Artykuły

Co nam zostało po karnawale?

"Gorączka czerwcowej nocy" w reż. Remigiusza Brzyka w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Co powiedziałby dziś uczestnik wydarzeń Poznańskiego Czerwca lokatorowi ze Stolarskiej, nękanemu przez Piotra Ś.? Może: "Nie o taką Polskę walczyliśmy", a może coś zupełnie innego. Twórcy "Gorączki czerwcowej nocy" zastanawiają się na scenie, dlaczego zamiast wyciągać racjonalne wnioski z naszej wspólnej, często tragicznej historii, wciąż wolimy przerabiać ją na pomniki i symbole, które nas dzielą, choć miały łączyć

"Gorączka czerwcowej nocy", której premiera odbyła się w sobotę w Teatrze Nowym, to swego rodzaju hołd złożony innemu przedstawieniu wystawionemu na tej scenie. To słynny "Oskarżony: Czerwiec pięćdziesiąt sześć", który w czerwcu 1981 r. wyreżyserowała tu Izabella Cywińska, ówczesna dyrektorka Teatru Nowego. Kiedy osiem lat wcześniej po raz pierwszy po wojnie postawiła na nogi scenę przy Dąbrowskiego nie można było mówić otwarcie o tym, co wydarzyło się w Poznaniu w 1956 roku - o krwawo stłumionym buncie robotników, którzy wyszli na ulicę żądając m.in. chleba.

Czas, by o tym przypomnieć, przyszedł nieco później - po Sierpniu 80. Na premierę "Oskarżonego", którego próby toczyły się podczas gorących miesięcy karnawału Solidarności, przyjechali m.in. Jacek Kuroń i Andrzej Wajda. Na widowni siedziała też matka Romka Strzałkowskiego - najmłodszej ofiary Poznańskiego Czerwca. Przez pół roku przedstawienie zagrano prawie sto razy, do teatru przychodziły tłumy. Aż do wybuchu Stanu Wojennego, kiedy to "Oskarżonego" zdjęto z afisza, a Izabellę Cywińską internowano.

Reżyser "Gorączki" Remigiusz Brzyk i dramaturg Tomasz Śpiewak nie odtwarzają na scenie samego legendarnego przedstawienia, którego nagranie nigdzie się zresztą nie zachowało. Wracają do pełnego euforii okresu przygotowań, które poprzedziły premierę. Osoby ich dramatu, to m.in. teatralna portierka, ale także dziennikarz Włodzimierz Braniecki, współtwórca scenariusza "Oskarżonego". Przy pisaniu wykorzystał autentyczne nagrania z procesów Czerwca 1956. Ponad dwie dekady przeleżały w ukryciu w archiwach Polskiego Radia, w pudłach z muzyką ludową.

Inna z postaci to prof. Zofia Trojanowiczowa, autorka książki o Poznańskim Czerwcu. Na scenie pojawia się też Anna Strzałkowska, matka Romka i duch samego zastrzelonego chłopca (który zginął przez przypadek - jak podkreślają autorzy przedstawienia). Jest Adam Graczyk - autor projektu pomnika Poznańskich Krzyży, odsłoniętego w 25. rocznicę tragicznych wydarzeń. Są wreszcie postacie aktorów, którzy w spektaklu Izabelli Cywińskiej wywoływali, niczym duchy, pamięć o tych, których zepchnięto na margines historii. Na scenie padają nazwiska artystów, którzy już nie żyją i tych, którzy wyjechali. Są i ci, którzy wciąż grają w zespole - Zbigniew Grochal i Andrzej Lajborek. Ich twarze w powiększeniu widać tuż nad sceną. Zdjęcia sprzed 32 lat są czarno-białe, zupełnie jak rzeczywistość młodej Solidarności, kiedy ludziom otworzyły się oczy.

Co nam dziś zostało z tego zbiorowego "olśnienia", oprócz pomnika na Placu Mickiewicza? - Zaczyna go pokrywać rdza, choć miał być nierdzewny - mówią twórcy spektaklu ustami Kory/Persefony, patronki odradzającego się życia. I przypominają, że dzisiejszą wolność konsumujemy nie tylko pod postacią czekoladowego batonika w szeleszczącym papierku. Rzeczywistość ma także twarz emerytki, której nie starcza do pierwszego. I spojrzenie lokatora, któremu właściciel kamienicy odciął wodę.

Trzy dekady temu aktorzy zabrali głos w sprawie ludzkiej godności. Zmieniły się dekoracje. Temat jest wciąż aktualny. I to w najnowszym przedstawieniu Teatru Nowego uderza chyba najbardziej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji