Artykuły

CV bezrobotnej aktorki. Vol. 1. (Edukacja)

Cztery lata studiów pozwoliły mi zapoznać się ze szczegółami z wszystkimi dyrekturami Bogusławskiego w Narodowym (nic z tego nie pamiętam) oraz nabrać świadomości gdzie mam przeponę, nauczyły wykonać reverance i zaśpiewać w chórze Bogurodzicę. Z ogromnym kompleksem intelektualnych niedostatków zagrałam w dyplomach i postanowiłam pomyśleć o swojej karierze zawodowej - pisze do e-teatru Maria Czykwin, aktorka, absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie.

Trwa gorący czas składania wniosków o dofinansowanie na projekty artystyczne. Dla wszystkich, którzy dawno porzucili nadzieję na reformę polskiego teatru i wprowadzenie systemu projektowego to jedyna szansa na życie w sztuce w 2014 roku. To nic, że wniosków spłyną tysiące, że Krystyna Janda nazwie nas nieudacznikami - piszemy. Co z tego, że dofinansowane zostaną projekty rocznicowe, najlepiej rekonstrukcje historyczne, placówki już dotowane z budżetu, ale nie mające środków na produkcję. Nadzieja umiera ostatnia.

Wchodzę na internetową stronę Ministerstwa, a tam piękne zdjęcie - na pierwszym planie minister Bogdan Zdrojewski uśmiecha się nieśmiało; w tle, w oddali stoi chłopiec i gra na skrzypcach. Napis przypomina: "Kultura jest blisko". Skojarzenie, może przyciężkie, ze smutną nowelą o Janku - nasuwa się samo. Jednak czasy się zmieniają, idzie ku lepszemu: Janko dostał swoje skrzypce, nikt go już nie wybatoży. Czeka go za to smutna wegetacja, bezrobocie albo w najlepszym wypadku, jeśli będzie elastyczny, kreatywny i dyspozycyjny - pochłonie go rynek reklamy (tak, tak to wciąż chłonna branża - wiem bo sprawdzam oferty pracy).

Ktoś spyta, skąd tyle cynizmu, rozczarowania? Spieszę z wyjaśnieniami (wybieram formę CV - która jest najczęściej praktykowaną przeze mnie ostatnio formą literacką).

Maria Czykwin

urodzona: 1982, Białystok

1995-2000 - Zachłyśnięcie się teatrem, absolutna wolność twórcza w Teatrze Amatorskim "Klaps" w Białymstoku, wyjazdy na liczne warsztaty teatralne, uczestnictwo w konkursach recytatorskich, fascynacja teatrem Jerzego Grotowskiego;

2000-2005 - Studia na Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.

Po wspaniałym okresie liceum, gdzie współtworzyłam rozmaite koła, gdzie teatr wydawał się najwspanialszą możliwością wyrażenia się i dialogu z rzeczywistością dostałam się na wymarzoną Akademię Teatralną!

W glanach i arafatce musiałam przejść rytuał inicjacyjny zwany "fuksówką". Przystrojona w kolorowe kostiumy żołnierska fala momentami przypominała genialny eksperyment profesora Zimbardo. Jako pierwszoroczniacy byliśmy ustawieni w rzędzie, każdy na szyi miał zawieszoną tablicę z danymi osobowymi. Przez trzy tygodnie wysłuchiwaliśmy krzyków starszych kolegów na temat tego, czym jest teatr, kultura i w jak elitarne środowisko trafiliśmy.

Kiedy opowiadałam o tym mojemu ukraińskiemu koledze, ten z wybałuszonymi oczyma zapytał: Dlaczego się na to zgadzaliście? Baliśmy się wykluczenia ze studenckiej społeczności - odpowiedziałam. Wtedy Vasyl zapytał mnie: Czy przypadkiem to inicjacyjne złamanie nie jest przyczyną braku integracji w tej grupie zawodowej, czy nie jest przyczyną ogromnej spolegliwości aktorów, jeśli chodzi o system zatrudniania/warunki pracy/ubezpieczenia? Dodałam, że sama na trzecim roku przeprowadziłam fuksówkę. Początkowo chcąc przedefiniować jej formułę, w końcu poddałam się, w końcu obrońcom tradycji , przez trzy tygodnie musztrując młodych adeptów. Mój lewicowy kolega z Ukrainy popatrzył na mnie z niesmakiem i dorzucił coś o amerykańskich college'ach i ich klubach, w których członkostwo zdobywa się poprzez wstydliwe rytuały.

W trakcie mojej czteroletniej edukacji w Akademii spotkałam wybitnych pedagogów: Maję Komorowską, Wiesława Komasę, Mariusza Benoit, Irenę Jun, lecz do tej pory zadziwia mnie, że nie usłyszałam ani jednego wykładowcy wyrażającego się krytycznie o tym fenomenie.

Program edukacji w uczelni na Miodowej wspominam jako fragmentaryczny, chaotyczny zlepek informacji na temat rzemiosła aktorskiego. Stanisławski, Meyerhold, Grotowski, Brecht - niska frekwencja na zajęciach teoretycznych i zero prób praktycznego skonfrontowania się z tymi tradycjami. Z tamtego okresu pamiętam po wielokroć oglądane "Wymazywanie" Krystiana Lupy, spektakle Teatru Rozmaitości, a także narastającą gorycz wynikającą z ciągłych prób "Mazepy" i "Uciekła mi przepióreczka", a właściwie poprawnego w tych dramatach dygania i płonienia się.

Po zajęciach szliśmy na piwo do Le Madame, gdzie berlińscy performerki/rzy mówili o kapitalizmie, myśli ponowoczesnej, Europie, poszukiwaniu tożsamości. Czasem w sposób, który u dziewczyny z Podlasia wywoływał prawdziwy rumieniec wstydu.

Cztery lata studiów pozwoliły mi zapoznać się ze szczegółami z wszystkimi dyrekturami Bogusławskiego w Narodowym (nic z tego nie pamiętam) oraz nabrać świadomości gdzie mam przeponę, nauczyły wykonać reverance i zaśpiewać w chórze Bogurodzicę. Z ogromnym kompleksem intelektualnych niedostatków zagrałam w dyplomach i postanowiłam pomyśleć o swojej karierze zawodowej.

Ale o tym, jak dyrektor Głomb mnie wykiwał i jak pojechałam do Rosji - w następnej części CV bezrobotnej aktorki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji