Artykuły

Śmiech i niespodzianka

Cztery linie budują kwadrat, po czterech premierach można mówić o linii "Kwadratu". Zwłaszcza, że znamy już tytu­ły trzech pre­mier następ­nych. Edward Dziewoński po­został wierny dawnym swym zainteresowa­niom, tyle że Feydeau i Mniszkównę (który­mi bawił nas w TV) podmienia konsekwentnie na ich współczesne odpowiedniki. Kogoś może ten styl gorszyć, mnie nie! Rozumiem na­wet i to, że skoro stary Feydeau umarł, a nowy się jeszcze wciąż nie narodził, skazani jesteśmy na kopiatorów. Panna Pierette Bruno kopiuje "Damę od Maksyma" wcale udatnie, a tym stwierdzeniem wyczerpałem właściwie wszystko, co można powie­dzieć o tekście "Pepsie".

Warto by co najwyżej dodać, że schemat bulwarowej farsy został tu doprawiony uncją liryzmu, która zwalnia nas z obowiązku rozliczania scenicznych bohaterów z logiki i mo­ralności. Oczywiście, gdyby nam ta­kie rozliczanie w ogóle przyszło na myśl! Nie przychodzi! Chcemy się ba­wić, a "Pepsi" stwarza ku temu oka­zję, sprawdza się po raz n-ty wypró­bowany mechanizm. Mąż, żona, ko­chanka, kochanek kochanki i - rzecz jasna - kamerdyner. Sytuacje się piętrzą, z nieoczekiwanych przechodzą w supernieoczekiwane, a wszystkiemu pomaga sam los, który na premierze prasowej kazał, by w trakcie dialogu pod aktorem załamał się fo­tel. Dziewoński ma szczęście nawet do przedmiotów martwych!

Mechanizm tej samej zabawy po­czyna też determinować zespół ak­torski. Dyrektor teatru pamięta o starym prawidle emploi, które po­maga widzowi w konsumpcji. Tu nie ma czasu na myślenie, każda minuta powinna być wypełniona zabawą. Poddani rygorom starego prawidła aktorzy "Kwadratu" osiągają spraw­ność, co pozwala im kontaktować się z publicznością, już nie grą, a kodem. Kod oznacza etatyzację talentów. Więc etat żony objęła Wanda Koczeska, etat sługi Jarema Stępowski, amantem refleksyjnym jest Włodzi­mierz Press, amantem grubociosanym - Andrzej Fedorowicz. Mechanizm został wprowadzony w ruch, widzowi pozostało jedynie prawo do śmiechu. Korzysta zeń. A równie ważne pra­wo do niespodzianki? Dziewoński, i o nim nie zapomniał! W "Pepsie" nie­spodzianka nazywa się Gabriela Kownacka i debiutuje w roli tytu­łowej. Debiutuje z wdziękiem.

Pewną sztywność w rozgrywaniu pierwszych dialogów można złożyć na karb tremy, potem - szczęścia! Załamał się ów fotel, trema prysła, Pepsie mogła nas oczarować prosto­tą, temperamentem, uśmiechem i... nogami. Ostatnie stwierdzenie nie jest złośliwe: o znaczeniu nóg w ko­medii i farsie mogłyby wiele powie­dzieć panie, których nazwiska są dziś już historią polskiej sceny. Może i debiut Kownackiej kiedyś do tej hi­storii wejdzie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji