Artykuły

Pytamy księdza o Polskę

Opole stało się w ostatnich miesiącach, moim skromnym zdaniem, miejscem, gdzie poprzez przestrzeń teatralną toczy się dialog o kształt polskiej przestrzeni publicznej na linii kościół - państwo. I jest to debata emocjonująca. W dniu 20 lutego 2014 roku (czwartek) o godz. 17.00 w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu odbędzie się spotkanie z księdzem Wojciechem Lemańskim - pisze Mateusz Rossa w portalu Tektura Opolska.

To niepowtarzalna okazja dla opolan by móc osobiście poznać i wysłuchać zmuszonego do milczenia w medialnej przestrzeni jednego z najznamienitszych kapłanów polskiej ziemi.

Na łamach tekturowego serwisu prezentowano opolanom w ostatnim czasie fragmenty z książki będącej zapisem rozmowy Anny Wacławik-Orpik z proboszczem z Jasienicy. To dojmująca lektura pokazująca człowieka z krwi i kości, który reprezentuje swoją postawą wiarę najczystszej próby. Co mnie osobiście przeraża, został zmuszony do milczenia.

Ksiądz Lemański, nie naruszając dogmatów wiary, zdaje się być postacią, która ufnie i z dobrocią serca spogląda przede wszystkim do wnętrza człowieczej duszy. Jest człowiekiem dialogu, otwartości na świat. Ksiądz, który nie ucieka przed dyskusją na trudne tematy toczące się w polskiej przestrzeni publicznej, który nie naucza ex cathedra, a udaje się do swoich parafian z Dobrą Nowiną, to ostatnimi czasy rzadkość na polskiej ziemi. Chciałoby się rzec, że jest kurierem papieża Franciszka oraz słów zawartych w orzeźwiającej adhortacji apostolskiej Evangelii Gaudium.

Są sprawy, w których mogę się z księdzem Lemańskim nie zgadzać, lecz jest to ksiądz rozmowy nieurągający nikomu. Ksiądz, który słucha, samemu będąc słyszanym.

Opole stało się w ostatnich miesiącach, moim skromnym zdaniem, miejscem, gdzie poprzez przestrzeń teatralną toczy się dialog o kształt polskiej przestrzeni publicznej na linii kościół - państwo. I jest to debata emocjonująca.

Ledwie kilka dni temu na scenie dramatycznej Teatru Kochanowskiego w premierowym spektaklu pt. Rękopis znaleziony w Saragossie Jana Potockiego w reż. Pawła Świątka twórcy spektaklu rzucali w przestrzeń publiczną swoje pytania: Na czym polega europejskie pragnienie dotknięcia czegoś prawdziwie duchowego? Na czym polega kompromitacja naszych wartości duchowych? Czy liczymy na jakąś nową jakość duchową? Czy fascynacja islamem, kabałą i voodoo jest tylko estetyzacją, czy wynika z pewnej realnej potrzeby? Z jakiegoś naszego braku? Jednocześnie stwierdzili, że jest to "opowieść o fascynacji innością i jednoczesnym lęku przed nią. O fascynacji obcymi kulturami i ucieczce przed nimi. Opowieść o ksenofobii, fascynacji złudzeniami, uwodzeniu religijnym. To opowieść o świecie, w którym religia ma ogromne znaczenie, a jednocześnie jest już częścią popkultury, należy do popkultury i wsysa popkulturę. () To opowieść o drodze, swoisty spektakl drogi. O seksie, demonach i kuszeniu. To baśń tysiąca i jednej nocy, baśń tysiąca i jednej religii"

Pisząc klika zdań z własnymi wrażeniami o owej realizacji teatralnej zauważyłem, że "oto zaserwowano opolanom spektakl rangi co najmniej europejskiej, w której pobrzmiewa tłem zwierciadlanym, głęboko odbitym, adhortacja apostolska Evangelii Gaudium papieża Franciszka. Niechcący, wybrzmiewa zarazem decyzja ministra kultury, który woli finansować koszmarną postać kultu papieskiej kremówki w wydaniu Świątyni Opatrzności Bożej (nie mam nic do JP2 - szanuję jego pisma i myśli, cenię go ze wszechsił za mistykę w drodze ścieżek wiodących do Boga), niż klasykę polską. Wybrzmiewa korodowanie państwa od środka, czego doświadczała ta ziemia za każdej z istniejących historycznie Rzeczpospolitych. Wybrzmiewa nieposzanowanie kultury, która - szanując wierzenia religijne - unaocznia ich erozję, czego dowodem są zmuszeni do milczenia najznamienitsi kapłani tej ziemi, nad czym szczerze boleję. Pozostaję zdania, że spektakl Pawła Świątka unaocznia dziejące się tutaj i teraz procesy społeczno- i kulturotwórcze sięgające daleko ponad horyzont polskiego piekiełka, niedofinansowania kultury. () Dziś, na scenie w Kochanowskim, zostałem zmuszony do poznawania obcości wewnątrz państwa, w którym żyję. Na dodatek, są to obcości wzajem się wykluczające, które rodzą horror wiary powracającej co i rusz pod drzewo poznania dobrego i złego, rodząc podziałowy dysonans. Tocząc rozważania daleko wybiegające w przód, nad całością spektaklu wisi Oko Polskiego Saurona, myślom którego spektakl Świątka odważnie oraz z czystym sercem zdaje się stawać naprzeciw. Człowiek z natury rzeczy jest przecież dobrym".

Mam nadzieję, że podczas spotkania z księdzem Lemańskim te pytania wybrzmią głośno z widowni. Wszak w tle mamy decyzję ministra kultury i dziedzictwa narodowego, który jedną trzecią dotacji z grantów przeznaczonych na kulturę, de facto, przeznacza na świątynię. Rykoszetem obrywa m.in. festiwal Opolskie Konfrontacje Teatralne (zresztą, Opolszczyźnie nie przyznano ani jednej złotówki na żaden z aplikujących projektów). A zatem ile państwa w kościele? Ile kościoła w państwie? Na jakich warunkach? Jak upamiętnić wielkiego Polaka Jana Pawła II? Sam nie życzył sobie pomników, a powstają na potęgę, więc jak? Jak głosić i prezentować jego nauczanie, które zmieniło oblicze tego świata?

W ostatnią sobotę (15.02.2014) w Opolu było bardzo smutno. Żegnaliśmy znanego malarza, pana Bolesława Polnara, a także córkę czołowego polskiego sztangisty Bartłomieja Bonka (na tym pogrzebie był premier polskiego rządu). Czy politykom godzi się budować swój wizerunek na grobach? Przecież to nie pierwszy przypadek. Wcześniej cały naród doświadczył katastrofy smoleńskiej, a na grobach tragicznie zmarłych uprawiano i nadal uprawia się istny sabat czarownic. To mocno dzieli Polaków, więc jakiej szukać rady na podniesienie dyskursu publicznego na poziom mniej zapiekły, mniej zajadły?

Jeszcze wracając do recenzji: "obcości wzajem się wykluczające, które rodzą horror wiary powracającej co i rusz pod drzewo poznania dobrego i złego, rodząc podziałowy dysonans". Wszak nie da się nie zauważyć, że mamy obecnie w Polsce dwie oblężone twierdze: kościół toruński z ojcem dyrektorem na czele, oraz kościół krakowski z całym środowiskiem Tygodnika Powszechnego. Zdawać by się mogło, że wierzący pozostają u stóp jednego ołtarza, jednej i tej samej wiary. A jednak tak nie jest. Zwolennicy jednej lub drugiej wizji kościoła, a co za tym idzie - całe społeczeństwo polskie, pozostają w twardym uścisku rodzącym ból, nienawiść, zło. Chciało by się rzec - bracia i siostry

O rodzenie się nowego człowieka pytała Maja Kleczewska w spektaklu inspirowanym wątkami z Braci Karamazow Dostojewskiego oraz z Trzech sióstr Czechowa w spektaklu pt. Bracia i siostry w Teatrze Kochanowskiego w Opolu, który miał premierę w styczniu 2013 roku. Pisząc o tymże spektaklu, miałem przy jednej ze scen nieodparte wrażenie, fantazmat bliski natręctwa oparty o słowa starca Zosima z Braci Karamazow: "Boga żywego bez nienawiści oglądać nie mogą i żądają, żeby nie było Boga życia, żeby unicestwił Bóg i siebie, i swoje stworzenie". Kontekstem moich po spektaklowych wrażeń były pisma Czesława Miłosza, który przez pryzmat pism Swedenborga analizował duchowość ludzką. Właśnie owo rodzenie się nowego człowieka, gdzie z jednej strony są totemiczne akcesoria wiary w postaci relikwii, szczątków polskiego papieża, które dla jednych są wystarczającym obrazem wiary (wręcz popkulturowym, o ile nie bałwochwalczym), gdy inni potrzebują studiowania jego myśli i wcielania ich w codzienne życie. To jak zderzenie kościoła ludowego z intelektualnym. To jak stawianie kolejnych monumentów papieskich tylko dla ich stawiania, a to już jest obraz istotnie bałwochwalczy. Wszak u apostoła Jana czytamy: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.

Pisałem po owej premierze: "Totemy, w które przebiera swoją postać Andrzej Jakubczyk, obłędnie wołają o nowego człowieka. Ileż w tym bezsensownej rozpaczy i niewygranej wciąż walki. W sytuacji wszechobecnych lęków, rozlicznych kryzysów współczesnego świata, nieumiejętności słuchania drugiego człowieka, wręcz braku bliskości drugiego człowieka, co nie raz zostaje podkreślone na scenie, gdy obce sobie psyche strzępków postaci z Dostojewskiego i Czechowa szukając duchowej bliskości poprzez fizyczność, często także i nagość uwidocznioną na scenie - nie znajdują jej".

Więc, szanowny księże, jakim jest ten obraz polskiego kościoła, który przy jednym ołtarzu cześć Bogu oddaje, by poza liturgicznym obszarem (o zgrozo, czasami także w trakcie liturgii) jednym księżom usta zamykać, a drugim pozwalać głosić opinie i słowa, które dla znaczącej części społeczeństwa polskiego bywają obrazą wszelkiej moralności i wiary? Czy aby my wszyscy, wierzący i niewierzący, w tym wszystkim się nieco nie pogubiliśmy?

Dodatkowym pytaniem jest to, jak trwające wzburzenie przestrzeni publicznej wpływa na dzieci oraz młodzież. Tu też wypada podeprzeć się teatralnym przykładem z Opola. Jesteśmy w naszej lokalnej społeczności na kilka tygodni przed premierami w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora. Niebawem odbędzie się premiera spektaklu pt.: "35 maja" w reż. Pawła Aignera, o którym w materiałach teatru czytamy: "Ten niezwykle zabawny, pobudzający wyobraźnię spektakl, pokazuje piękno relacji międzyludzkich oraz siłę ludzkiej wyobraźni. () Każda z przedstawionych w spektaklu historii kryje w sobie bardzo ciekawe przesłanie, o tym jak ważne jest być sobą, poszukiwać szczęścia, mieć pasje, ufać bliskim, nie ulegać pokusom błyszczącego świata reklam i ruszać głową w codziennej gimnastyce naszej wyobraźni. Bo to właśnie w naszych myślach świat nie ma granic".

Już 15 marca 2014 roku OTLiA wystawi spektakl w reż. Janusza Ryl - Krystianowskiego pt.: "Bajka o szczęściu", o którym w materiałach teatru można przeczytać: "Czy posiadanie, bogactwo, majątek mogą przynieść prawdziwe szczęście? W świecie zdominowanym przez konsumpcjonizm i chęć posiadania odpowiedź na to pytanie okazuje się niezwykle ważna. Warto podjąć na ten temat rozmowę już z najmłodszymi dziećmi. Wraz z ubogim Staruszkiem oraz jego milutkimi zwierzątkami - Świnką, Kogucikiem i Myszką, poszukamy odpowiedzi na to ważne pytanie - czy lepiej jest mieć czy być? "Bajka o szczęściu" to mądra i pełna ciepła opowieść o tym jak bardzo człowiek staje się samotny, gdy zamiast przyjaźni wybiera przedmioty. W pięknej konwencji wykorzystującej świetne tradycje teatru lalek snuta jest opowieść o świecie nieprzemijających wartości".

Powyższe dwie zapowiedzi spektakli dla dzieci wskazują, że teatr pochyla się nad najistotniejszymi wartościami, które i sam kościół katolicki podnosi w swoim przesłaniu. Jednakże, gdy dzieci stają się młodzieżą, gdy zderzają się z rzeczywistością świata dorosłych, jaki im prezentujemy, całe przyswojone dobro zaczyna zgrzytać w posadach. Czyż nie okazuje się dla pokolenia młodych, że my, dorośli, którzy tyle prawią o dobru, bierzemy się za głowy wszczynając coraz to nowe wojenki na tle polityczno - religijnym z pieniędzmi w tle? Co nam wszystkim z powyższym faktem uczynić należy?

Wszyscyśmy, jako jedno, ustawieni pod literą "ołtarza" konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, a jednak mamy niezmiernie ogromne problemy z oddawaniem cesarzowi wszystkiego tego, co cesarskie, zaś Bogu co boskie.

Niełatwe to pytania, lecz wypada mi liczyć na księdza mądrą radę. Wydaje mi się, że równie mocno czeka na księdza słowa społeczność nie tylko Opolszczyzny, ale i całego kraju. Wszak w tych dniach w Opolu mamy wysokie napięcie społeczne, rozdarcie - rzec można, i łatwo jest uczynić, by emocje były górą, co nic dobrego nie przyniesie. Z jednej strony minister świeckiego państwa dotuje świątynię i można podejrzewać, że jest to rozgrywka taktyczna, przedwyborcza, co rodzi gorycz i oburzenie społeczne. Z drugiej strony postawione w geście bezradności pozostaje środowisko twórców i animatorów kultury, które wciąż niedofinansowane ma prawo czuć co najmniej rozżalenie. Są politycy wszystkich szczebli i każdy chce ugrać, jak to się mówi, "swoje". Jest wzburzenie wobec polityki uprawianej nad grobami. Jest pytanie o poziom i sposób finansowania kultury, która niejako została postawiona w pozycji bez wyjścia i zderzona z kościołem. Jest pytanie o papieża Franciszka, którego gesty i słowa kłują dużą część polskiego społeczeństwa po oczach, gdy to spogląda na poczynania hierarchów polskiego kościoła, którzy zdają się być o lata świetlne od następcy św. Piotra.

Wszyscy jesteśmy z krwi i kości. Wielu, także z wiary. Jak długo?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji