Artykuły

Kraków. Janie, przyjmij to na Klatę

Trwają właśnie mistrzostwa Polski w konkurencji "nie znam się, nie widziałem, ale się na ten temat wypowiem". Na tapecie, ma się rozumieć, Stary Teatr. Uczestników zawodów jest legion, nic zresztą dziwnego, wypowiadanie się o sprawach i wydarzeniach, o których nie mamy zielonego pojęcia, to nasza ulubiona - obok obrabiania tyłka sąsiadowi - dyscyplina sportu - pisze Przemek Franczak w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Na fali ogólnonarodowego wzburzenia doczekał się więc dyrektor rzeczonej placówki Jan Klata jednoznacznie krytycznych recenzji swojej pracy, choć jej owoców nie widziało - strzelam - 99 procent krytykujących. Mało tego, potrafiono zrecenzować spektakl, który jeszcze nawet nie powstał i spowodować usunięcie go z inscenizacyjnego rozdzielnika. Następnym razem należałoby pójść krok dalej i reżyserowi, którego do współpracy Klata zaprosi, a za którym ciągnie się aura twórcy kontrowersyjnego, w ogóle nie pozwolić postawić stopy w Starym, a jeśli będzie - nie daj Boże! - obcokrajowcem, to zatrzymać go już na granicy. Zostawiając z boku dyrektorowanie Klaty - nie znam się, nie widziałem, więc się nie wypowiadam (bierzcie przykład) - nie mogę odmówić mu położenia istotnych dla Krakowa zasług. Oto bowiem znów mówi się u nas o teatrze, więcej nawet niż o otwarciu Galerii Bronowice, co jest osiągnięciem niezwykłym, zważywszy, że powstanie tej nowej świątyni, celu rodzinnych pielgrzymek - w prognozach dalece przewyższających frekwencyjne wyniki Łagiewnik - budzi w narodzie niezdrowe podniecenie.

Tymczasem, proszę - przy kawie i papierosie (pardon, e-papierosie) dyskutuje się u nas o Starym i jego spektaklach, czego nie robiło się przez długie lata. I, przypominam, narzekano wtedy, że nic ciekawego się tam nie dzieje. Krakusowi, pamiętaj Janie Klato, nie dogodzisz. A tym, którym wszystko jawi się jako konflikt lewactwa z prawactwem, nie dogodzisz tym bardziej. Chyba że... To raczej nie jest pomysł, który wąwozy niechęci zasypie, ale zawsze można udawać, że to próba pogodzenia interesów tych, którzy uważają, że scena narodowa powinna wystawiać kanon lektur szkolnych, z życzeniami osób, pragnących eksperymentów i podrażnień. No więc ja wystawiłbym "Dziady" w wersji dżender (tfu, to dziś najbardziej znienawidzone w Polsce słowo), czyli wtedy wychodziłoby, że "Baby". W roli Guślarki (zamiast Guślarza) widziałbym Annę Polony, może nie odejdzie wtedy z teatru. Idźmy dalej w ten repertuarowy deseń: "Karolina Wallenrod", "Odprawa posłanek greckich", "Balladyn", "Cierpienia młodej Werterki", a dla dzieci: "Dziewczyny z placu broni". Cała Polska będzie miała wtedy o czym mówić i nad czym się pastwić. I cała Polska będzie wtedy szczęśliwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji