Artykuły

Gombrowicz niezwyciężony

"Kronos" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Henryk Mazurkiewicz w serwisie Teatr dla Was.

Gombrowicz nie tylko, a być może nawet nie tyle, "wielkim poetą był", ile był po prostu wielkim. Wielkim myślicielem, który Wielkie tematy w dobrym sosie literackim podać umiał, m. in. ten, że z Wielką podejrzliwością do wszystkich Wielkości przez duże "W" należy podchodzić. Taki sobie gigant ten Gombrowicz, który nawet zza oceanu spoglądając na Staruszkę Europę więcej w niej widział i więcej rozumiał niż ci, którzy swoimi nóżkami Stary Świat deptali. Taki sobie tytan ten Gombrowicz, prawdziwa zgroza Olimpu intelektualnego. Jak każdy kolos, cierpliwie czeka na dostojnego przeciwnika, żeby po raz kolejny sprawdzić, czyżby przypadkiem nogi jego nie są z gliny, czy być może, są to już tylko nóżki wyżej wspomniane. Czekał, czekał aż nareszcie się doczekał innego tytana o imieniu Kronos.

"Słodko, słodko otrząsnąć pył z obuwia i odchodzić nie pozostawiając nic za sobą, nie, nie odchodzić, ale iść... [...] Odchodzić idąc, iść odchodząc i nie czuć nawet wspomnienia"[1].

Wydany w maju tego roku Kronos jest dziełem wyjątkowym. Są to zapiski sporządzane przez pisarza w ciągu kilkudziesięciu lat. "'Kronos to opis czasu (chronos), w którym żył Gombrowicz, widziany przez niego samego. To jest tak jakby Gombrowicz pisał do siebie samego" - mówi w jednym z wywiadów wybitny znawca Gombrowicza i zarazem jeden z redaktorów książki, prof. Jerzy Jarzębski[2]. Przez 43 lata to niesamowite, pozbawione tematów tabu, zapisane w telegraficznym skrócie kalendarium najbardziej intymnych wydarzeń czekało na publikację, schowane pod łóżkiem wdowy po pisarzu. "To najbardziej osobista, obiektywna opowieść o życiu Gombrowicza. Najlepiej czytać ją równolegle z Dziennikiem. Jeżeli Dziennik jest rodzajem autokreacji artystycznej, to Kronos pokazuje materię, na podstawie której ta autokreacja powstała. W Dzienniku Gombrowicz jakby mówi , w Kronosie: " - mówi Rita Gombrowicz. Od razu przypominają się pierwsze zdania Wyznań Rousseau: "Imam się przedsięwzięcia, które dotychczas nie miało przykładu i nie będzie miało naśladowcy. Chcę pokazać moim bliźnim człowieka w całej prawdzie jego natury; a tym człowiekiem będę ja"[3]. Jakże się mylił poczciwy Jan Jakub odnośnie swoich naśladowców.

"Normalność jest linoskoczkiem nad otchłanią anormalności. Ileż utajonego szału zawiera zwykły porządek [...]" .

Są też głosy krytyczne; i tak literaturoznawca prof. Michał Głowiński mówi, że "Gombrowicz nie pisał tej książki ani jako powieści, ani jako regularnego dziennika, więc wmawianie, że to nieznane dotąd wielkie dzieło, oceniam jako zabieg reklamowy mający przyczynić się do wzrostu sprzedaży. Prawdopodobnie teraz Kronos kupowany jest głównie ze snobizmu i z dezorientacji tych, którzy będą się w nim doszukiwać głębi. Tak właśnie zadziałała machina promocyjna, którą wydawnictwo rozpętało"[4]. Osobiście zgadzam się z taką diagnozą, lecz abstrahując od okoliczności promocyjnych stawiam przed sobą pytanie: kim jest Gombrowicz po Kronosie? Dla mnie - tym samym tytanem, tylko że uwięzionym w Tartarze własnej cielesności, zagubionym wśród imion, kwot i dat. Cierpi, nudzi się, romansuje, zdradza, przeklina, choruje, leczy się, pamięta i zapomina. Nic co ludzkie nie jest mu obce.

"Nieszczęsna pamięci, która każesz widzieć, jakimi drogami doszliśmy do obecnego stanu posiadania!"

Jednak dla Krzysztofa Garbaczewskiego Kronos tak naprawdę jest tylko pretekstem, tylko hasłem. Z tych pokreślonych kartek, usianych drobnym makiem wspomnień, w spektaklu pozostał jeden mały listek, listek powiedziałbym figowy, którym reżyser niezręcznie-nieumiejętnie stara się przykryć-ukryć wielki wstyd tego czegoś, co na scenie się dzieje. Nie chcę być złośliwym, ale kiedy w programie przeczytałem o tym, że autor wybierając teksty do realizacji szuka w nich "czegoś niemożliwego", czegoś, co "przekraczałoby jego wyobraźnię na temat ich realizacji", czyli szuka tekstów, które "nie wie, jak zrealizować", pomyślałem sobie, że być może nadszedł już czas z tej metody zrezygnować. "Na spektaklu obserwuję reakcje widzów z wielkim zaciekawieniem - zwierza się Garbaczewski - i czasem też z wielkim bólem, ponieważ boję się, kiedy coś idzie nie tak, że mógłbym ich oszukać. Chciałbym, żeby teatr, który robię, był w stanie widza poruszyć"[5]. Chęć chęcią, ale to, co zobaczyłem na scenie Teatru Polskiego, nie zdołało mnie wzruszyć, co więcej, poczułem się oszukany. Nie, nie otwierającym przedstawienie napisem "spektakl odwołany", lecz tym, że wśród blasku folii, wśród poszczególnych aktorskich Kronosów i szczypty autoironii w postaci monologu Adama Szczyszczaja, zabrakło mi najzwyklejszej mozolnej pracy, czystego rzemiosła, umiejętności realizowania własnych pomysłów. To, co zobaczyłem nazwałbym szkicem, pewnym zarysem, pomysłem pomysłu i dalej bezokoliczniki i równoważniki zdań mojego własnego Kronosu, który, jak się domyślam, nikogo nie obchodzi

[1] Cytaty kursywą pochodzą z "Ferdydurke" W. Gombrowicza

[2] http://culture.pl/pl/wydarzenie/kronos-nieznane-dzielo-gombrowicza [21.12.2013]

[3] Jean Jacques Rousseau, "Wyznania", tłum. T. Boy-Żeleński, Zielona Sowa, Kraków 2003, s. 21

[4] http://www.wprost.pl/ar/405649/Glowinski-Kronos-Gombrowicza-nie-nadaje-sie-do-czytania/ [21.12.2013]

[5] Program spektaklu Kronos

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji