Artykuły

USA. Polka na castingu do "Gwiezdnych Wojen"

Agnieszka Więdłocha, aktorka Teatru im. S. Jaracza w Łodzi, wzięła udział w castingu do filmu "Gwiezdne wojny: epizod VII".

Agnieszka Więdłoch a, aktorka znana z Czasu Honoru iLekarzy, choć jest z pokolenia Y, nie ma konta na Facebooku, a od SMS-ów woli spotkanie ze znajomymi w realnym świecie. Na co dzień nieśmiała i wrażliwa, zupełnie inna na planie. Chętnie biega i pomaga innym, czasem te dwie rzeczy łączy. Celowo nie robi planów, ale chwyta okazje w locie. W rozmowie z iWoman.pl opowiada o własnym sposobie na twardy show biznes i życie.

iWoman.pl: Mimo młodego wieku, widać Panią w wielu produkcjach. To wynik planu na siebie, czy intuicji?

Agnieszka Więdłocha: Może zabrzmi to nieodpowiedzialnie, ale nigdy nie robię planów. W przeszłości, jeśli coś sobie zakładałam, to niekoniecznie mi wychodziło. Boję się rozczarowań, zawodu. Wolę nagle zaryzykować i schwytać szansę w locie. Staram się po prostu być czujną na to, co przynosi mi los. Zdaję sobie sprawę z tego, że szczęściu trzeba pomagać. Cały czas staram się jednak mądrze wybierać, uczę się też odmawiać, ale przy tym kieruję się właśnie intuicją.

Zdarzyło się Pani zrobić coś szalonego, zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę?

Tak! Niedawno pojechałam na casting do Londynu do najnowszych Gwiezdnych Wojen, które zamierza nakręcić wytwórnia Disneya. To był impuls, rzuciłam wszystko i wsiadłam w samolot. Przekonał mnie do tego znajomy, bo mimo wszystko jestem osobą niepewną siebie i nieśmiałą. Pełno we mnie sprzeczności (śmiech). Jednak stwierdziłam, że może warto spróbować. To było niesamowite doświadczenie i nie żałuję tego. Tym bardziej, że w tłumie kilku tysięcy osób zostałam zauważona. To bardzo budujące. Potwierdza też, że warto nie bać się podejmowania zaskakujących decyzji.

Dobrze jest mieć takich znajomych, którzy dodają wiary w siebie.

To prawda! Mam grupę świetnych przyjaciół, kumpli z osiedla, którzy na przykład zdopingowali mnie do tego, żebym zdawała do Szkoły Filmowej w Łodzi. Gdyby nie oni, nie poszłabym ani na drugi, ani na trzeci etap egzaminów. Nie czułam wtedy, że jestem wystarczająco przygotowana, planowałam zdawać za rok. To było szaleństwo, tym bardziej, że u mnie w rodzinie wszyscy mają raczej praktyczne zawody. Oni jednak przekonali mnie, że nie ma na co czekać, tylko trzeba chwytać byka za rogi. Bardzo dodali mi wiary w siebie. I tak udało mi się dostać do łódzkiej filmówki.

I to za pierwszym razem. Inaczej być może zostałby Pani stomatologiem. Bo taka podobno była alternatywa.

Mimo wszystko myślę, że jako dentystka byłabym świetna! (śmiech) Bo dlaczego, nie? Czasem mi tego żal, bo zdaję sobie sprawę z tego, że wybierając obecną drogę, zamknęłam sobie tamtą możliwość.

Znane są jednak przykłady zmiany zawodu. Choćby Ada Fijał, która była dentystką, a przeszła do show biznesu.

To fakt, ale wydaje mi się, że jednak odwrotna droga byłaby dużo trudniejsza. Zresztą nie wiem, co działoby się ze mną, gdybym nie dostała pracy jako aktorka jeszcze w trakcie studiów. Występowałam w teatrze, a także już wtedy zagrałam w serialu Czas honoru. Zostałam też zaangażowana do filmu Komisarz Blond i Oko Sprawiedliwości. Potem pojawiły się kolejne propozycje. Jeśliby tego by nie było, to nie wiem czy nie zajęłabym się czymś innym. I być może poszłabym jednak na tę stomatologię. Teraz kiedy już jestem w aktorstwo zagłębiona, przyzwyczajona do nieregularnego trybu życia, podróżowania, nie wiem czy potrafiłabym się przestawić.

W zawodzie jest jednak spore ryzyko: czy dostaniemy kolejną propozycję? Jest ktoś kto pomaga podejmować decyzje, na kim Pani polega?

Bardzo trudno jest odmawiać, odnaleźć się w gąszczu tego wszystkiego. I bywa to stresujące. Tym bardziej, że nie ma się pewności czy i kiedy dostaniemy kolejną. I jaka ona będzie. To jest ryzyko wpisane w ten zawód. Nie zawsze jest łatwo zrezygnować z roli, która może nam dać spore pieniądze i popularność, choć nie jest to wybitnie ambitny projekt. Jednak kiedy decyduję o tym, nie potrafię kalkulować na zimno. Zdaję się na to co mi w środku gra i zdanie moich bliskich. Zawsze konsultuję się z osobami, którym ufam. Mam grupę przyjaciół, niekoniecznie związanych z show biznesem. Oni mają sporą wiedzę, wyczucie. Pytam ich o zdanie, co o tym myślą i sądzą. Potem decyduję.

Nie każdego młodego aktora jednak stać na to, by zrezygnować z udziału w dochodowym serialu. Pani po roku zrezygnowała z udziału w M jak miłość.

To nie była trudna decyzja. Po prostu czułam, że doszłam do jakiegoś punktu, że się nie rozwijam. Zrozumiałam, że potrzebuję czegoś innego i że chcę się iść w innym kierunku. Dlatego zrezygnowałam z długodystansowego serialu, który aktorowi daje między innymi stały dochód. To było ryzyko. Poza tym staram się nie używać słowa nigdy. Bo życie weryfikuje wiele spraw.

Nieśmiałość nie przeszkadza w byciu aktorką?

Jestem taka prywatnie, w gronie nieznanych mi osób. Na scenie jestem inną osobą. To tak jakby przestawić dźwignię. Kiedy mam w głowie postać, którą mam odegrać, to dostaję jakiejś siły, wewnętrznego impetu. I wtedy we mnie nie ma nieśmiałości. Nieraz znajomi aktorzy pytają: Więdłoszka, nieśmiała?Niemożliwe! (śmiech)

Kadr z filmu Czas Honoru

Któraś rola była szczególnie trudna, utkwiła w świadomości, psychice?

Trudno mi wskazać jedną z nich, bo przejmuję się każdą. Pamiętam, że rola w Sybieriadzie polskiej, gdzie zdjęcia trwały przez rok, była wyjątkowo trudna. Zdjęcia kręciliśmy pod Warszawą i w Cedyni. Było bardzo zimno. Moja rola nie należała do łatwych, a Cynia to najsmutniejsza postać w całym filmie. Dodatkowo miałam wtedy wiele na głowie, nie tylko ten projekt. Moja postać wymagała szczególnej charakteryzacji i potrzeba było na to trochę czasu. Byłam rzeczywiście strasznie wykończona po zakończeniu produkcji.

Do tej pory odchorowuję nawet najmniejszą rolę. Czasem stresuję się nawet występem w telewizji. Jestem typem człowieka, który przejmuje się wszystkim za bardzo. Typowy wrażliwiec, bez skóry słonia. Staram się nad tym pracować, ale nie jest to łatwe. Zdarza mi się źle spać w nocy, jestem pobudzona, nerwowa. Po jakiejś roli, jestem smutna, czuję w sobie pustkę, że dałam z siebie bardzo wiele, zastanawiam się czy było warto, jaki będzie efekt końcowy. Tego typu emocji, przemyśleń jest we mnie sporo. Nie mam tak wielkiej świadomości siebie, jak dojrzali aktorzy. Cały czas uczę się, aby jak najmniej dotknąć siebie i jednocześnie jak najwięcej przekazać widzowi.

Jakie ma Pani sposoby na odnalezienie siebie i spokoju po wyczerpującym występie?

Hm... zaskoczę, ale ja po prostu siadam wtedy w fotelu i namiętnie czytam książki, oglądam filmy. To jest coś, bez czego nie mogłabym żyć. Bardzo cenię sobie twórczość Isaaca Singera. Podobają mi się też książki Mario Vargasa Llosy oraz Herty Muller. Cenię sobie kino koreańskie, bo jest oparte na ciekawych scenariuszach, świetnie poprowadzone i doskonale aktorsko zagrane. Te filmy mają dusze.

Wówczas też nadrabiam zaległości w spotkaniach z przyjaciółmi, mamą. Idę na daleki wyciszający spacer. To jest mój reset, sposób na odreagowanie roli.

A imprezowanie?

Pewnie, że imprezuję. Bardzo lubię muzykę klubową, soul, rock, elektroniczne brzmienie. I zabawę w dużej grupie ludzi, bo tam mogę się poczuć anonimowo, poczuć się swobodnie. Staram się unikać sytuacji, kiedy ktoś mnie rozpoznaje, prosi o zdjęcie lub autograf. Wtedy wiem, że jestem na tzw. cenzurowanym. Mam swoje ulubione miejsca, kluby i kawiarnie, gdzie czuję się dobrze. To kilka klubów w stolicy i jedno ulubione miejsce w Łodzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji