Artykuły

W błędnym Kwadracie

Jest prawdą znaną, że widzowie chodzą do teatru najczęściej na komedie. W ten spo­sób wobec braku kontaktu z prawdziwym, wielkim dramatem spłycają się znacznie. Dlatego z prawdziwą radością odnotowuję fakt istnienia konspiracyjnego teatru dra­matycznego, działającego sprytnie pod pła­szczykiem teatru komedii "Kwadrat". Peł­niejszemu zakonspirowaniu służy teatrowi nazwisko Edwarda Dziewońskiego, które do­tychczas mechanicznie kojarzyło się nam z komedią, oraz patronat TVP.

A jednak fakty mówią za siebie. Gro­madka fanatycznych zwolenników teatru po­wagi prowadzi tam niewdzięczną pracę emisariuszy. Szczególnie udanym przedsię­wzięciem tej czcigodnej grupy jest zakon­spirowany dramat psychologiczny "Pepsie".

Jest to sztuka o subtelnym i niespełnio­nym uczuciu inżyniera po studiach u pro­gu kariery do małej Pepsie z ludu. Jest to, oczywiście, uczucie miłości. Jednak prze­paść społeczna czyni związek niemożliwym, wobec czego pełna taktu Pepsie usuwa się. Wszak nim się usunie, oddaje swoją drogą cześć pewnemu byznesmenowi, od którego zależy, droższa Pepsie niż jej honor, karie­ra zawodowa inżyniera. Decyzja jej jest tym trudniejsza, że z zawodu obyczaje ma lekkie. Inżynier, do pewnego czasu brutalnie korzystający z uczuć małej Pepsie, do­znaje gwałtownej przemiany wewnętrznej w kawiarni (patrz przemiana wewnętrzna bohatera w "Dziadach" czy w "Kordianie"). Jest to zatem sztuka neoromantyczna. Tak­że wskazuje na to tragiczny koniec - Pep­sie odchodzi z powrotem do marginesu spo­łecznego, gdzie czeka ją wiadomy koniec ("Opera za trzy grosze"), a inżynier pozo­staje ze swą okrutną żoną.

Aktorzy, trzeba przyznać, sprostali trud­nemu zadaniu. Tytułowa Pepsie jest właś­nie taka, jaka być powinna: pozornie sztucz­na i głupawa, a wewnątrz wulkan. Podo­bnie inżynier: pod płaszczykiem niezarad­ności i niskiej inteligencji kryje się spryt­ny, nie przebierający w środkach brutal, który dopiero po wewnętrznej przemianie zmieni charakter, co zresztą dla widza jest niezauważalne. Dwaj pozostali bohaterowie sztuki to psychopaci. Byznesmen to niebez­pieczny histeryk, który potrafi niszczyć do­kumenty zawodowe, by w chwilę później korzystać z nich, przerywając wstępną grę z Pepsie. człowiek zrywający poważne kon­trakty jak śliwki, a ulegający wpływom do tego stopnia, że poważne decyzje zawodowe zmienia pod wpływem immisio penis. Zły zaprawdę to przykład dla naszych rodzimych handlowców, od których słusznych decyzji zależy tak wiele w naszej gospo­darce. Służący Cyryl to niebezpieczny kleptoman, obdarzony na dodatek maniakalnie wielkim kompleksem winy. Żona inżyniera to obraz rozkładu moralnego starej arysto­kracji. Kobieta z rasą i nienagannymi ma­nierami, która w pierwszej sposobnej chwili chwyta się sutenerstwa. Zaiste, odrażający obraz społeczeństwa, na szczęście francus­kiego.

Sztukę napisała pod wpływem rozgorycze­nia francuska aktoreczka, Bruno, które to nazwisko historycznie kojarzy nam się z cierpieniem. Przekładu polskiego dokonała pani Frąckiewicz, solidarna w cierpieniu z autorką. Można się domyślać, że w prze­kładzie zostawiła też sporo bólu własnego.

Rezultat - wzruszający dramat psycholo­giczny, który wprost i bez cienia uśmiechu mówi o sprawach tak poważnych, jak kon­takty młodych inżynierów z prostytutkami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji