Artykuły

Ciężkokostrawna lekcja o jedzeniu

"Bierzcie i jedzcie" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Centrum dowodzenia: jelito grube. Wróg: miażdżyca, cholesterol i... zmodyfikowana soja.

Cel: smukła sylwetka i modny tryb życia. Ale czy modny znaczy zdrowy? O tym opowiada najnowszy spektakl teatralnego duetu Strzępka & Demirski pt. "Bierzcie i jedzcie"

Był to chyba jeden z najbardziej wyczekiwanych spektakli tego roku: słynna para zarówno w życiu, jak i na scenie, laureaci Paszportów "Polityki", po dwóch latach od zrealizowania "Położnic Szpitala św. Zofii" wraca na Górny Śląsk. Wizerunkowo dla Teatru Rozrywki był to zabieg co najmniej obiecujący. Na sobotnią prapremierę zjechało pól teatralnego światka, śmietanka towarzyska regionu, obecni byli nawet włodarze miasta i województwa. Taki komplet ważnych gości zdarza się niezbyt często. W Chorzowie się udało, bo wszystkich przygnała ciekawość, a każdy zapewne zadawał sobie pytanie, czy "Bierzcie i jedzcie" powtórzy - umiarkowany co prawda, ale zawsze - sukces "Położnic Szpitala św. Zofii". Zatem czy najnowsza propozycja Moniki Strzępki to strzał w dziesiątkę? Zdecydowanie nie.

Wchodzących na salę widzów zamiast kurtyny "witał" ogromny ludzki tyłek, wypięty w stronę widowni. Z boku sceny siedziała aktorka wydająca z siebie głośne, wzmocnione mikroportem odgłosy puszczania bąków. Ta niesmaczna "uwertura" była zapowiedzią konwencji reszty spektaklu, który, mówiąc krótko, jest teatralnym wygłupem na niskim poziomie, z żartami znacznie przekraczającymi granice dobrego smaku.

Rzecz, z małymi wyjątkami, dzieje się w większości wewnątrz układu pokarmowego człowieka - w jelicie grubym. Bohaterami są więc nasze wnętrzności, enzymy etc. Jest Serce i Serotonina, Cholesterol i wysoce zmodyfikowana Soja, są Blaszki Miażdżycowe i Komórka Nowotworowa. Sęk w tym, że rozmowy między nimi się nie kleją, akcja toczy się z trudem, muzyki i piosenek jak na lekarstwo, a scenki nie kończą się puentami. Na scenie roi się od postaci, których "imion" i funkcji trzeba się domyślać, mimo że na ścianie wyświetlają się informacje, czy akcja toczy się wewnątrz, czy na zewnątrz organizmu.

To ponadtrzygodzinne widowisko niebędące ani spektaklem dramatycznym, ani też szumnie zapowiadanym musicalem jest niczym więcej jak jednym wielkim gagiem, zabawą na żenująco niskim poziomie teatralnym i literackim.

Utrzymana w konwencji slapstickowej opowieść o problemach gastryczno-psychicznych skromnego biologa staje się z minuty na minutę coraz bardziej ciężkostrawna. Oprócz tego jest po prostu niesmaczna i - co najgorsze - nudna.

Zakończenie spektaklu kompletnie różni się od całości. Zanika komizm sytuacyjny, kończą się gagi i dowcipy. Klimat spektaklu ulega radykalnej zmianie, kończąc się moralizującym protest songiem, w kontekście charakteru przedstawienia zupełnie niestosownym, o umierających z głodu dzieciach w krajach Trzeciego Świata.

To zakończenie nie pasuje zupełnie do wcześniejszej konwencji spektaklu, choć taką taktykę właśnie Strzępka i Demirski lubią obierać - finalnie zaskoczyć widza, sprawić, by poczuł się mało komfortowo. Tak naprawdę bowiem "Bierzcie i jedzcie" nie jest tylko spektaklem o jedzeniu, ale - jak zwykle w przypadku tego duetu - kolejną próbą krytyki współczesnego stylu życia i sposobu myślenia o jedzeniu.

Okazuje się, że obowiązujące normy żywieniowe są nam wpajane przez wielkie koncerny produkujące jedzenie po to, aby się ono sprzedawało. Pomocą w ogłupianiu ludzkości służą rządzący światem politycy i koncerny farmaceutyczne. Wszyscy czerpią z tego procederu duże pieniądze, bo przecież tak naprawdę o to tylko chodzi.

W efekcie "Bierzcie i jedzcie" to kolejny w dorobku Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego spektakl-bluzg na wszystko, czym żyje współczesny świat. Wyjściem z tej patowej sytuacji może być powrót do natury, ponowne związanie się z tradycją, przywrócenie dawnych nawyków. To zapewne wszystko prawda, tylko czy do zakomunikowania nam takich "niusów" nie wystarczy program publicystyczny, artykuł w gazecie codziennej lub co najwyżej, jeśli już ma być śmiesznie, kilkuminutowy skecz?

W tym przegadanym, niemiłosiernie dłużącym się spektaklu (na pewno nie musicalu) jest jednak kilka jasnych punktów. Przede wszystkim na uwagę zasługują kreacje aktorskie, zwłaszcza kobiece: Alony Szostak jako ponętny Cholesterol, Izabelli Malik w roli Serotoniny, Marty Tadli jako Cukru i Elżbiety Okupskiej kreującej Gen Tradycji. Interesująco wypada także strona scenograficzna, zwłaszcza pomysłowo zaprojektowane kostiumy, czasem budzące skojarzenia z poprzednimi realizacjami Strzępki.

Wychodzący ze spektaklu znudzony, zażenowany i zniechęcony widz zapewne tak jak ja zada sobie pytanie: czy dyrekcja Teatru Rozrywki wiedziała, jaki materiał będzie realizowany w jej teatrze? Czy świadomie wyraziła zgodę na to "dzieło"? I czy w przyszłości będziemy zdani na tego rodzaju teatr? Mam nadzieję, że niebawem otrzymamy odpowiedź na to pytanie. Oby negatywną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji