Artykuły

Warszawa. Waldemar Świerzy nie żyje

Waldemar Świerzy zmarł wczoraj w Warszawie w wieku 82 lat. Wybitny grafik, jeden z najbardziej znanych na świecie twórców plakatów kulturalnych, uważany za jednego z ojców sukcesu zjawiska zwanego polską szkołą plakatu.

Lata 50., 60., 70. - to był złoty czas w polskim projektowaniu graficznym, wybitne plakaty tworzyli wówczas: Henryk Tomaszewski, Roman Cieślewicz, Jan Lenica, Jan Młodożeniec, Franciszek Starowieyski, Wojciech Fangor i właśnie Świerzy.

Jego plakaty zapraszały na najważniejsze pokazywane w ówczesnej Polsce filmy i spektakle. Najchętniej projektował plakaty do imprez muzycznych, m.in. kilkanaście afiszy festiwalu Warszawska Jesień. Spod jego ręki wyszły prawdziwe ikony, choćby słynny plakat zespołu Mazowsze czy plakat cyrkowy z czerwoną twarzą klowna w niebieskim meloniku. Międzynarodową sławę przyniosły mu plakaty z portretami muzyków (słynny cykl "Wielcy ludzie jazzu") - Duke'a Ellingtona, Louisa Armstronga. Jego plakat z wizerunkiem Jimmiego Hendrixa przez lata traktowany był przez młodych jako plakat kultowy.

Urodził się 9 września 1931 r. w Katowicach. W 1952 r. ukończył studia na Wydziale Grafiki w katowickiej filii krakowskiej ASP. Warsztatu uczył się u prof. Józefa Mroszczaka.

Wspominał:

Pracowałem w katowickiej firmie reklamowej Geniusz i Syn. Jako goniec. Nosiłem też drabinę i wiadro z klejem mojemu mistrzowi, który rozklejał plakaty w mieście. Miałem wtedy 15 lat, ale było tam kilku starszych chłopaków, już po wojsku, i to oni znaleźli w gazecie ogłoszenie, że otwiera się w Katowicach wyższą szkołę plastyczną. Zostałem jej najmłodszym adeptem. W tym rozwalonym wtedy kraju było dużo płotów ograniczających ruiny. I one były zaklejane plakatami projektowanymi np. przez Henryka Tomaszewskiego. Postanowiliśmy z kolegami, że nie będziemy jak ci z malarstwa czekać, aż farba wyschnie, a potem na to, że ktoś nas gdzieś wystawi. Lepiej mieć od razu 10 tysięcy egzemplarzy wiszących od małej wsi po Warszawę. Kiedyś podczas praktyki dyplomowej w drukarni w Gdańsku w nocy udało nam się uruchomić maszynę offsetową, potwora wielkości tramwaju. I zobaczywszy, jak to wszystko działa, utwierdziliśmy się w postanowieniu.

W 1959 r. został laureatem Grand Prix im. Henriego de Toulouse-Lautreca na Międzynarodowej Wystawie Plakatu Filmowego w Wersalu za plakat do filmu "Czerwona oberża" Claude'a Autanta-Lary'ego. Dwukrotnie otrzymał I nagrodę w Konkursie Plakatów Filmowych tygodnika "Hollywood Reporter" w Los Angeles - za plakaty do "Ziemi obiecanej" i "Psów wojny".

Mówił: - Robiłem plakaty w Danii, Holandii, we Francji i w Ameryce, ale nigdy nie projektowałem "polskiego plakatu". Tworzyłem swój plakat. U nas zawsze była kiepska technika, kiepskie papiery i słaba jakość druku. Czarna farba nigdy nie była czarna, a biały papier do końca biały. To się podobało np. Japończykom, bo u nich wszystko było idealne.

Wykładał na uczelniach artystycznych w Poznaniu, Hawanie, Meksyku i w Hochschule der Kunste w Berlinie Zachodnim, był przewodniczącym Międzynarodowego Biennale Plakatu w Warszawie. W 1994 r. objął pracownię plakatu na warszawskiej ASP. Zajmował się też ilustrowaniem książek i projektowaniem okładek płyt, kalendarzy i znaczków pocztowych. Był autorem m.in. obwolut do słynnej serii wydawniczej "Współczesna proza światowa" PIW-u.

W 2006 roku podjął się namalowania na nowo "Pocztu królów polskich" - 52 współczesnych wizerunków władców. Nie chciał, by były to portrety wyidealizowane, jak te Matejkowskie, ale by przedstawiały ludzi z krwi i kości, namiętnych, nierzadko okrutnych.

Mawiał, że niewydrukowany plakat to nie jest plakat. Można o nim mówić dopiero, gdy się go wydrukuje na papierze, wywiesi na ulicy i sprawdzi publicznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji