Półmetek festiwalu
Kaliskie Spotkania Teatralne są jednym z najstarszych i najbardziej liczących się przeglądów sztuki aktorskiej w Polsce. W tym roku festiwalowej publiczności dano do obejrzenia w ciągu ośmiu dni 22 spektakle, w tym przedstawienia dyplomowe uczelni artystycznych z Warszawy, Łodzi, Krakowa i Wrocławia.
Mimo dojrzałego wieku festiwal nad Prosną wciąż zmienia się i rozwija, o czym świadczyć może novum, jakim było połączenie jego inauguracji z polską prapremierą. Sztuka "Sinobrody - nadzieja kobiet" Dei Loher została zrealizowana przez Norberta Rakowskiego z udziałem nie tylko aktorów Teatru im. W. Bogusławskiego w Kaliszu, ale także Jerzego Pożarowskiego z warszawskiego Teatru Rozmaitości i tancerek Teatru Tańca "Alter", wychowanek Witolda Jurewicza. Powstał spektakl na wskroś oryginalny, w którym równie wiele mają do przekazania słowo, ruch, taniec, światło i dźwięk. Szkoda, że - mimo zapowiedzi - nie dotarła na polską prapremierę autorka, jedna z najmodniejszych obecnie dramatopisarek. Byłoby interesujące poznać jej opinię o tej śmiałej inscenizacji.
Festiwal dopiero dociera do półmetka i trudno o sumowanie wrażeń. Można już jednak stwierdzić, że zaproszenie do Kalisza przedstawień dyplomowych było bardzo dobrym pomysłem. To, co przedstawili na małej i dużej scenie studenci z Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. L. Solskiego w Krakowie (Ćwiczenia z Czechowa według "Trzech sióstr" oraz w "Nierządy" według "Balkonu" Jeana Geneta) daje podstawy do stwierdzenia, że o przyszłość polskiego teatru można być spokojnym. Przyjęto, że przedstawienia dyplomowe będą oceniane przez młodzieżowe jury, złożone ze studentów i uczniów szkół średnich. Nie znaczy to, że te dokonania uchodzą uwadze oficjalnych jurorów. Pamiętamy, że kilka lat temu komisja konkursowa zdecydowała się wyróżnić Kingę Preiss, podówczas dyplomantkę wrocławskiej filii PWST w Krakowie za rolę matki w sztuce "Królik, królik". Być może jury obradujące pod przewodnictwem Mai Komorowskiej zdecyduje się na podobny krok.