Artykuły

Molier powraca do gry

Odsyłany do lamusa autor powraca na sceny. "Skąpca" pokaże w Bydgoszczy Ewelina Marciniak. Cenią go Andrzej Seweryn i Jerzy Stuhr. Obecny powrót na sceny Moliera, dramatopisarza wymienianego jednym tchem wraz z Szekspirem, nie jest zaskoczeniem, ponieważ portretuje on świat bogacącego się mieszczaństwa, tworzącej się burżuazji. Molier stworzył bohaterów wpisujących się w ramy dzisiejszego oświeconego kapitalizmu - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Dziś w bydgoskim Teatrze Polskim premiera "Skąpca" [na zdjęciu] w reżyserii młodej zdolnej reżyserki Eweliny Marciniak.

- Kiedy pracujemy razem z dramaturgiem Michałem Buszewiczem, lubimy się zderzać z konwencją klasycznego utworu, granego w kostiumie, bo to nas napędza do pracy - mówi "Rz" Ewelina Marciniak. - Poza lekturą sztuki inspirował nas również esej Tadeusza Boya-Żeleńskiego, który pisał, że główna cecha Harpagona, czyli skąpstwo, jest skontrastowane z młodymi ludźmi, którzy są pełni energii do życia.

Reżyserka mówi, że autorzy mają własną perspektywę:

- Naszym zdaniem to młodzi są bardziej zachłanni niż tytułowy bohater: zachłanni na życie, na konsumpcję. To dla nas kluczowy i niezwykle współczesny temat. Skąpiec wcale nie będzie w naszym spektaklu negatywną postacią. Odmienia go miłość. Warto natomiast przejmować się młodymi, bo to bohaterowie pełni smutku. Chcą pożreć życie, a nie mogą się nasycić.

Dzisiejsza zachłanność

Bydgoska premiera będzie pierwszym spotkaniem duetu Michał Buszewicz - Ewelina Marciniak ze scenografką Katarzyną Borkowską.

- Razem stworzyliśmy świat, w którym nie udajemy, że bohaterowie pracują we współczesnej korporacji albo że gramy w barokowych kostiumach - twierdzi Marciniak. - Razem z widzami jesteśmy w teatrze i zastanawiamy się, kim jest Molier dla nas dziś i co jest dla nas dotkliwego w barokowym przepychu, który świetnie współgra z dzisiejszą zachłannością.

Język współczesny, stylizowany

Tekst jest napisany prozą, ale Michał Buszewicz nadał mu również formę jedenastozgłoskowca - języka współczesnego, ale stylizowanego.

Obecny powrót na sceny Moliera, dramatopisarza wymienianego jednym tchem wraz z Szekspirem, nie jest zaskoczeniem, ponieważ portretuje on świat bogacącego się mieszczaństwa, tworzącej się burżuazji.

Molier stworzył bohaterów wpisujących się w ramy dzisiejszego oświeconego kapitalizmu. Ich hierarchii nie buduje dobre urodzenie - tylko drapieżność, talent, aspiracje i marzenie o pieniądzach, które miażdży zasady i uczucia.

Jednym z najważniejszych tematów autora "Skąpca" jest też hipokryzja. Zakłamanie we wszystkich sferach: rodzinie, miłości, religii, władzy. Pokazał to czołowy europejski reżyser Luc Perceval w słynnym spektaklu "Moliere. Eine Passion", zbudowanym z kilku najważniejszych komedii francuskiego dramatopisarza. Perceval przeniósł molierowskie postaci w nasze czasy. Na przykład zakłamanym Świętoszkiem nie był wcale katolicki fanatyk, tylko guru buddyzmu. Wszystko zależy od kontekstu. Jacques Lassalle, reżyserując "Świętoszka" w warszawskim Teatrze Narodowym, zrobił z kolei spektakl, którym mogli się czuć dotknięci wyznawcy ojca Rydzyka.

Walka ze stereotypami

W promowaniu Moliera na naszych scenach najważniejsza jest walka ze stereotypem autora komedyjek. Wielki teatr świata oglądaliśmy w telewizyjnym "Świętoszku" Zygmunta Hübnera z Tadeuszem Łomnickim i w "Don Juanie" Bohdana Korzeniewskiego z Gustawem Holoubkiem.

Andrzej Seweryn, który grał tytułowe role w słynnych inscenizacjach Jacquesa Lasalle'a - Don Juana i Mizantropa na scenie Commedie Francaise tuż przed powrotem do Polski, przypominał, co mówiła Catherine Hiégel, wybitna aktorka Komedii Francuskiej, profesor Szkoły Teatralnej w Paryżu. A twierdziła, że "wszystkie sztuki Moliera są tragediami".

Komediopisarz chciał być tragikiem

- Oczywiście w tym stwierdzeniu kryje się pewna prowokacja - mówił "Rz" Andrzej Seweryn. - Ale faktem jest, że Molier zawsze pragnął pisać tragedie - jak Corneille i Racine. Zaczął zresztą od tragedii "Don Garcia", której duże fragmenty znalazły się w "Mizantropie". Tragiczne było życie pisarza. Siedział w więzieniu, stale miał długi. Dochodziły do tego kłopoty z żoną Madelaine, a po rozwodzie także z drugą żoną, Armandą. Niektórzy funkcjonariusze Kościoła żądali spalenia Moliera na stosie. Istnieją zapiski z epoki, z których wynika, że byle markiz w Wersalu potrafił go serdecznie uścisnąć, wziąć w ramiona, a potem jego twarz przeciągnąć z całą siłą po guzikach ostrych jak noże, zranić. Miał świadomość, że Ludwik XIV manipuluje nim.

Właśnie Andrzej Seweryn stworzył w kierowanym przez siebie Teatrze Polskim kreację Arnolfa w "Szkole żon". Spektakl był pokazywany w Teatrze Telewizji. Dla TVP tę samą komedię Moliera wyreżyserował Jerzy Stuhr, grając główną rolę. Dla artysty była to okazja do pokazania wielkiego teatru.

- Najpierw w gronie moich krakowskich przyjaciół myśleliśmy o tym, by odważyć się na klasykę, bo wszystko wypierają reportaże z historii, słabe aktorstwo i scenariusze - mówił Jerzy Stuhr. - Koledzy uznali, że komedia jest moją siłą i zaczęliśmy szukać tekstu o wielkich namiętnościach. Walka z telewizją o pieniądze na kostiumy, na plener i wnętrza w Pieskowej Skale trwały dwa lata. Projekt wylądował w koszu. Ale kiedy telewizję zaczęto chlastać za to, że nie wypełnia misji - tylko pokazuje łyżwy i Dodę - wyciągnęli scenariusz ze śmietnika i nagle stał się priorytetem.

Rola była wypowiedzią na temat zmieniających się relacji starszego mężczyzny z młodymi kobietami. Aktor wyznał:

- W "Szkole żon" najważniejsze jest pytanie starzejącego się mężczyzny: "To już mnie nie kochasz?". Choć jest też oczywiście problem potwora, który od dziecka wychowuje sobie kochankę i chce ją wykorzystać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji