Artykuły

Zielonogórzanka w wielkim świecie

- Teraz zupełnie nie wiem, co chcę dalej robić. Zarówno film, teatr, jak i serial dają mi ogromną satysfakcję. Najważniejsze, by ciągle pracować i nie schodzić poniżej swojego poziomu. W Gdyni brałam właśnie udział w próbach czytanych do kolejnego przedsięwzięcia teatralnego. Szykuję się na krakowski festiwal "Boska Komedia", na którym zagram spektakl "Pływalnia" w reż. Krystiana Lupy - mówi SANDRA STANISZEWSKA, absolwentka krakowskiej PWST.

Sale kinowe, najważniejsze festiwale i serca recenzentów właśnie podbija najnowszy film Romana Polańskiego "Wenus w futrze". Zdjęcie do tej produkcji to dzieło stałego współpracownika mistrza - nominowanego do Oscara Pawła Edelmana. Ten sam operator niedawno kręcił młodą aktorkę pochodzącą z Zielonej Góry. Tak Sandra Staniszewska* debiutuje na dużym ekranie, film "Kamienie na szaniec" z jej udziałem wchodzi do kin wiosną.

Paulina Nodzyńska: Kiedy ostatnio spotkałyśmy się maju, byłaś na rozdrożu: serial, pieniądze i szybka kariera czy wielki teatr na miarę Krystiana Lupy. Teraz zapraszasz na premierę "Kamieni na szaniec" ze swoim udziałem. Wielu młodym, zdolnym aktorkom o okładkowej urodzie nie idzie tak łatwo, nie wygrywają żadnych castingów.

Sandra Staniszewska: I ze mną nie poszło gładko. Musiałam się mocno postarać, żeby dostać tę rolę. Nigdy nie wiesz, kogo tak naprawdę szukają. Dlatego początkowo nie chciałam iść na ten casting. Pomyślałam, że przecież potrzebują tam dzieci, a nie 25-letniej dziewczyny. W szeregu ze mną startowało kilkadziesiąt wspaniałych, bardzo utalentowanych, młodszych ode mnie dziewczyn. Wielką niewiadomą jest, jakiej aktorki szuka akurat reżyser. A swoim wyglądem i charyzmą musisz się idealnie wkupić w jego wizję. Dlatego przyniosłam całą walizkę rozmaitych ubrań i miałam w nosie, że wszyscy się ze mnie śmieją, gdy do każdej sceny znów zmieniam kiecki. Ale trzeba się pokazać od każdej strony. Przyniosłam też książki, obejrzałam filmy, napisałam sobie monologi. Twórcy filmy muszą wiedzieć, że ci zależy. Że już się przygotowujesz i pracujesz nad tą rolą.

I "zadzwonili do pani".

- Ale najpierw na kilka miesięcy przestali się odzywać. Straciłam nadzieję, pomyślałam, że trzeba szukać innej szansy. Wreszcie zadzwonili. Powierzono mi postać Hali, bohaterki zupełnie innej charakterem ode mnie. Bardziej subtelnej, delikatnej, introwertycznej.

I zaczęło się! Kilkanaście godzin prób przed zdjęciami, twórcze dyskusje w domu reżysera, stres. To zupełnie inna praca niż w serialu. Wolniejsza, dokładniejsza. Mieliśmy dużą swobodę, nagrywaliśmy po kilka dubli. W "M jak miłość" wszystko toczyło się błyskawicznie.

Masz za sobą trudne sceny, musiałaś przekroczyć swoje granice. Czy ciężko było podjąć decyzję?

- Miałam duży dylemat w związku z nagością w filmie. Ale zaufałam świetnemu operatorowi i reżyserowi. Wiem, że to nie będą wulgarne sceny, film jest adresowany do szkół. Podczas samego kręcenia nie byłam tak pewna siebie, jak w innych scenach. Miałam mnóstwo wątpliwości. Mogłam liczyć na kolegę, który grał ze mną tę scenę. Pomógł mi się przemóc. Było warto, efekt końcowy jest satysfakcjonujący.

Ostatnio nasze kina szturmują polskie filmy historyczne. Nie obawiasz się, że ludzie mają dosyć?

- Tak, bo na te filmy można łatwo dostać dofinansowanie. Na "Kamienie na szaniec" czeka wiele ludzi. Jaki będzie rezultat? Nie jestem w stanie tego przewidzieć. Często jest tak, że dostajesz znakomity scenariusz i listę znamienitych nazwisk pracujących nad filmem. Wydaje ci się, że uczestniczysz w czymś wyjątkowym, ale nigdy nie masz gwarancji, że film się przyjmie. Jestem jednak dobrej myśli. Profesjonaliści za kamerą i wspaniała historia "Kamieni na szaniec", która sama się broni. To wszystko powinno dać magiczny efekt.

Masz już doświadczenie w teatrze, filmie i serialu. Jakie są twoje kolejne marzenia zawodowe?

- Teraz zupełnie nie wiem, co chcę dalej robić. Zarówno film, teatr, jak i serial dają mi ogromną satysfakcję. Najważniejsze, by ciągle pracować i nie schodzić poniżej swojego poziomu. W "M jak miłość" już się prędko nie pojawię, niedawno nakręciliśmy ostatnie sceny. Teraz chcę się skoncentrować na teatrze. Właśnie wyjeżdżam z Gdyni, gdzie brałam udział w próbach czytanych do kolejnego przedsięwzięcia teatralnego. Szykuję się na krakowski festiwal "Boska Komedia", na którym zagram spektakl "Pływalnia" w reż. Krystiana Lupy.

***

Sandra Staniszewska* - zielonogórzanka, absolwentka III LO. Ma 25 lat, skończyła krakowską PWST. Odtwórczyni Izy w "M jak miłość" i wielu gościnnych ról w polskich serialach. Współpracowała m.in. z Krystianem Lupą. W filmie Roberta Glińskiego "Kamienie na szaniec" gra Halę, sympatię Tadeusza Zawadzkiego "Zośki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji