Artykuły

Jak witaminy!

"Psiakość 2, czyli kostka została rzucona" Marty Guśniowskiej w rez. Marioli Ordak-Świątkiewicz w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora. Pisze Andrzej Lis, członek Komisji Artystycznej XX Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Kostka, jedyna córka Psiakości i Wilczki, rezolutna latorośl właśnie jadła z rodzicami śniadanie, kiedy, między kęsami naleśników, jagód, malin, poziomek dowiedziała się, że mają dla niej niespodziankę. "Będziesz miała Braciszka albo Siostrzyczkę" - powiedzieli. "A ta niespodzianka?" - zapytała Kostka. "No to jest właśnie ta niespodzianka" - powiedziała ma-ma. "Ale niespodzianka powinna być miła" - zasumowała się Kostka. "Że pojawi się u nas w domu jakieś Małe Coś, czemu będziecie poświęcali całą uwagę, a o mnie zupełnie zapomnicie - to ma być miłe?!" Zbuntowała się, jak czasem mają w zwyczaju małe dziewczynki - i ucie-kła z domu. Ale nie bardzo daleko. Do pobliskiego lasu. Do zwierzątek, z którymi zawsze do-brze jej się bawiło i czas spędzało. Do Lisa, Kukułki, Robaków, Niedźwiedzia, Kaczki, Sowy, Kury, do Szopów Dwóch, a może Jednego, który tylko sam ze sobą ustalał poglądy i stanowi-ska. A także do Psa Klopsa, który na koniec miał okazać się nie tylko jej wybawicielem z per-fidnie zastawionej pułapki, ale i całkiem sympatycznym, nieco gapowatym kandydatem na narzeczonego. Co zamknie sekwencję przygód.

Przygody są po to, by poznawać innych. By coś przeżyć, czegoś się nauczyć, a najle-piej wydorośleć. To ostatnie tak czy inaczej się zdarzy. Nawet jak się z domu nie ucieknie.

A gdzie, jak nie w bajkowej drodze i wśród przygód, można się na przykład dowie-dzieć, że wyjątkowym i osobnym pozostaje się zawsze. Niezależnie od okoliczności. "Jestem jedyna w swoim rodzaju! To znaczy jeszcze przez chwilę będę bo zaraz to już nie będę" - zwierza się Kostka. "A niby dlaczego" - spyta ją Robak. - "Bo jak urodzi Im się to Małe Coś to już będzie nas dwoje". - "I co z tego?" - padnie odpowiedź. - "To żaden powód, ażeby przestać być jedynym w swoim rodzaju! Wiesz ilu tu jest takich, jak ja? Setki! Ba! Ty-siące! I jeszcze z pięciu A mimo to ja nadal jestem wyjątkowy Pokażę Ci coś. (woła) Edziu! Zawołaj Łukaszka i chodźcie no tu." I razem zaśpiewają:

Jesteśmy wszyscy wyjątkowi,

Choć w lustrze widać jedną twarz,

Problemu wygląd nie stanowi,

Bo liczy się, co w środku masz!

Lekcja Robaka o tym, że każdy, choć podobnie jak tysiące innych wygląda, pozostaje wyjątkowy i jedyny, jest lekcją mistrzowską! A lekcja Kreta, który zawsze powtarza, że gdziekolwiek by się wybrał, jakkolwiek by się kręcił wokół siebie, i cokolwiek by zobaczył i tak w końcu zawsze do domu wraca? Krety tak mają. Uczą refrenem swojej piosenki "Zamiast zmieniać świat - najlepiej siebie zmień!" Tylko pozazdrościć zbuntowanej uciekinierce mistrzów w lesie!

Jest i lekcja od kogoś, komu przypadło spędzić długie lata w poczuciu winy, bez szans na wyjaśnienie nieporozumienia a nawet podzielenie się z kimkolwiek swoim nieszczęściem. Cyrkowy clown kochał się w treserce. Na narzeczeński obiad ugotował jej kaczkę, jak trzeba, w pomarańczach. A ona zrozumiała, że to jej ukochany, tresowany ptak leży na talerzu. I ze-rwała. On pozostał melancholijnym clownem, ona stała się okrutną myśliwą. Spotykają się po latach we troje w leśnym cyrku: on ona i kaczka.

MYŚLIWA Ty jej nie zamordowałeś!

Clown kręci głową z ulgą, że wreszcie wszystko wyszło na jaw.

MYŚLIWA Nie ugotowałeś Jej!

Znów.

MYŚLIWA I przez cały ten czas opiekowałeś się Nią, jak Rodziną?!

On przytakuje.

MYŚLIWA Tyle lat! Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?!!!

CLOWN (nie wytrzymuje) Bo jestem mimem!!!

Wszyscy patrzą na Niego zdziwieni - On chwyta się za usta.

CLOWN Ups

MYŚLIWA Chodź, mój Kochany Pora nadrobić stracony czas

Kto by wymyślił tak zwariowaną lekcję miłości i wierności?

Wszystko jest przez Mariolę Ordak Świątkiewicz starannie, sumiennie, z lubością wy-reżyserowane. Plastycznie przez Jana Polivkę i Ilonę Binarch ukształtowane. Muzycznie przez Marcina Mirowskiego biegle skomponowane. Z pełnym oddaniem i talentem wytańczone, wyśpiewane i zagrane przez zespół aktorów opolskiego teatru, dla którego dzieło Gu-śniowskiej to nie pierwszy prezent. Ileż to przedstawień już wspólnie im się udało! Można i z tego spektaklu zapamiętać aktorów. Bardzo rezolutną Kostkę (Karolinę Gorzkowską) i roz-targnioną, wiecznie głodną mamę Wilczkę (Aleksandrę Mikołajczyk), gapowatego z natury tatę Psiakościa (Krzysztofa Jarotę), gwiazdora nad gwiazdorów Pudla (Łukasza Bugowskie-go), smutnego mima (Andrzej Szymański) i kanciastego Klopsa (Miłosza Koniecznego). Przedstawienie ma w sobie mnóstwo ciepłej energii, radości, troskliwości. Powstało, bo au-torka polubiła swoich bohaterów, a owo polubienie dało się przenieść na widownię. I zostało odwzajemnione.

Autorka, reżyserka, aktorzy zapewne obawiali się trochę kontynuacji zrealizowanej przed dwoma laty niemal przez identyczną ekipę "Psiakości 1", czyli opowieści o poznaniu się i przygodach rodziców Kostki. Takie ciągi dalsze rzadko bywają udane. Ale dla Guśniowskiej to nie pierwszy raz. Zaczynała w roku 2005 w poznańskim Teatrze Animacji bajką o pe-chowym Rycerzu bez konia, który dzięki niezłomnemu charakterowi spotkał wreszcie, niejako w nagrodę, identycznego pechowca, czyli Konia bez rycerza. A kontynuacją rycerskich opowieści była bajka "O Rycerzu Pryszczycerzu", któremu uroda zdecydowanie nie dopisy-wała. Ale do czasu! Znalazł się, wobec nadchodzącej miłości, i na to sposób. U autorki "Psia-kości" postacie przechodzą z bajki do bajki. Ze swoimi charakterami, sposobami działania, wrażliwością, poczuciem humoru i pogodą ducha!

Ba! Przechodzi znacznie więcej niż postacie. Przechodzi czucie poetyckiego, magicz-nego, a jednocześnie bardzo zwyczajnego języka, porównywanego nieraz do języka Jeremiego Przybory. Przechodzi klarowny, zdyscyplinowany, konsekwentny, nieomal klasyczny sposób budowania akcji, konfliktów i dialogu, wytrzymujący porównania z dziełami mistrza Jana Wilkowskiego. Przechodzi bardzo szczególny dialog autorki ze swoimi bohaterami; nieustan-nie obecny w jej sztukach autokomentarz. Działający w obie strony: autorka co chwilę ma coś do powiedzenia na temat poszczególnych postaci, a one też mają coś od siebie, na stronie, do powiedzenia autorce. Czasem się z niej wręcz podśmiewają. Ten wewnętrzny, równoległy dialog sprawia, że dzieła Guśniowskiej żyją na rozmaitych piętrach interpretacyjnych. Nie darmo uważa się, że to sztuki dla wszystkich pokoleń. I jak w klasycznych, dobrych drama-tach (wcale nie tylko dla dzieci), tyle samo się mówi, zmienia, piętrzy - ile się przemilcza, sugeruje, przepuszcza między wierszami. Pokazując postacie z bardzo nieoczekiwanych stron.

Marta Guśniowska ma wiele zalet. Podstawową jest organiczne, obecne w każdym momencie poczucie równowagi. To niezwykle rzadka cecha wśród dzisiejszych piszących. Niezależnie od tego, ile na scenie pojawia się postaci, konfliktów, emocji, energii, sprzeczno-ści, kompozycyjnych i konstrukcyjnych komplikacji - wszystko zmierza do harmonijnego rozwiązania. Wszystko dzieje się, przebiega, rozwiązuje się tak naturalnie, jak w kompozy-cjach Mozarta. Tego nie można się nauczyć, wyćwiczyć, podejrzeć. Takim darem obdarzeni są naprawdę wybrani.

"Psiakość2" to dwudzieste piąte przedstawienie Marty Guśniowskiej w Konkursie. Były lepsze i gorsze, ale w każdym, nawet najmniej udanym wystawieniu jej sztuki było coś krzepiącego. Porządna porcja witamin!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji