Artykuły

Komedia - Tragedia z przesiadką na stacji Tragifarsa

"Odjazd" w reż. Freda Apke w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Łukasz Kałębasiak w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Spektakl "Odjazd" w Teatrze Rozrywki to pociąg relacji Komedia - Tragedia z przesiadką na stacji Tragifarsa. Do tego jeszcze cały skład tańczy i śpiewa.

Godzina 2.35 w nocy to nie najlepsza pora na rozwijanie kontaktów towarzyskich. Szczególnie z przypadkowymi pasażerami pociągu ze Szczecina do Koszalina i w scenerii zimnej poczekalni dworca na stacji Gwizd. W takie okoliczności rzucił jednak swoich bohaterów niemiecki dramatopisarz Fred Apke i każdy musiał się w nich na naszych oczach odnaleźć. "Odjazd" jest właśnie o tym, jak poradzili sobie we wzajemnych relacjach oraz z własnymi frustracjami, ambicjami i kompleksami.

Apke rozbudował fabułę do granic możliwości. Proszę sobie wyobrazić: w jednym miejscu spotyka się 16 bohaterów, nie licząc kapeli weselno-pogrzebowej. Niemal każda z postaci to osobna historia, którą Apke stara się opowiedzieć. Historia, jak się z czasem dowiadujemy, zawsze gorzka, a nawet tragiczna. Taki jest bowiem ten spektakl. W założeniach to komedia i "Odjazd" jest nią przez pierwszą godzinę. Potem przeradza się w tragifarsę - widzowie jeszcze się śmieją, ale na scenie częściej słychać krzyki i szloch. Jednak dla niektórych postaci dramatu finał nocy na stacji Gwizd okazuje się tragiczny. Zapewne dlatego, że jak na komedię "Odjazd" dotyka zbyt wielu poważnych spraw. Niemiecki dramatopisarz postanowił zapytać, jak po tylu latach po wojnie Polacy dogadują się z Niemcami. Na scenie spotykają się nie tylko trzy niemieckie emerytki - amatorki malarstwa, ale także stary Niemiec wracający do utraconego Heimatu i Polak, w młodości robotnik przymusowy. Jednym pociągiem jechali też polski nuworysz, właściciel prosperującej fabryki mebli i niemiecki biznesmen, który miał w fabrykę zainwestować. W tym pojedynku wygrywa polski młody kapitalizm, bo Niemiec okazuje się być bankrutem.

Równolegle na scenie rozgrywają się osobiste dramaty. Żona zawiadowcy stacji z ambicji, ale i z troski o męża daje się omotać inspektorowi Nowakowi z centrali PKP w Warszawie. Młoda prostytutka próbuje się uwolnić od toksycznego wpływu jej "opiekuna", który kiedyś był jej prawdziwym przyjacielem. Producenta mebli gnębi poczucie niespełnienia i strach przed śmiercią. O sekretach dusz tych ludzi dowiadujemy się najczęściej z piosenek, bo "Odjazd" jest także spektaklem muzyczny. To specjalna atrakcja dla wielbicieli twórczości Renaty Przemyk, która napisała do nich muzykę. Z piosenki na piosenkę coraz lepszą, bardziej żywiołową, z typowym dla utworów Przemyk dźwiękiem akordeonu.

Jednak przy takim spiętrzeniu problemów niektóre dramaty ulegają spłaszczeniu. Nie ma w tym winy aktorów Teatru Rozrywki, którzy jak zwykle stanęli na wysokości zadania. Po prostu nawet podczas trzygodzinnego spektaklu nie da się dokładnie nakreślić sylwetek postaci, pokazać powody frustracji i jej konsekwencje. Tym bardziej że Apke nie znalazł dla swoich bohaterów jednego rozwiązania i nie przeciął jednym zamachem tego gordyjskiego węzła kolejowego na stacji Gwizd. Mimo to wieczór w tej wyziębionej poczekalni w Teatrze Rozrywki nie był wieczorem straconym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji