gwiazdą telewizji kulinarnej (Patrycja Łacina-Miarka). A sam bohater okaże się niesamowitym szczęściarzem - rozpad jego rodziny to koniec końców trauma nie większa niż pojawienie się kolejnego pryszcza na twarzy czy kompleks z powodu braku talentu do jazdy rowerem. Można powiedzieć wręcz, że ostatecznie więcej zyskuje, niż traci - dwa domy, powiększoną rodzinę i odwagę, która pozwoli zdobyć serce ukochanej. Trudno przewidzieć, jakiego rodzaju pocieszenie wyniesie z tej lekcji nastolatek będący w samym apogeum rozwodowej awantury albo leczący się z odniesionych w niej ran. Obawiam się, że może Samowi tylko zazdrościć.

Ponieważ sama szukam w teatrze czegoś więcej - pogłębionego spojrzenia na świat z jednej strony, czarodziejskiej magii z drugiej, co wcale nie musi kłócić się z komediową konwencją - mam nadzieję, że poza lekcjami przygotowania do życia w rodzinie we wrocławskich Lalkach doczekam się nareszcie prawdziwego spektaklu. Skoro literatura i grafika podsuwa dzieciom i dorosłym książki na tzw. trudne tematy, które są w stanie poruszać, bawić i chwytać za gardło zarazem (vide "Jeż" Katarzyny Kotowskiej o adopcji, "Gęś, śmierć i tulipan" Wolfa Erlbrucha o śmierci), takie wyzwanie stawiane wobec teatru nie jest z pewnością na wyrost.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji