Artykuły

Diabły z Loudun

Na konferencji prasowej sam kompozytor - w refleksję, że na scenach operowych króluje klasyka - włączył się stwierdzeniem: - i to bardzo dobrze! Tak zresztą również uważa publiczność - i to na całym świecie - a jak dowodzą fakty opera przeżywa dziś wszędzie okres świetności.

Współczesna twórczość pojawia się rzadko. Ale jeśli już wchodzi do repertuaru, to aby dane nam było oglądać to, co najlepsze i w dobrym wydaniu. W Teatrze Wielkim mamy "DIABŁY Z LOUDUN" Krzysztofa Pendereckiego, realizowane muzycznie przez perfekcjonistę Andrzeja Straszyńskiego. Przestrzeń muzyczna zawarta w partyturze w jego przekazie stała się bogatą materią dla teatru operowego. Orkiestra na równi z dyrygentem zasługuje na wielkie uznanie. Muzyczne, przemyślane tło, gęste, od nastrojów właściwych tej czarnej operze, czy raczej pasji, byłoby niepełne gdyby chór nie sprostał arcytrudnemu zadaniu. Tymczasem zarówno instrumentaliści, jak i artyści chóru (kierownictwo chóru Lajla Zaborowska) wybornie przyczynili się do przekonania tych, którzy ciągle do muzyki współczesnej przekonania nie mają, dowodząc, że jest ona bogata wewnętrznie, pozostawia wrażenie i może mieć potężną siłę wyrazu.

Czy "Diabły z Loudun" spełniły jednak bez reszty wyobrażenia tych, którzy oczekiwali teatralnego widowiska? Dobrze się stało, że librettoi przedstawione jest po polsku i przez wszystkich artystów z równie wielką dbałością o podawanie słowa. Historia sióstr urszulanek (prawdziwa, z XVII w.), których przełożona owładnięta erotycznymi obsesjami, w zakonnicach znajduje sojuszniczki swej niebezpiecznej zabawy, to częsty motyw literacki. Próby wypędzenia demonów, granica między ekstazą i mistyfikacją to wszystko delikatna materia i pole do działania dla inscenizatora. Marek Weiss-Grzesiński mając na względzie ten znany dobrze wątek, starał się opowiedzieć całą historię tak, by pozostać blisko treści libretta.

Ksiądz Grandier jawi się więc jako prawy człowiek, mający pozostać wierny przekonaniom politycznym, i wybierający dość kontrowersyjną drogę do Boga - (poprzez związek z kobietą), dojście doń przez drugiego człowieka - jak sam to nazywa Grandier staje się ofiarą siostry Joanny, ale z powagą i godnością ponosi konsekwencje za winy nie popełnione, K. Penderecki nazywa swój utwór drogą krzyżową księdza i tak przedstawił fen watek reżyser. W niedzielnym przedstawieniu oglądaliśmy Andrzeja Niemierowicza. Przejmująca rola, świetne aktorstwo - artysta potrafił sceniczną grą i jakością wokalnego przekazu przedstawić całą złożoność postaci. W tej samej roli w sobotę wystąpił równie przekonywająco, choć mniej akcentując dramat Grandiera - utalentowany Andrzej Kostrzewski.

Postać Ojca Barre, egzorcysty, który mą wypędzić z Joanny i zakonnic demony, całą potęgą swego głosu i okazałej sylwetki zaprezentował dobrze znany melomanom - Tomasz Fitas. Równie dobitnie zarysował tę postać Zdzisław Krzywicki.

A teraz Joanna. Joanna Cortes w tej roli były drapieżna i przerażona, załamana i gotowa niszczyć, porażająca oskarżeniami i przegrana. Ostry dźwięk i wibrująca muzyka dopełniają jej wyznania. To wszystko zda się odpowiadać artystce ocenianej wysoko zarówno jako śpiewaczka. jak i aktorka, która niezwykle dba o prawdziwość scenicznych postaci.

W "Diabłach z Loudun" długa jest lista tych, którzy zaznaczają swą sceniczną obecność aktorsko i wokalnie. Wymienię tylko parę - "Doktor i Aptekarz" Zbigniew Macias (brawo!) i Krzysztof Bednarek, oraz następnego dnia - Rafał Songan i Dariusz Stachura. Tylko aktorską rolę Gubernator, w którego postać wcielił się Krzysztof Kolberger, a następnego dnia - Jerzy Wolniak. Przyznam, że ten motyw akcji - nie umniejszając nic wykonawcom - w samym utworze jest dość operetkowy.

Odnoszę też Wrażenie, że inscenizator czasem zbyt dosłownie stara się przekazać całą opowieść. Nawet anioły, które wieńczą scenę na początku spektaklu, w finale "odfruwają". Arcymroczna scenografia (jej autorem jest Wiesław Olko), wiecznie przemieszczające się, duże przestrzenie konstrukcji dekodujących scenę to też nie zawsze pomaga w budowaniu nastroju, Kostiumy, oddające sytuację i epokę, przygotowała Irena Biegańska.

Osobami, których udziału wprost nie sposób pominąć w realizacji wymagającej tylu zmian, są inspicjenci. Słowa uznania więc dla Alicji Derkacz i Andrzeja Koperwasa,

Z pewnością "Diabły z Loudun" .- zresztą inaczej być nie może - są wydarzeniem, dla tych, którzy wiedzą czego mogą spodziewać się po współczesnym dziele, którzy ceniąc mistrza Pendereckiego, chcą poznać sceniczne wcielenie jego sztuki. Teraz, gdy nazbyt gorliwie przelicza się możliwości dzieła... w przynoszeniu zysków taka pozycja w repertuarze to rzadkość, więc tym bardziej warto zmierzyć własne wyobrażenie, o twórczości wielkiego mistrza z tym, co przygotował zespół będący - i to, zostało potwierdzone - na wysokim artystycznym poziomie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji