Artykuły

Pożegnanie. Jerzy Sokołowski

Jerzy Sokołowski był polonistą, historykiem teatru, pedagogiem. Urodził się 10 kwietnia 1930 r. w Wilnie. Pochodzenie pozostawiło w nim ślad w postaci lekkiego akcentu i przedniojęzykowego "l", którego młodzi aktorzy uczą się długo, z mizernym nieraz powodzeniem.

Wydział Filologii Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego ukończył w 1953 r. Do 1979 r. pracował w Ministerstwie Kultury i Sztuki na stanowiskach: Starszego Radcy, Naczelnika Wydziału ds. Teatru, Wicedyrektora w Zespole ds. Teatru, Muzyki i Estrady. W latach 1979-1990 pracował w redakcji "Teatru", od 1982 r. był redaktorem naczelnym. Na przełomie lat 70. i 80. był także wykładowcą warszawskiej PWST (obecnie Akademia Teatralna). W latach 1990-2000 pracował jako kierownik literacki Teatru Żydowskiego, a latach 2000-2011 w tym samym teatrze jako konsultant literacki, kierownik przyteatralnego Studia Aktorskiego i wykładowca historii teatru. Tyle w temacie suchych faktów.

Jurek był moim Przyjacielem. I to pomimo 51 lat różnicy, jakie nas dzieliły. Poznałem Jurka późną wiosną 2000 r., kiedy to przyszedłem do Teatru Żydowskiego, by przystąpić do egzaminu wstępnego do Studia Aktorskiego. Jurek, a dla mnie wówczas jeszcze pan Jerzy Sokołowski, był tegoż studia kierownikiem. Przyjął mnie miło, ale gdy na pytanie "dlaczego chce pan zostać aktorem" wydukałem: "bo kocham teatr", żachnął się i odparował: "proszę pana, ja też kocham teatr i w życiu nie przyszłoby mi do głowy zostawać aktorem". Nie należę do ludzi płochliwych, więc owa odpowiedź nie zraziła mnie ani trochę. Nie dane mi jednak było spotkać znów Jurka na moim egzaminie wstępnym. Ciężko się wówczas rozchorował, spędził w szpitalu dziewięć miesięcy. Ta choroba zakończyła jego współpracę etatową z Teatrem Żydowskim, ale nie pożegnał się z tą placówką na dobre. Powrócił na zasadzie współpracy na umowę-zlecenie, został natomiast konsultantem literackim, wrócił też do funkcji kierownika Studia Aktorskiego. Wtedy zaczęliśmy blisko współpracować.

Trudno powiedzieć, kiedy właściwie zadzierzgnęła się między nami nić przyjaźni. Jurek nie był kimś otwartym i skłonnym do dowcipkowania. Na zajęcia z historii teatru przychodził zawsze z kartkami zawierającymi notatki. Zdawał się kimś, kto - powtórzmy za Gałczyńskim - ceni sobie najwyżej "miłość konkretu". Tymczasem znał całe mnóstwo anegdot i gdy poznało się go bliżej, sypał nimi jak z rękawa. By nie być gołosłownym, sięgam do pamięci, by podać nazwiska ludzi teatru, których dotyczyły opowiadane przez Jurka historie. Z oczywistych powodów zawodowych w ostatnich latach opowiadał sporo o Szymonie Szurmieju, Goldzie Tencer i innych czołowych aktorach Teatru Żydowskiego, ale wśród bohaterów jego barwnych opowieści byli także: Edward Csato, Kazimierz Dejmek, Konrad Swinarski, Tadeusz Łomnicki, Szczepan Gąssowski, Aleksander Sewruk, Jerzy Trela, Maciej Nowak, Marian Stańczak, Mariusz Dmochowski, Witold Sadowy, Józef Para, Józef Fryźlewicz, Agnieszka Dygant, Andrzej Morozowski, Michał Szwejlich, Jan Świderski, Ireneusz Iredyński, Jerzy Grotowski, Jerzy Kaliszewski, Roman Wilhelmi. Celowo podaję te nazwiska bez żadnego porządku, bez podziału na aktorów, reżyserów, scenografów i teatrologów, bez podziału na żyjących i nieżyjących, na "młodych" i "starych", bez żadnego wartościowania, bo nie jestem do tego uprawniony. Chcę tylko pokazać szeroki wachlarz postaci polskiego teatru, o których Jurek umiał opowiadać przez pryzmat własnych przeżyć. A dodać należałoby także polityków, w tym ministrów i wiceministrów kultury, wśród których byli zarówno tępogłowi politrucy, jak i ludzie z wysokiej intelektualnej półki.

W ostatnich miesiącach Jurek gasł. Nie chorował na jakąś konkretną, ciężką chorobę, po prostu stawał się coraz słabszy, poruszał się z coraz większym trudem, mówił coraz wolniej i ciszej. Widziałem to dobrze po tym, jak mnie przyjmował. W ostatnim okresie odwiedzałem go co trzy, cztery tygodnie. Jurek był gościnny, lubił częstować. Jeszcze dwa lata temu, gdy przychodziłem do niego, przynosił zawsze słodycze i herbatę. Potem już tylko słodycze i prosił, bym szklankę z herbatą przyniósł sobie z kuchni sam. Potem podawał tylko ciastka, a pod koniec już tylko przepraszał, że nie miał siły nic przygotować. Do końca jednak był sprawny umysłowo, interesował się bieżącymi wydarzeniami z interesujących go dziedzin, do których należały polityka i teatr. Odszedł 17 listopada 2013 r. Pochowany został w rodzinnym grobie na cmentarzu w Wilanowie. W ostatniej drodze towarzyszyli mu rodzina i przyjaciele. Wychowankowie i uczniowie.

Żegnaj, Jurku. Mam nadzieję, że na Lepszym Ze Światów spotkamy się kiedyś i pogadamy. O polityce i teatrze. O polskich aktorach. O nowych polskich filmach. Tak jak zawsze rozmawialiśmy przez te ostatnie lata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji