Artykuły

W rocznicę wielkiej premiery

Dokładnie 60 lat temu, 9 kwietnia 1938 r., odbyła się w Teatrze Wielkim w Poznaniu polska prapremiera baletu "Harnasie" Karola Szymanowskiego. W czwartek obejrzeliśmy jego najnowsza realizację.

Tamta premiera sprzed lat była wielkim świętem muzyki polskiej i najpoważniejszym osiągnięciem poznańskiej sceny operowej przed II wojną światową. Na premierze czwartkowej uczczono pod Pegazem rocznicę tamtego wydarzenia, dając nową realizację "Harnasiów". Aby tradycji stało się zadość, dodano - jak wtedy - "Ognistego ptaka" Igora Strawińskiego.

Silna tradycja

Karol Szymanowski pisał "Harnasie" latach 1923-31, w okresie coraz większej fascynacji Tatrami i góralszczyzną. Jego bliskie, przyjacielskie kontakty z muzykami góralskimi, przede wszystkim z Bartusiem Obrochtą i jego kapelą, zainspirowały kompozytora i stworzenia baletu, dla którego kanwą są rytmy i melodie podhalańskie. To, fascynuje i porywa do dzisiaj, jest osobliwym połączeniem twardej, pierwotnej nuty tatrzańskiej z subtelną, liryczną osobowością artystyczną Szymanowskiego. Cytaty surowych melodii ludowych i formowane przez kompozytora na wzór autentyków ludowych melodie tworzą syntezę z ówczesnymi, nowatorskimi środkami warsztatowymi muzyki pierwszej połowy XX wieku.

Zanim ..Harnasie" trafiły do Poznania, były wystawiane poza Polską. W Pradze w roku 1935 miały swoją światową premierę. Głośna była realizacja paryska w roku 1936, z choreografią Serge'a Lifara, który przedtem przebywał Zakopanem, aby z bliska "posmakować" góralszczyzny i Tatr. Opera hamaka przedstawiła balet w roku 1937. Polskiej prapremiery "Harnasiów" Szymanowski, niestety, już nie doczekał (zmarł w 1937 r.).

W Poznaniu głównymi realizatorami byli: ówczesny dyrektor Teatru Zygmunt Latoszewski (dyrygent). Maksymilian Statkiewicz (choreograf) i Zygmunt Szpingier (scenograf). Ten ostatni w trosce o autentyzm szczegółów i sprowadził kapelusze góralskie aż z Nowego Targu. Główne partie tańczyli Jerzy Kapliński, Zofia Grabowska. Po wojnie publiczność poznańska oglądała "Harnasie" w roku 1947 pod dyrekcją Latoszewskiego, z Jerzym Kaplińskim i Barbarą Bittnerówna w rolach j głównych, oraz w roku 1969 pod dyrekcją Roberta Satanowskiego.

Prosta współczesność

"Harnasie" w najnowszym opracowaniu choreograficznym Emila Wesołowskiego, scenografii Borysa Kudlićki i z i kostiumami Ireny Biegańskiej stronią od bezpośrednich odniesień do tatrzańskiej "cepelii". Geometryczne, ostro zarysowane kontury turkusowo-granatowych płaszczyzn są bardzo oszczędnym tłem dla tancerzy, a góralska chata zasygnalizowana jest tylko skrótowo, przez skrzyżowane łuki powały. Nie ma ciupag, guniek, parzenic, wysokich zbójnickich czap i wielu innych atrybutów góralskiego kostiumu. Stroje można przyjąć jako ludowe, ubogie, ale niekoniecznie spod Tatr. Dzięki temu zabiegowi historia porwania młodej góralki (Beata Wrzosek) przez harnasia (Andrzej Adamczak) staje się bardziej uniwersalna, otrzymuje wymiar symboliczny, czy nawet archetypiczny. Choreografia wykorzystuje typowe dla Podtatrza "drobienia", skoki, obtańcowywania partnerów. Dużo jest także, zwłaszcza w partiach lirycznych, układów tanecznych luźno tylko powiązanych z wzorcami ludowymi, pomyślanych dość sztampowo. Zabrakło mi w nich jakiegoś zapamiętania się w tanecznym wirze, uniesienia poprzez rytm. pierwotniej siły czy pasji w ruchu i geście. Najbardziej góralska, chyba najbliższa idei utworu, pozostała muzyka prowadzona przez Krzysztofa Słowińskiego. Działo się tak zwłaszcza dzięki mocno brzmiącemu chórowi, pięknie wybrzmiewające-mu z UJ balkonu, i stylowo prowadzonej, jasnej kantylenie Józefa Kolesińskiego.

Blady ptak

"Ognisty ptak" Igora Strawińskiego, skomponowany w latach 1909-10 dla Baletów Rosyjskich Diagilewa jest dziełem solistycznie zbliżonym do kompozycji Szymanowskiego. Tutaj także impulsem dla kompozytora była tkanka narodowa: rosyjskie baśnie i legendy oraz ludowe motywy muzyczne. Poza realizacją z roku 1938, towarzyszącą polskiej prapremierze "Harnasiów", balet Strawińskiego gościł w Poznaniu jeszcze w okresie dyrekcji Roberta Satanowskiego. Zamysł choreograficzny był wtedy dziełem Conrada Drzewieckiego, obraz sceniczny autorstwa Barbary Jankowskiej. Tym razem zwrócono się aż do gości z Paryża: choreografa Andrzeja Glegolskiego i scenografa Jeana Jacquesa Le Corre'a. Glegolski dość swobodnie obszedł się z utrwaloną przez tradycję fabułą baletu, wprowadzając dodatkowe postacie, być może w trosce o symetrię układów baletowych. Mamy więc trzy Ogniste Ptaki, trzy Carewny, trzech Iwanów (Boh Trojcu ljubit?). Nie wzmacnia to ani ekspresji, ani dramatycznego przesłania - tym bardziej iż owe sztucznie wstawione "pas de trois" nie zawsze wykonywane są z idealną precyzją. Występuje też Serafin - chyba jako antyteza Ognistego Ptaka - obdarzony przez scenografa anielskimi skrzydłami tylko w Prologu, później przypomina raczej Apolla lub Hermesa, który znudzony uciekł z jakiegoś pomnika w dworskim parku i wmieszał się do baletowej fabuły. Układ taneczny jakby wbrew muzyce: wielobarwnej, pełnej urozmaiceń i zaskakujących kontrastów - nie ma w sobie nic z magii, fantastyki, bajkowości. Jest grzeczny, ułożony, a po trosze nudny. Pozbawiony temperamentu i żaru nic pozwala tancerzom odsłonić ich naturalnego wigoru i młodzieńczej werwy.

Dwa balety - dwa światy

Podczas gdy w "Harnasiach" obraz sceniczny zakomponowany jest bardzo oszczędnie, w "Ognistym ptaku" aż roi się od znaków i rekwizytów, które jednak nie tworzą wspólnej całości i trochę męczą. Ikona, pop, mniszki, świece, cerkiewne kopuły, urodziwe szpalery brzóz - wszystko to bardzo piękne, na dodatek otoczone pomysłową, zaskakującą grą świateł. Co chwilę coś się na scenie pojawia lub znika, ale widza pozostawia obojętnym. Tytułowy Ognisty Ptak (po rosyjsku to przecież Żar-Ptica) odziany jest w nieciekawą, biało-bladoczerwoną szatkę, pasującą bardziej do "Jeziora łabędziego". Sens działania i istnienia tej postaci przestaje być wyrazisty i rozmywa się w akcji.

Muzyka Strawińskiego tak bardzo w intencji kompozytora orgiastyczna, zmysłowa, pulsująca, tylko w końcowych fragmentach była fajerwerkiem i popisem orkiestry przygotowanej przez Krzysztofa Słowińskiego. Przypuszczam, że na dalszych przedstawieniach warstwa brzmieniowa będzie miała więcej potrzebnej swobody i temperamentu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji