Artykuły

Klucz do Mrożka

"Wielebni" w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Recenzja Grzegorza Kozery w Słowie-Gazecie Codziennej.

Reżyser Grzegorz Chrapkiewicz znalazł klucz do tekstu "Wielebnych" Sławomira Mrożka i dzięki temu jego inscenizacja w Teatrze im. Żeromskiego jest udana.

Już początek, nawiasem mówiąc bardzo anty-Mrożkowski, sugeruje widzowi, o czym to będzie spektakl. Na ekranach, w rytm ostrej muzyki, oglądamy projekcje z brutalnych gier komputerowych. Ale po kilku minutach następuje przejście zupełnie w inny wymiar: oto znajdujemy się na plebanii w prowincjonalnym amerykańskim miasteczku. To tutaj, na skutek urzędniczej pomyłki, przybywa jednocześnie dwoje księży protestanckich, by objąć probostwo. Wielebny Bloom jest przechrzczonym Żydem, a wielebna Burton kobietą. I oboje będą się musieli zmierzyć z miejscową społecznością parafialną, której daleko do normalności.

Chociaż Mrożek przekornie w jednym z wywiadów mówił, że przez "Wielebnych" nie chciał nic powiedzieć, to mimo tego Chrapkiewicz postarał się rozszyfrować tę sztukę. W jego interpretacji "Wielebni" to opowieść o tym, że nadmiar tolerancji jest zgubny, zwłaszcza dla tych, którym się zdaje, że są bardzo tolerancyjni.

W kieleckim przedstawieniu komedia przeplata się z farsą i dramatem, co w rezultacie zbliża je do groteski. Obecność sławnego autora na widowni wyraźnie stremowała troje aktorów występujących w pierwszych scenach. Potem jednak Małgorzata Andrzejak (Mrs. Maria Simson), Krzysztof Mateusiak (Wielebny Ryszard Bloom) i Justyna Sieniawska (Wielebna Gloria Burton) radzą sobie bardzo dobrze, podobnie jak pozostali wykonawcy. Teresa Bielińska jako fertyczna Ciotka Róża jest rewelacyjna i nie jest to komplement jubileuszowy na 25-lecie pracy aktorki. Przekonuje Paweł Kumięga w roli cwaniakowatego Tomasza, udanie grają Ewa Józefczyk (Mrs. Ami Wilkinson), Mirosław Bieliński (Prof. Ned Wilkinson), Dawid Żłobiński (Cziko) i Ewelina Gronowska (Betty). Ascetyzm scenografii przygotowanej przez Pawła Walickiego jest jej zaletą, z wyczuciem została dobrana muzyka prez. Roberta Leszczyńskiego, mogą się też podobać rozwiązania inscenizacyjne, jak choćby to w finale, gdy aktorzy zostają wciągnięci na linach do "helikoptera".

"Wielebni" na kieleckiej scenie są efektownym, intrygującym i dającym do myślenia spektakl. Zresztą po pochwale, jaką reżyser i aktorzy usłyszeli od samego Mrożka, chyba nikogo do obejrzenia "Wielebnych" zachęcać już nie trzeba.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji