Pozór i prawda
Przed pół wiekiem sztuki Pirandella fascynowały teatr i publiczność. Otwierały drzwi w stronę poznania złożonego charakteru i pełnej sprzeczności osobowości człowieka, zdzierały maski z jego twarzy, odnawiały formę teatru, rozbijając jego naturalistyczną konwencję. Ich głównym tematem był problem stosunku pomiędzy tym, co nam się wydaje, a tym, co istnieje w rzeczywistości, stosunku pomiędzy pozorem i prawdą. Te odkrycia Pirandella stały się już dziś chlebem powszednim literatury i sztuki.
Niezależnie bowiem od analizy psychologicznej kreowanych postaci, dał w nich świetny obraz życia włoskiego społeczeństwa pierwszej połowy XX wieku, doskonałe portrety ludzi, żyjących w tym kraju i ich wzajemnych stosunków.
Napisana w roku 1920 sztuka "Żeby wszystko było jak należy" jest pod tym względem bardzo znamienna. W pełnym świetle ukazuje autor odrażający sens moralny mieszczańskiej etyki. Biedny, słaby, pogardzany przez wszystkich urzędnik, typowa postać "pirandelliczna", okazuje się najuczciwszym, najszlachetniejszym człowiekiem, zdolnym w decydującej chwili do stanowczego działania, pełnego godności i zdecydowania. Natomiast wspaniały, bogaty, świetnie wychowany senator, były minister, uczony światowej sławy, jest łajdakiem i kanalią, oszustem i złodziejem cudzych prac naukowych. Sztuka napisana jest w ćwierć- i półtonach, ale jej wymowa moralna i społeczna jest niedwuznaczna, a scena finałowa - druzgocąca dla całego owego świata "wyższych sfer".
Ludwik Rene położył słusznie główny nacisk na tę warstwę dramatu. Na tle urzekającej, pastelowej scenografii Zofii Wierchowicz i świetnie zestrojonych kolorystycznie kostiumów, harmonizujących niespodziewanie z modą lat siedemdziesiątych rozgrywa się przedstawienie żywe i ciekawe, zarówno w swej na wpół sensacyjnej akcji fabularnej, jak i niedwuznacznej wymowie moralnej i społecznej.
Popisową rolę ma w tym spektaklu Gustaw Holoubek. Jest delikatny i nieśmiały, trochę nie z tego świata, jak ów "człowiek w futerale" z opowiadania Czechowa, z którego sztukami ma twórczość Pirandella niejeden punkt styczny.
Bardzo dobrego partnera znajduje Holoubek w osobie Andrzeja Szczepkowskiego, wytwornego i nieskazitelnego zewnętrznie senatora Manfroni. Córkę dwóch ojców gra ładnie i wdzięcznie Magdalena Zawadzka. Wanda Łuczycka jest soczystą megierą w roli teściowej pana Lori, zaś Krystyna Kamieńska - chytrą totumfacką jego domu. Słabiej wypadły role młodych ludzi. Nie wierzyliśmy Wojciechowi Pokorze, iż jest markizem, ani Karolowi Strasburgerowi, że jest hrabią. Lepiej wywiązał się z roli Carlo Clarino, młodego chłopca z prowincji, Maciej Damięcki, ale i on nie bardzo wiedział, co i z kim grać.
Pirandello nie jest dziś dla nikogo rewelacją. A jednak przedstawienie ogląda się z zainteresowaniem i nie bez przyjemności.