Artykuły

Elitarny burdel

"Pożar w burdelu" oswaja lęki, uczy zrywać maski i zachowywać dystans do samych siebie. Bywa dosadny - pisze Krzysztof Kwiatkowski w tygodniku Wprost.

Jest o nich coraz głośniej Pożar w burdelu szydzi i drwi ale inteligentnie,czyli pod prąd masowej rozrywki i na tym wygrywa. Mówią o nas różnie. Dom schadzek, dom złego prowadzenia się, dom diabła. Albo po prostu: le bordel artistique, czyli burdel artystyczny. I tu są przewidziane brawa" - jako burdeltata wita "klientów" aktor Andrzej Konopka. A potem wybucha "Pożar w burdelu", cykliczne show z pogranicza teatru, musicalu i kabaretu. Prowokujące, pełne absurdalnego humoru. A przede wszystkim zakorzenione w rzeczywistości. Kabaret powstał zaledwie półtora roku temu, a już zyskał miano jednego z najciekawszych przedsięwzięć na polskiej scenie. W rankingach wydarzeń teatralnych 2013 r. zajmował miejsca w pierwszej dziesiątce obok wystawień klasycznych tekstów. Wciąż nowe przedstawienia (czy jak je nazywają artyści: odcinki) gra na deskach Teatru WARSawy. W najbliższym czasie wystąpi gościnnie w Muzeum Historii Żydów Polskich i na deskach Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego.

Zaczynali bez budżetu w niewielkiej sali nieistniejącej już warszawskiej kawiarni Chłodna 25. - Nazwa "Pożar w burdelu" odzwierciedlała nasz stan ducha, umysłu i portfela - mówi o początkach jeden z twórców, reżyser i dramaturg Michał Walczak. - Ale też oddaje konwencję tego show. Przez dłuższy czas rozmawiałem z ludźmi, których spotykałem w różnych teatrach, że warto zrobić coś innego, niezależnego, co nie mieści się w granicach instytucji.

Pomysł pasował do klubu komediowego Chłodna. Tam Walczak spotkał się ze scenarzystą, autorem audycji radiowych i dziennikarzem Maciejem Łubieńskim, razem piszą wszystkie skecze. A wykonuje je burdeltrupa złożona ze świetnych aktorów teatralnych, profesjonalistów (w wieku od 28 lat do 45 lat) z doświadczeniem z najlepszych polskich scen, choć wciąż nieodkrytych. Do tego Lena Piękniewska, jedyna w zespole wokalistka. Choć śpiewają wszyscy. Razem udało im się obudzić Warszawę. A przynajmniej jej część.

WYPEŁNIĆ PUSTKĘ

Inteligentnej rozrywki nie ma w Polsce dużo. Kabaret kojarzy się dzisiaj z facetem w chuście, który udaje babę, albo z obwoźnymi spektaklami upadłych gwiazd telewizyjnych. Razem z "Szymon Majewski Show" zniknęły "Rozmowy w tłoku", których twórcy przedrzeźniali postacie życia publicznego i medialne dyskusje. Nawet noworoczna szopka przeszła do historii. - Moi znajomi rzadko sięgają po pilota, niektórzy w ogóle nie mają telewizora - mówi Maciej Łubieński. - Kiedy chcą się rozerwać, oglądają w laptopach amerykańskie seriale. Rodzima mainstreamowa rozrywka się wyczerpała. Może wypełniamy tę lukę?

Burdel ma przewagę nad telewizyjnymi show. Jego twórcy są bliżej publiczności i nie trzymają ich w ryzach telewizyjne standardy. Bo czy w skrojonym dla szerokiego odbiorcy programie można by sobie wyobrazić mszę perwersyjnego duszpasterza hipsterów?

- Kabaret to dla mnie nieskrępowana fantazja, szyderstwo, bezkompromisowość - kontynuuje Łubieński. - Mamy absolutną wolność. Jesteśmy grzeczni, ale łobuzerscy, tacy dżentelmeni z kastetem. Chcemy być bardziej niesforni niż inni.

Nie mizdrzą się do widza. Wymigają od niego znajomości aktualnych spraw i oczytania. Łatwiej tu znaleźć analogię z przedwojennymi i PRL-owskimi inteligenckimi kabaretami niż z telewizyjnymi biesiadami. Monologi i skecze przeplatają się z piosenkami. Spektakl toczy się w niezobowiązującej atmosferze, przy szmerze nalewanego wina i brzęku kieliszków. W Teatrze WARSawy jest ustawionych kilka stolików, przez cały spektakl działa bar. Prowadzący przedstawienie burdel-tata odwołuje się do zachowań widzów, a niektórych wywołuje do tablicy. Jeśli to ktoś znajomy - z imienia i nazwiska. Na początku klienci burdelu dostają listę przygotowanych numerów, ale w czasie występu trudno się połapać, który to punkt programu. Jeden skecz przechodzi w drugi, urywa się, znajduje kontynuację kilkanaście minut później. Czasem utwór może skończyć - zaplanowane bądź nie - oświadczenie wykonawcy: "Teraz idę do baru".

Nie brakuje żartów z samej "burdeltrupy" Na warszawskim placu Zbawiciela policja zgarnęła ludzi promujących słuchowisko radiowe Burdelu "Biedni strażacy patrzą na tęczę" (nieporównywalne zresztą z występami na żywo) za "noszenie munduru, którego nie mieli prawa używać", właśnie strażackiego. W napisanym potem skeczu o to wykroczenie zostaje posądzona Święta Mikołaj - burdel należy do epoki gender. Można sobie wtedy przypomnieć Piwnicę pod Baranami, gdzie pod auspicjami Piotra Skrzyneckiego krakowscy artyści wyśpiewywali mandaty i rządowe rozporządzenia, z dekretem o wprowadzeniu stanu wojennego włącznie.

GENDER I KREDYTY

Tyle że zmieniły się czasy. W PRL śmiech był bronią i oazą wolności.

- Dzisiaj gra toczy się o inną stawkę - odpowiada Łubieński. - Ale zawsze jest jakiś balon, który trzeba przekłuć.

Tak właśnie robią twórcy "Pożaru..." Drwią ze wszystkiego, co ich drażni w otaczającym świecie. Na podstawie ich spektakli można sporządzić listę polskich śmieszności.

Burdelowcy uwidaczniają nowomowę medialną, choćby w relacjach reporterki Burdel TV i pseudoserialach. Na scenę triumfalnie wkraczają terapeuta (także budynków, przytulający przez pół występu kolumnę Pałacu Kultury) i lekarz, parodiując język, jakim mówi się dzisiaj o psychice i ciele. Ostrze satyry tnie reprezentantów różnych opcji. Kościół, "patriotów" z Marszu Niepodległości, ale też aktywistów miejskich czy dowodzone przez "mesjasza Sławka" środowisko Krytyki Politycznej, które przekonuje hipsterów: "Systemowi damy radę, ruszmy się na barykadę". Każdy odcinek "Pożaru w burdelu" to komentarz do wydarzeń, którymi żyje Polska. W najnowszym programie, w miasteczku Wilanów, częstym miejscu zamieszkania młodych pracowników korporacji, Paula i Zdzisław zaczynają "fusion wigilię" i odkrywają, że ich ukraińska pomoc domowa wyjechała na Majdan. Pojawia się tu też przedszkole, w którym "wiele z dzieci to resortowe dzieci. Ich rodzice budowali PRL, a one zajmują eksponowane stanowiska w mediach". Do placówki wpada ksiądz tropiący gender i próbujący się oprzeć "kuszącym" go wychowankom.

Pojawia się również gender we własnej osobie, śpiewając piosenkę "Gender in the Night". I samotny poseł, który z dala od domu pracuje nad projektem ustawy, póki porywy serca nie zaprowadzą go w odmęty nocy.

Najmocniej obrywa się, oczywiście, rządzącym.

- Władza zawsze powinna dostawać klapsy, innej postawy nie rozumiem - mówi Łubieński.

W referendalnym odcinku pokazali ratusz jako dwór Hanny Gronkiewicz-Waltz, gdzie nadwornego błazna zastąpił nadworny specjalista od PR. Oprócz wydarzeń z pierwszych stron gazet w przedstawieniach pojawiają się zmory współczesnej Polski. Śmieciowe umowy, kredyty, strach przed utratą pracy. "Chcę na etat" - śpiewa Ania z Polski do swojego szefa, a komornik puka do drzwi Pauli i Zdzisława z piosenką "Nie stać was na Warszawę, na croissanty, lunche i kawę". Odcinek "Gorączka powstańczej nocy" był poświęcony obchodom rocznicy powstania warszawskiego - zawłaszczaniu pamięci, polityce historycznej. Oczywiście w lekkiej, burdelowej formie.

PAŃSTWO-MIASTO

Nie boją się zarzutu, że są lokalni. Dzisiaj zakorzenienie w miejscu jest w cenie, kwitnie aktywizm, uczymy się dbać o niewielkie społeczności. Twórcy "Pożaru..." odwołują się do modnych knajp i zabytków, bohaterowie przemierzają znane ulice albo spacerują nad Wisłą. Portretują Warszawę i jej mieszkańców. Tygiel, w którym mieszają się ludzie z całego kraju. Jedni tu się wychowali i z dumą obnoszą się z rodowodem, inni przyjechali z mniejszych miast. Są lemingi, hipsterzy, słoiki. Sami członkowie burdelowego zespołu pochodzą z różnych zakątków Polski: Radomia, Jarosławia, Bielska-Białej, Białegostoku. I na scenie autoironicznie odwołują się do swoich korzeni.

Stolica staje się soczewką, która skupia aktualne problemy. W przewrotny sposób "Pożar..." odbija nasze sny, które przejmuje -my z popkulturowego wyobrażenia szczęścia. W jednym z największych hitów Burdelu, powtarzanych jako bis podczas każdego przedstawienia, dziewczyna w kinie wzdycha do Ryana Goslinga i proponuje mu tour po mieście - od Łazienek, przez klub Plan B, aż do Muzeum Powstania Warszawskiego. W innym mężczyzna marzy, by polecieć w balonie reklamowym, który rzeczywiście niczym w komedii romantycznej unosił się nad Wisłą.

- Warszawa jest niespójna - mówi Walczak. - Panuje tożsamościowy bałagan, miasto staje się areną starć społecznych i politycznych, które narastają. Mam nadzieję, że w czasie spektaklów tworzy się rodzaj wspólnoty. Chciałbym, żeby nasz śmiech rozładowywał napięcie, oczyszczał atmosferę.

A czy zdarzają się obrażeni? Zawsze. Podobno gdy po abdykacji Benedykta XVI zainscenizowali konklawe, w połowie przedstawienia salę opuścił europoseł Michał Kamiński.

- Dla mnie to OK - komentuje Łubieński. - Czuł się niekomfortowo w środowisku, które rechocze ze spraw religijnych. Ale większość ludzi, wybierając się na przedstawienie o nazwie "Pożar w burdelu", wie, czego się spodziewać. Nie oczekuje kółka różańcowego ani akademii patriotycznej.

A Michał Walczak dodaje:

- Nie wszyscy kupują tę burdelową formę. Ale przecież nie możemy się wyłącznie podobać. Wolimy prowokować dyskusje i wyciągać z nich wnioski. Najgorsze dla nas byłoby zatrzymanie się na pozycji ciepłych, pogodnych błaznów.

Burdel się rozrasta. Na widowni nie dominują już znajomi wykonawców i warszawka. Obok pokolenia 30 -latków coraz częściej siadają przy stolikach seniorzy, ubrani, jak dawniej do teatru, w garnitury. I dobrze reagują na żarty, choć nie ulega wątpliwości, że to rozrywka dla ludzi ze specyficznym poczuciem humoru i dużym dystansem. Zwłaszcza że autorzy szykują dla muzeum odcinek o stosunkach polsko-żydowskich.

"Pożar..." oswaja lęki, uczy zrywać maski, które nakładamy, zachowywać dystans do samych siebie. Bywa dosadny. "Witam serdecznie, rączki całuję, a kto nie zapłacił przed wejściem, jest chujem" - lubi powtarzać burdeltata. Ja miałem wejściówkę dziennikarską. Darmową.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji