Artykuły

Dyrektorowa lokalna

- Czuję się bardzo, bardzo, bardzo dorosłą aktorką w tradycji, ale w moim teatrze to doskonale funkcjonuje. Nie mam z tym problemu i mam nadzieję, moje koleżanki aktorki również. Bywa, że chodzę do nich zapytać o radę, jeżeli razem gramy i mam taką potrzebę, by wiedzieć "co ja spindoliłam". I one też przychodzą do mnie - mówi DOROTA KOLAK, aktorka Teatru Wybrzeże w Gdańsku.

Dorota Kolak (56 1.) studiowała w Krakowie, Igor Michalski (56 1.) w Łodzi. Poznali się w Kielcach. Dziś są małżeństwem z ponad 30-letnim stażem. Na swoje miejsce do życia wybrali Gdańsk. On właśnie objął stanowisko dyrektora Teatru Muzycznego w Gdyni. Ona od lat jest niekwestionowaną gwiazdą gdańskiego Teatru Wybrzeże, co oznacza dla nich koniec związku na odległość.

Po sześciu latach dyrektorowania pani męża w kaliskim teatrze dostał posadę dyrektora Teatru Muzycznego w Gdyni. Co to oznacza dla waszego związku?

- Dla mojego męża to świetna wiadomość. Kiedy rozmawialiśmy o tym, powiedział: "Czas wrócić do domu". Po sześciu latach jego pracy w Kaliszu, a wcześniej rocznej wędrówce po Polsce. Dla mnie to oznacza mnóstwo fajnych rzeczy, że wyjdziemy razem do kina, do teatru, że odwiedzimy naszą Operę Bałtycką razem, będziemy się częściej spotykać przy stole, że będziemy się cieszyć razem Wybrzeżem. I spadną nam rachunki za telefon, to na pewno! Jak to pięknie ujęli moi koledzy z teatru, do tej pory byłam dyrektorową zamiejscową, a teraz jestem miejscową (uśmiech).

Jak sprawdzał się mąż weekendowy?

- Prawda, że dotychczas prowadziliśmy raczej hotelowe życie. Bliżej Kalisza była Warszawa, gdzie intensywnie pracowałam, więc stała się miejscem naszych małżeńskich spotkań. Tu nam było bliżej do siebie niż do rodzinnego Gdańska.

Co tak doskonale cementuje wasz związek?

- Dzisiaj pod prysznicem właśnie się nad tym zastanawiałam i każda odpowiedź wydawała mi się albo niepełna, albo banalna. I wie pani do jakiego wniosku doszłam, że to chyba takie trzy cechy bardzo ważne. Po pierwsze determinacja - to znaczy trzeba wiedzieć, że chce się być razem. Po drugie cierpliwość, bo bycie ze sobą zwłaszcza w takim stadle aktorskim wymaga cierpliwości. Po trzecie morze tolerancji, bo my jesteśmy tak różni kompletnie z mężem, że ja dla jego wad, a on dla moich musimy się wykazywać morzem tolerancji. Trwamy chyba też dlatego, że tak różni jesteśmy od siebie. Igor jest "ojcomaciem", a ja bywam facetem w tym związku.

Co zrobić, aby takie pary nie przechodziły do minionej epoki, bo dziś perłowe gody to rzadkość?

- Trzeba ze sobą dużo gadać. Zawsze najpoważniejszą w naszym budżecie sumą były rachunki za telefon.

To serial "Radio romans" Was połączył?

- Skądże! Poznaliśmy się na trzecim roku studiów podczas warsztatów szkół teatralnych, które odbywały się w Kielcach. Przyjechałam wówczas do kogoś zupełnie innego.

A wyjechałam z kim innym.

- To jeszcze za dużo powiedziane (uśmiech), ale to był taki moment, w którym coś się zaczęło między nami dziać.

Romansujecie ze sobą?

- Mam wrażenie, że tak. Dostaję bardzo przyjemne SMS-y od mojego męża. Ostatnio powiedziałam mu, że wygląda sexy w zegarku.

- Barbara Horawianka, zaliczana w poczet heroin polskiego kina, powiedziała, że na szczęście przychodzi młode pokolenie aktorek, które są fantastycznymi "używkami" dla publiczności. Czy, Pani zdaniem, teatr trzeba będzie zdefiniować na nowo?

- Nie sądzę. Pracuję w teatrze od wielu, wielu lat i przez lata obserwuję, jak do teatru przychodzą młode, niezwykle zdolne aktorki. Jednym z obowiązków teatru jest to, że trzeba próbować przenieść na scenę tradycję i ona wcale nie musi być skostniała, głupia, zabawna, godna wyrzucenia do kosza. Trzeba próbować ją przenosić. Po prostu.

Na deskach macierzystego Teatru Wybrzeże występuje Pani od ponad trzydziestu lat. To staż równy Pani małżeństwu. Czuje się Pani gwiazdą?

- Nie. (uśmiech) Czuję się bardzo, bardzo, bardzo dorosłą aktorką w tradycji, ale w moim teatrze to doskonale funkcjonuje. Nie mam z tym problemu i mam nadzieję, moje koleżanki aktorki również. Bywa, że chodzę do nich zapytać o radę, jeżeli razem gramy i mam taką potrzebę, by wiedzieć "co ja spindoliłam". I one też przychodzą do mnie. Myślę, że to przenikanie się pokoleń jest bardzo istotne.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji