Artykuły

A może uwierzyć bajkom?

Z prawdziwą przyjemnością obejrzałam "IGRASZKI Z DIABŁEM" JANA DRDY wy­stawione niedawno na małej scenie gdyńskiego Teatru Muzycznego jako przedstawianie dyplomowe adeptów studio wokalno-aktorskiego. Sądzę też, że podobne wra­żenie odnieśli po premierze spek­taklu wszyscy widzowie i wróżę temu przedstawieniu niemałe po­wodzenie u publiczności.

Trudno bowiem nie przyjąć życzliwie pełnej humoru i bezpreten­sjonalnej opowieści z gatunku ba­jek "dla dzieci od lat pięciu do stu". Jeśli w dodatku historyjka ta podana jest lekko i po prostu dob­rze pod każdym względem. To zresztą raz jeszcze potwierdza sta­rą prawdę, że lepiej czasem w doborze repertuaru sięgnąć po coś zwyczajnego, mało - jak to się mówi - ambitnego i zrealizować to bardzo dobrze, niż brać na war­sztat utwór wybitny i kompletnie go "położyć".

Ta uwaga uczyniona niejako na marginesie jest tu jednak o tyle uzasadniona, że "Igraszki z diab­łem" co prawda banalne, zawiera­ją także sporo niebezpieczeństw i pułapek szczególnie groźnych dla młodych niedoświadczonych aktorów. Fakt, że szczęśliwie uda­je im się te rafy ominąć i bawić nas przez ponad dwie godziny da­je dobre świadectwo adeptom.

Upoważnia też do wyrażenia uznania realizatorom przedstawienia Ur­szuli i Henrykowi Bistom, którzy spektakl wyreżyserowali (są oni jednocześnie opiekunami dyplomowego rocznika), autorom oprawy muzycznej czyli Pawłowi Lejmanowi (songi) i Janowi Tomaszewskiemu (muzyka) oraz scenografom - Łucji i Brunowi Sobczakom, a także choreografowi - Zygmuntowi Kamińskiemu. Wszystkie te elementy dopracowane w najdrobniejszych szczegółach składają się bowiem na całość, w której naprawdę łatwo znaleźć jakąś słabą stronę. Wśród widzów, którzy już zdołali "igraszki" obejrzeć lub dopiero to uczynią były i będą zapew­ne osoby pamiętające telewizyjną inscenizację tej sztuki, zaprezento­waną swego czasu w naprawdę doborowej obsadzie. I chociaż na pewno surowi preceptorzy nie uciekli od krytycznych uwag pod adresem swych wychowanków, to z satysfakcją można stwierdzić, że dyplomanci wypadają na scenie znakomicie.

Wspomniałam wcześniej o pu­łapkach czyhających na odtwór­ców ról poszczególnych postaci "Igraszek z diabłem". Bardzo łat­wo popaść tu w przesadę; jeden zbędny gest, niewłaściwa intonacja, mocniejszym głosem wypowie­dziana kwestia - i zamiast postaci komicznej mielibyśmy na scenie postać żałosną. Potrzeba dużego wyczucia i smaku, aby z tej na pozór łatwej i prostej sztuki nie zrobić zwykłego kiczowatego wido­wiska.

Wystarczy przecież uświadomić sobie, że na scenie widzimy bohate­rów ze świata realnego - księżniczkę Disperandę, jej służą­ca Kasię, zbója Sarkę-Farkę, Pustelnika Scholastyka, wędrującego dragona Marcina Kabata, którym towarzyszą zstępujące z niebios zastępy aniołów i diabłów, że wraz z bohaterem Marcinem schodzimy do piekieł, do królestwa samego Belzebuba. Młyn w którym straszy, diabeł w ludzkiej pos­taci, dybiący na dusze niewinnych a naiwnych dziewcząt marzących o szczęśliwym zamęściu, dzielny dragon ratujący te dusze przed wiecznym potępieniem - to tradycyjny bajkowy schemat. Jan Drda swoiście go wzbogaca, nasy­cając utwór specyficznym humo­rem. I w ten niepowtarzalny kli­mat trafiają doskonale zarówno aktorzy jak i realizatorzy spektaklu. Scenografia jest bajkowa, bajecznie kolorowa i gustowna. Kostiumy, w których ubrano aktorów - pomysłowe, zabawne i wdzię­czne. A światło i muzyka nawią­zująca tu i tam do znanych nam, popularnych utworów wraz z teks­tami - bez wyjątku dowcipnymi, stanowiącymi w kilku przypadkach niezwykle udane miniatury - dopełniają reszty.

"Igraszki z diabłem" dają akto­rom spore pole do popisu, z któ­rej to szansy wszyscy występujący na scenie korzystają. Najwdzięczniejsze zadanie przypada w udzia­le wszystkim diabłom i diabełkom, ale największą sympatię zdobywają bezsprzecznie dwa prowincjonalne diabły - Omnimor i Karborund czyli Genowefa Kołosowska i Elżbieta Ra­kowska. Ożywienie widowni wywołu­je też każdorazowe pojawienie się fertycznej, hożej wieśniaczki Kasi (Maria Durys) oraz zakłamanego pobożnisia - pustelnika (gra go Marian Czarkowski). Dynamiczna, umiejętnie operująca głosem Bry­gida Dworok jako wysłaniec pie­kieł - Lucjusz, przybierający róż­ne postacie i Ewa Gierlińska wys­tępująca w roli szczebiotki - kró­lewny zamykają w zasadzie listę bohaterów z pierwszego planu. W epizodach bierze udział liczna gru­pa adeptów, solistów i słuchaczy IV roku. Wszyscy oni zdają ten swój sceniczny egzamin bardzo dobrze.

Dwie godziny spędzone w atmos­ferze doskonałej zabawy, nie zmą­conej żadnym niepożądanym zgrzy­tem mijają niepostrzeżenie. Wycho­dzimy z teatru pogodni, zrelakso­wani, jakby nieco młodsi. Jesteśmy gotowi uwierzyć słowom finałowej piosenki zachęcającej do tego, by uwierzyć bajkom. Ja ze swej strony gorąco natomiast namawiam do od­wiedzenia Teatru Muzycznego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji