Celimena i kardynał
Jak mogły potoczyć się losy Molierowskich bohaterów z "Mizantropa" - Alcesta i Celimeny? O tym właśnie opowiada sztuka francuskiego satyryka i dramatopisarza nazwiskiem Jacques Rampal. W swym utworze "Celimena i kardynał" dopisał on historię bohaterów, którzy spotykają się po dwudziestu latach. W zakończeniu "Mizantropa" Molier sugerował, iż Alcest "z wszystkich stron zdradzony, będzie szukał odległej na świecie ustroni, gdzie uczciwym człowiekiem być mu nikt nie wzbroni". Tę ciszę zagwarantował mu Rampal, dopisując losy Alcesta jako dostojnego i powszechnie szanowanego kardynała. A co z Celimeną? Czy ta Molierowska, wesoła kokietka ustatkowała się? Pozornie tak, gdyż prowadzi spokojne i dostatnie życie, będąc żoną i matką czworga dzieci. Jednakże okazuje się, że spokój i opanowanie bohaterów Rampala to tylko pozory. Ich ponowne spotkanie niezbicie udowadnia, że ona nadal nie wyzbyła się przewrotności, kokieterii, zaś dostojny kardynał w dalszym ciągu pała do niej namiętnością, a radość piętnowania innych, czerpanie jej z powodu ludzkich przywar nadal są treścią jego życia. Bo przecież grzechy innych są niewzruszonym dowodem naszej cnotliwości.
- Raczej zachęcałbym do tego, żeby nie poszukiwać kontynuacji tej sztuki wobec utworu Moliera - mówi Wojciech Malajkat - lecz przyjąć utwór Rampala jako pewną umowę, iż tyczy on dalszych losów Molierowskich bohaterów. Kiedyś byli ze sobą, ale musieli się rozstać, bo nie mogli znaleźć wspólnego języka. Alcest odwiedzający Celimenę po dwudziestu latach jest tak odmieniony, że właściwie nie ma nic wspólnego z dawnym Alcestem nonkonformistą i jego niegdysiejszą bezkompromisowością w ocenach ludzi.
Jest wyrafinowanym draniem, który garściami czerpie wszystko, co się da i jak się da z otaczającego życia.
Czy zatem udaje się Panu, choć po części, bronić swojego bohatera?
- Rzadko bronię postaci, które gram. I tym razem z pełną premedytacją pokazuję, jakiego potwora mogą stworzyć z człowieka warunki i okoliczności, w których przychodzi mu żyć. Stylowe kostiumy Zofii de Ines są na tyle współczesne, że historię tej dwójki bohaterów lokują tu i teraz. Nie udajemy, iż rzecz dzieje się przed dziesiątkami czy setkami lat.
Jak najkrócej określiłby Pan problem "Celimeny i kardynała"?
- To jest opowieść o wielkim pragnieniu ze strony obojga, które nie może się spełnić. Ale również o niemożności spełnienia oczekiwań wobec drugiego człowieka, jego sposobu myślenia, zachowań i życia. Sztuka ma wiele elementów komediowych, jest tak skonstruowana, że wszystko, co się w niej dzieje, jest śmieszne i straszne zarazem. Spektakl wyreżyserowano błyskotliwie, a Celimena Danuty Stenki rozkwita na scenie pełnią kobiecości - można przeczytać w recenzjach. Czy tak jest naprawdę, będą się Państwo mogli przekonać już w grudniu, gdy warszawska Scena Prezentacje przedstawi spektakl w Krakowie.