Artykuły

Carmen po warszawsku: zbrodnia na Nowogrodzkiej ulicy

Oto w lipcu [1890] ginie nagłą śmiercią popularna diva sceny dramatycznej, rywalka Jadwigi Czaki w rolach "pierwszych naiwnych", MARIA WISNOWSKA. Któż z warszawiaków nie natknął się na jej piękny posąg nagrobny nieopodal alei katakumbowej na Starych Powązkach?

Dręczony już niemal stugodzinną dawką Chopina (gdy to piszę, dobiega końca pierwszy etap Konkursu), opuszczam na chwilę jego czasy i przenoszę się o pięćdziesiąt lat dalej, do epoki, w której opera - wciąż niezwykle ważna w życiu XIX-wiecznego melomana - wkroczyła na dobre w fazę weryzmu.

Sceny teatrów operowych Europy opanowane są przez heroiny podejrzanej konduity, często z oficjalnego półświatka, oraz ich kochanków. Jeszcze ciągle wyraźna granica obyczajowego tabu nie zezwala na ukazanie stylu życia tego środowiska w całej, by tak rzec, krasie. Z wyjątkiem występnej Carmen, bohaterki tych librett to zazwyczaj istoty wyidealizowane, dalekie od oryginałów, nieszczęśliwe i "zbłąkane" - nomen omen "traviate". Źli, zazdrośni i zaborczy bywają natomiast ich kochankowie. Jednak historia Damy Kameliowej, prototypu miłośnicy z demimonde'u, pod presją cenzury początkowo wystawiana pod tytułem Violetta, nawet w Warszawie figuruje już na afiszach pod oryginalnym tytułem.

W stolicy "Przywiślańskiego Kraju" opera werystyczna opanowuje scenę w latach dziewięćdziesiątych. Co prawda Teatr Wielki daje wtedy najmniej chyba premier w swej dotychczasowej historii, za to krytyka muzyczna dyskutuje kwestię weryzmu zawzięcie. Tymczasem w 1890 roku życie dostarcza tematu, który mógłby stanowić materiał nie na jedno, lecz na kilka werystycznych librett lub "czarnych" kryminałów. Oto w lipcu ginie nagłą śmiercią popularna diva sceny dramatycznej, rywalka Jadwigi Czaki w rolach "pierwszych naiwnych", Maria Wisnowska. Któż z warszawiaków nie natknął się na jej piękny posąg nagrobny nieopodal alei katakumbowej na Starych Powązkach?

Aktorka była niewątpliwie piękna i niewątpliwie skompromitowana. O osobach skompromitowanych polska prasa pisać nie lubiła. Może dlatego komentarzy na temat tej tragedii pojawiło się stosunkowo niewiele, wśród nich jeden charakterystyczny, a okrutny: "szkoda aktorki, nie szkoda człowieka" (Sygietyński). Otoczona gronem wielbicieli, Wisnowska przyjmowała u siebie m.in. znanego jej jeszcze ze Lwowa tenora Aleksandra Myszugę (miał się dla niej rozwieść, a tymczasem połamał jej pierścionek zaręczynowy, który otrzymała od kogo innego), literatów jak Stefan Krzywoszewski, dziennikarzy, w zeznaniach świadków pojawia się też nazwisko Michałowskiego - czyżby Aleksandra? Co gorsza, przyjmowała Rosjan. Generał Palicyn, prezes teatrów warszawskich, za cenę uległości i wspólny wyjazd "gdziekolwiek na dwa tygodnie" miał jej obiecać wymarzony wyjazd za granicę. Chciała wyjechać, by - jak przypuszczano - uwolnić się od uciążliwego kochanka, wiecznie pijanego "kometa" armii rosyjskiej Barteniewa, i rozpocząć karierę za granicą. Nie zdążyła. Barteniew, który się z nią zaręczył, ale któremu ojciec zakazał się z aktorką żenić, zabije ją przedtem strzałem z pistoletu. Zrobi to w ciemnym pokoju na Nowogrodzkiej, w świeżo wynajętej i specjalnie dla ich spotkań urządzonej garsonierze.

Na życzenie Wisnowskiej pokój pozbawiony był okna, które zasłonięto materiałem obiciowym. W ogóle sceneria tragedii wydaje się niemożliwie teatralna i tak mroczna, że przestraszyłby się jej pewnie Gustave Flaubert. Na stoliku - jakże by inaczej - stała butelka po szampanie i walały się resztki wykwintnej kolacji. Ciało aktorki, według zeznania Juliana Borkowskiego, starszego rewirowego Cyrkułu Powązkowskiego, spoczywało na otomanie. Wisnowska była "w zupełnym negliżu". Na ciele, "poniżej brzucha", rozrzucone zostały "kartki i wiśnie". Umieścił je tu morderca. Wiśnie odnotowano jako mało znaczący szczegół, nie odegrają one roli w śledztwie. Za to treść kartek i charakter pisma - rzekomo Wisnowskiej - będą skrupulatnie analizowane. Sąd nie da wiary, jakoby Wisnowska miała napisać, że spodziewa się śmierci i jej pragnie. Barteniew zostanie skazany na wiele lat więzienia i zesłanie na Syberię (że potem złagodzono karę, to już inna sprawa).

O tym wszystkim czytelnicy gazet warszawskich dowiadywali się z przeglądów prasy Rosji centralnej, via Moskwa i Petersburg; miejscowi dziennikarze albo nie mieli dostępu do materiałów śledztwa, albo go mieć nie chcieli. Jeśli kto był na urlopie w Galicji, mógł kupić prasę lwowską i wiedział więcej. Na przykład to, że Aleksander Myszuga, zeznający jako świadek w procesie (22 lutego 1891), wezwany do złożenia przysięgi oznajmił butnie, że jest poddanym austriackim i unitą, a zapytany, według jakiego obrządku chce przysięgać, oświadczył: "Nie przysięgałem w życiu mojem nigdy, po rosyjsku zaś zupełnie nie rozumiem". Przewodniczący składu sędziowskiego zapytał wtedy: "Czy pan Polak?", a Myszuga na to: "Po polsku wychowanym, więc Polak".

Takie słowa nie mogły pozostać bezkarne w Warszawie Hurki i Apuchtina. Drobny przykład wystarczy, by unaocznić Czytelnikowi paranoiczny stosunek władz carskich do wszystkiego, co polskie: oto w połowie roku 1891 na "Kurier Poranny" nałożono trzymiesięczny zakaz zamieszczania reklam z powodu umieszczenia w reklamie papierosów o nazwie "Kalina" stosownego wiersza Teofila Lenartowicza - skądinąd wcale nie obłożonego zapisem cenzury, przynajmniej oficjalnie. Łatwo zrozumieć, że i Myszuga za buntowniczą postawę musiał ponieść karę - tak jak ponieśli ją ćwierć wieku przedtem Dobrski i Troschel: rządzony przez generał-gubernatora Teatr Wielki musiał pozbyć się śpiewaka. Nie trzeba było długo czekać, by w prasie warszawskiej pojawiła się informacja, że z powodu "wiadomego incydentu" dyrekcja teatrów warszawskich nie przedłużyła z nim umowy. Po nagłośnieniu sprawy przez prasę zagraniczną, pozwolono Myszudze dośpiewać do końca sezonu i wziąć udział w wielkim koncercie, na którym połączone orkiestry i chóry trzech warszawskich teatrów pod dyrekcją Rzebiczka wykonały oratorium Eliasz Mendelssohna. Ostatni występ Myszugi przed przymusowym urlopem, a potem kilkuletnią "karną" dymisją z Warszawy, odbył się 28 czerwca 1891 w Teatrze Letnim w Ogrodzie Saskim; śpiewak wystąpił na odjezdnym jako Radames w Aidzie. Dodajmy, że Myszuga był przez wiele lat prawdziwą podporą zespołu operowego, niezrównanym odtwórcą partii Alfreda w Traviacie, Edgara w Łucji, Jontka w Halce, Romea w operze Gounoda, oczywiście, Don Josego w Carmen i wielu innych oper z żelaznego repertuaru.

Dla równowagi trzeba dodać, że po procesie ze stanowiska poleciał również generał Palicyn, w oczach władz w Petersburgu skompromitowany zbyt już rażącym afektem do politycznie źle widzianej osoby. Co prawda, nie było dla nikogo tajemnicą i władzom też nie przeszkadzało, że polski personel teatru pozostał nadal wykorzystywany niemal oficjalnie do uprzyjemniania życia carskich oficjeli. Ze wspomnień Starynkiewicza można się co nieco dowiedzieć na temat pijatyk hrabiego Szuwałowa, odbywanych w towarzystwie specjalnie do tego celu sprowadzanych po nocy tancerek z corps de ballet. Prezydent Warszawy pisze o tym ze zgrozą, ale jego przypadek jest zupełnie wyjątkowy. Człowiek oddany rodzinie, głęboko religijny i do gruntu uczciwy, który z własnej kieszeni pokrywał straty w budżecie warszawskim, spowodowane korupcją carskich urzędników i nieudanymi inwestycjami (np. zwrócił ogromną sumę wydaną na zakup niewłaściwej pogłębiarki) i który nie mogąc przezwyciężyć głupoty i korupcji we władzach Warszawy ustąpił ze stanowiska, nie mógł pochwalać czegoś takiego, jak romanse z aktorkami - obojętnie jakiej narodowości.

Wisnowska, którą matka namawiała do małżeństwa z Palicynem i która nie potrafiła zerwać z Barteniewem, kompletnie się zagubiła. Można się domyślać, że - udręczona natręctwem wielbicieli - chciała zerwać wszystkie dotychczasowe więzy, zawodowe i prywatne, i zacząć pracę za granicą - tak jak to robiły jej koleżanki: Palińska, Zimajer, o Modrzejewskiej nie wspominając. Kara za błędy, jaka ją spotkała, była niewspółmiernie surowa. Szkoda nie tylko aktorki, szkoda i człowieka.

Na zdjęciu: okładka monografii Agaty Tuszyńskiej "Maria Wisnowska".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji