Artykuły

Jedz, co chcesz

- Nasze potrzeby konsumenckie i żywieniowe, a więc i zdrowotne, są kształtowane na potrzeby wielkich koncernów produkujących leki i jedzenie - mówi reżyserka Monika Strzępka przed premierą sztuki "Bierzcie i jedzcie" w Teatrze Rozrywki w Chorzowie.

Marta Odziomek: Skąd pomysł na zainteresowanie się tematyką jedzenia, odchudzania, diety, zdrowia itd.?

Monika Strzępka: To dziwne, że dotąd teatr na poważnie nie zajął się tym tematem. Sprawy żywienia, dietetyki, zdrowia i kulinariów są aktualne jak nigdy dotąd. Nie znam osoby, która nie stosowała nigdy żadnej diety. Nie znam nikogo, kto nie ma w kuchni przynajmniej jednej książki kucharskiej. Media są pełne programów typu "Top Chef", a recenzenci kulinarni stali się nagle celebrytami najwyższego pożądania.

Oczywiście nasze osobiste doświadczenia związane ze zdrowiem, a przez to i z odżywianiem, miały decydujący wpływ na wybór tematu. Nasz kompozytor Janek Suświłło od lat jest na wysoko tłuszczowej diecie - jada głównie boczek, karkówkę i słoninę. Zgodnie z tym, co zalecają dietetycy i lekarze, powinien od dawna nie żyć. Tymczasem Janek ma się świetnie, dzięki tej diecie wyszedł z wielu schorzeń, które trapiły go od dzieciństwa. Właściwie to Janek powinien na plakacie do "Bierzcie i jedzcie" widnieć jako "muzyka i konsultacje merytoryczne".

No więc kiedy mnie się kompletnie posypało zdrowie (nadciśnienie, stawy, tarczyca, podwyższony cholesterol, cukier i jeszcze parę innych rzeczy), zwróciłam się do Janka, żeby pomógł. Oczywiście wcześniej biegałam po lekarzach, tyle że poza wypisaniem recepty na kolejne leki nikt nie miał mi niczego sensownego do zaproponowania.

Jakoś mnie łykanie tabletek nie satysfakcjonowało. Jestem za bardzo dociekliwa. Janek powiedział: po pierwsze, odstaw gluten. Po drugie, przestań się bać tłuszczów zwierzęcych. Odstaw oleje i margarynę, bo to syf. Zrobiłam to i szok: po tygodniu minęły bóle stawów, po kolejnych paru unormowało się ciśnienie, jadłam tyle, ile chciałam i kiedy chciałam, nie wiem, co to głód, mimo że jem naprawdę bardzo niewiele.

Tłuszcz został właściwie wyeliminowany. Okazuje się, że piramida żywieniowa została wymyślona w USA w latach 60. przez lekarza, który był powiązany z przemysłem farmakologicznym i spożywczym

Zostaliśmy wpędzeni w lęk przed tłuszczem - od lat 60. podstawą piramidy żywieniowej są węglowodany, czyli cukry złożone, w efekcie wszyscy jemy dużo i nieefektywnie. Po jedzeniu czujemy się senni, dwie godziny później znowu musimy coś zjeść. I tak w kółko. W rezultacie mimo pożerania jakiejś nieprawdopodobnej ilości jedzenia nasz organizm jest w stanie permanentnego głodu. Kto na tym korzysta? Przemysł spożywczy i farmaceutyczny. Bo na pewno nie my. Spektakl zapowiadany jest jako opowieść o dietach i cholesterolu, jednak jest to tylko pretekst do opowiedzenia o czymś więcej.

O czym?

- O tym, skąd czerpiemy wiedzę na temat jedzenia i w ogóle świata. Skąd wiemy, co jest słuszne, co właściwe - nie tylko, jeśli chodzi o jedzenie, ale całe nasze życie. Na jakiej podstawie budujemy swoje przekonania

I kto nam je wpaja? No bo niby skąd wiemy, że cholesterol jest zły? I dlaczego jesteśmy tak podatni na te nowinki? Przecież odkąd wiemy, że cholesterol jest zły, cała Polska smaruje chleb nie masłem, ale margaryną. Do niedawna jajka były na indeksie. Dzisiaj wracają do łask. Kto feruje takie wyroki? Nasze potrzeby konsumenckie i żywieniowe, a więc i zdrowotne, są kształtowane na potrzeby wielkich koncernów produkujących leki i jedzenie.

Powszechnie wiadomo, że nasza dieta ma być zbilansowana, że jedząc, mamy stosować się do tzw. piramidy żywieniowej, której podstawą są węglowodany, a z której tłuszcz został właściwie wyeliminowany. Okazuje się, że ta piramida została wymyślona w USA w latach 60. przez lekarza, który byl powiązany z przemysłem farmakologicznym i spożywczym. Wcześniej, przed wojną, podstawą żywienia byl właśnie tłuszcz. Jakoś tak się ciekawie składa, że od czasów kiedy amerykańskie instytucje zdrowia publicznego zaordynowały ten sposób żywienia jako optymalny, zapanowała otyłość. Dzisiaj jest to - nie tylko w Stanach -jedna z najpoważniejszych chorób cywilizacyjnych.

Czy to prawda, że akcja dzieje się w jelicie? Jak więc przedstawi to pani na scenie? Pytam o rozwiązania formalne spektaklu.

- To jest forma muzyczna. Nie wiem, jak sklasyfikować precyzyjnie ten gatunek, ale myślę, że jest bliżej musicalu niż "Położnice Szpitala św. Zofii". Ale proszę się nie spodziewać scenografii rodem z "Było sobie życie".

Kto poprowadzi nas przez meandry tej opowieści?

- Większość scen dzieje się wewnątrz organizmu ludzkiego, więc obok bohaterów "ludzkich" mamy również takie postaci jak cholesterol, limfocyty; insulina, genotyp, serce, impulsy z mózgu, serotonina czy kobieta-dieta.

Mimo że będzie to spektakl o jedzeniu, to także poruszycie problemy polityczne...

- Bo kwestia odżywiania jest głęboko polityczna. To, że coś jemy, nie oznacza, że mamy na to ochotę. Raczej ta ochota jest wywoływana pewnymi mechanizmami. W pewnym sensie z tych samych powodów głosujemy na określoną partię polityczną i sięgamy po coca-colę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji