Artykuły

Pierwsza baletowa: Giselle

Przywykliśmy już do tego, że wido­wnia poznańskiego Teatru Wielkiego oklaskuje przy otwartej kurtynie chór operowy. Podczas sobotniej premiery "Giselle" Adolphe'a Adama, ten sam aplauz zgotowano corps de ballet, pre­zentującemu układy "przekazane" przez choreografa, Lilianę Kowalską.

Pierwszy, całowieczorowy spektakl baletowy nowej dyrekcji, był dobrym otwarciem, bo wychodzącym od źródeł klasyki. Pozwalał sprawdzić się i wszechstronnie zaprezentować zaró­wno solistom, jak całemu zespołowi. A przecież muzyka, skomponowana przez sprawnego rzemieślnika w cią­gu tygodnia, jest miejscami wręcz de­nerwująca, czego nie stonowała orkiestra prowadzona gościnnie przez Macieja Niesiołowskiego.

Główne partie powierzono Beacie Wrzosek i zaproszonemu z Teatru Ejfmana w Petersburgu - Igorowi Markowowi. Oboje byli wyborni - a zważmy, że role te wymagają nie tylko perfekcyjnego opanowania tańca kla­sycznego, ale również ekspresji aktor­skiej. Aby oddać w pełni zasługi pozo­stałych wykonawców, należałoby przepisać afisz - dlatego w tym miejs­cu jedynie kłaniam się wszystkim. A scenografowi Ryszardowi Kaji powtó­rzę, że bardziej udał mu się obraz sceniczny II aktu, prawdziwie roman­tyczny w nastroju, z nieoczekiwaną iluzjonistyczną głębią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji