Jakiś i Pupcze nie są z Anatewki. Przypowieść o życiu z Izraela
"Jakiś i Pupcze" w reż. Piotra Szczerskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Agnieszka Gołębiowska w Gazecie Wyborczej - Kielce.
Świat to nie salon piękności, a pojawienie się księżniczki tylko pogłębia smutek istnienia. Polską prapremierę sztuki Hanocha Levina "Jakiś i Pupcze" w reżyserii Piotra Szczerskiego przygotował Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach.
Rodzice Levina pochodzili z Końskich i Opoczna, szczęśliwie wyjechali z Polski przed wojną. Izraelski dramaturg nie mówił po polsku, ale nasłuchał się naszej mowy od matki. Stąd nazwiska bohaterów: Jakiś Huszpisz i Pupcze Chrupcze, a także nazwy miejscowości - rzecz dzieje się bowiem w trójkącie zamkniętym sztetlami o nazwach Paluszki, Palaczynki i Flaczki.
Miasteczka nie przypominają Anatewki. Nawet kot tu ziewa i myśli o emigracji. Bohaterom zaś daleko do rodziny Tewje Mleczarza z musicalowej wersji "Skrzypka na dachu". Owszem, sztuka wpisuje się w tradycję opowieści o swataniu, ale mamy do czynienia z najbrzydszą parą świata, więc z ożenkiem kłopoty dopiero się zaczynają.
Śmiejemy się z przezabawnych korowodów Huszpiszów, Chrupczów i reszty zaangażowanych w przedsięwzięcie postaci, które pielgrzymują a to do masażystki artystycznej, a to do prawdziwej księżniczki, aby za wszelką cenę dopomóc nieszczęsnej parze w skonsumowaniu związku. Ale śmiech podszyty jest smutkiem. I nie chodzi tylko o współczucie dla brzydkiego Jakisia (Dawid Żłobiński), niemającego pieniędzy, którymi mógłby zakryć brzydotę, i dla szpetnej Pupcze (Zuzanna Wierzbińska), która marzy o okruszkach rozsypywanych po kątach przez potomstwo, i dla nędznej egzystencji reszty bohaterów.
Ascetyczna scenografia Hanny Szymczak, kostiumy, pobielone twarze bohaterów, którzy być może już są duchami, i niepokojąca muzyka Zygmunta Koniecznego sprawiają, że wciąż w tyle głowy mamy świadomość, iż ekspres relacji Paluszki - Palaczynki koniec końców zamiast na stacji zabłoconego sztetla zatrzyma się przy rampie w Auschwitz opisywanej przez Tadeusza Borowskiego.