Dżuma jest w każdym z nas
Inscenizacja utworu literackiego, który powstał nie dla potrzeb teatru, bez uwzględnienia specyficznych warunków, jakie dyktuje scena, wywołuje zawsze kontrowersje. Z takim też przyjęciem spotkał się spektakl TEATRU WSPÓŁCZESNEGO WE WROCŁAWIU pt. "Dżuma" w inscenizacji KAZIMIERZA BRAUNA, opartej na motywach powieści ALBERTA CAMUSA. Jedni zachwycają się w pełni jego kształtem scenicznym, drudzy zarzucają spektaklowi brak walorów artystycznych, rozpatrują go nie w kategoriach czysto teatralnych, ale jako zjawisko społeczne.
Niemałą reklamę zapewnił mu fakt, iż od momentu premiery, która odbyła się w maju br., przez 2 miesiące "Dżuma" miała charakter przedstawienia zamkniętego, które można było obejrzeć jedynie dysponując zaproszeniem. Atmosfera wokół "Dżumy" przybrała więc pociągający posmak sensacji.
KAZIMIERZ BRAUN w swoim dorobku twórczym dał się poznać jako reżyser, który nie jest specjalnie przywiązany do utworu literackiego. W przypadku "Dżumy" stał się współautorem tekstu scenicznego, dopisał kilka nowych scen. Potraktował dzieło Camusa jako kanwę, surowiec dla własnego scenariusza. Z pierwotnego utworu wypreparował kilka wątków, koncentrując się na moralnej sytuacji społeczeństwa w zamknięciu, w obliczu zagrożenia jego bytu, zawieszenia spraw. Zaintrygował go problem reagowania na zło. Pokazał to na przykładzie zderzenia różnych postaw wobec szalejącej zarazy, począwszy od biernej, bazującej a poczuciu przegranej, próbującej ucieczki w świat wyobraźni, a zakończywszy na aktywnej, pomimo świadomości bezsensu walki ocalającej poczucie godności, wolności i człowieczeństwa.
Przedstawienie o dżumie, któremu przyświeca motto książki - "Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jakiś sposób uwięzienia przez inny, jak ukazać coś, co istnieje rzeczywiście przez coś innego, co nie istnieje" - unika jednoznaczności, zakłada wielość interpretacji. Nie podejmuje próby rozwiązania problemów egzystencji, tylko je stawia. Pomimo pewnych doraźnych skojarzeń, wymowa spektaklu ma głębszy sens. Przedstawienie wypowiada się za czynnym stosunkiem do rzeczywistości, zakładającym przeciwstawienie się przemocy i zwalczanie zła, które tkwi w każdym z nas.
Pod względem inscenizacyjnym "Dżuma" przyniosła kilka ciekawych rozwiązań. Obok słowa, istotnym nośnikiem znaczenia, przekaźnikiem treści były sceniczne środki pozawerbalne - ruch zorganizowany w przestrzeni, doskonale zharmonizowana z całością muzyka Zbigniewa Karneckiego, oświetlenie, gra aktorska. W spektaklu tym Braun dał wyraz swoim poszukiwaniom w zakresie przestrzeni teatralnej. W pierwszej części przekształcił scenę w jednolitą przestrzeń dla aktorów i zgromadzonych na niej widzów, nadał jej charakter otwarty. Do rozgrywania akcji wykorzystał również inne pomieszczenia teatru, poza sceną i tym samym przemieszczał widzów w kilka miejsc. Pierwsza część przedstawienia wydaje się bardziej interesująca, posiada określone założenie, które nie jest już tak czytelne w drugiej. Budzi w niej wątpliwości akcentowanie tych a nie innych wątków, które, być może stwarzają ogromne możliwości dla wykazania wyobraźni inscenizatora, stanowią pole do popisu jego sprawności warsztatowej, ale do ogólnej wymowy utworu niewiele wnoszą. Dla aktorów przedstawienie było szansą zaprezentowania swojej wszechstronności, momentami odwoływało się do różnych konwencji gry aktorskiej, zaczerpniętych np. z teatru klasycznego czy filmu niemego, kładło nacisk na gest, ruch, mimikę. Niewątpliwie wybijające się kreacje aktorskie stworzyli ANDRZEJ MROZEK i TOMASZ LULEK.
Spektakl Brauna niesie ze sobą niepokój. Mimo że kończy się sceną zwycięstwa życia i solidarności ludzi wobec poważnego i powszechnego zagrożenia, interesująco rozwiązaną inscenizacyjnie na drucie kolczastym, odgradzającym scenę od widowni, jedna z aktorek rozwiesza pieluchy zapada w pamięci myśl: "Dżuma jest w każdym z nas".