Artykuły

Przerwany spektakl, czyli darmowa reklama teatru

Akcja krakowskich "oburzonych" na spektaklu "Do Damaszku" Jana Klaty w Starym Teatrze nie tyle oburza, co rozczula. I nie przyniesie jej pomysłodawcom pożądanego skutku. Będzie darmową reklamą dla mniej lub bardziej udanej misji dyrektora Starego. Dotychczas o dyskusyjnej misji Jana Klaty, który postanowił radykalnie odświeżyć Starego, wiedziało pewnie 2 proc. społeczeństwa (tyle wg badań chodzi do teatru). Teraz dowiedzieli się wszyscy - pisze Rafał Romanowski w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Nie było w czwartek wieczorem i w piątek rano medium (radio, internet, telewizja, portale), które nie doniosłoby o przerwaniu przez grupę prawicowych aktywistów przedstawienia "Do Damaszku" według A. Strindberga w reżyserii Jana Klaty w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Umówieni wcześniej przedstawiciele prawicowych środowisk po scenie umownej kopulacji na komendę wstali, zaczęli krzyczeć "hańba, hańba!", pomstować na "upadek obyczajów" słynnej sceny, a do aktorów pohukiwali, aby ci "udali się do domu publicznego", czy do reżysera: "jesteś zerem". Na krążącym w internecie filmiku widać, jak aktorzy (m.in. Dorota Segda, Krzysztof Zarzecki i Krzysztof Globisz) stoją bezradnie na scenie, a krzycząca grupka pokrzykuje i "teatralnie" wychodzi z widowni na znak protestu. Zdenerwowany Klata (reżyser spektaklu i dyrektor Starego w jednej osobie) rzuca zaś ze sceny do atakujących "wynoście się!".

**

Cóż, "do teatru nie wchodzi się bezkarnie" - powtórzmy za Tadeuszem Kantorem, twórcą słynnego Cricot2, który swą teatralną piwniczkę miał zresztą kilkanaście metrów od podziemi Starego. Teatralni twórcy w Polsce, odważnie rozporządzający literacką tradycją (Mickiewicza, Słowackiego), w swych sztukach liczą się pewnie z tym, że nie wszystkim ich eksperymenty przypadną do gustu. Ale i zakłócający przedstawienie muszą liczyć się z tym, że ich akcja niemal na pewno przeniesie odwrotny od zamierzonego skutek. Dotychczas o dyskusyjnej misji Jana Klaty, który postanowił radykalnie odświeżyć Starego, jedną z najważniejszych scen w kraju, wiedziało pewnie 2 proc. społeczeństwa (tyle wg badań chodzi do teatru). Teraz dowiedzieli się wszyscy.

**

Dlatego dyrektorowi Klacie radzę zatrudnić dodatkowe kasjerki w biletowych kasach. Historia uczy, że niemal wszystkie demonstracje/prowokacje/protesty wobec dzieł sztuki okazywały się w końcowym efekcie sukcesem twórców, obracając się przeciwko protestującym. Im coś jest bardziej zakazane lub budzące sprzeciw, tym bardziej nęci. Któż zwróciłby uwagę na takie dzieła jak słynna "Fontanna" Duchampa (czyli zwykły pisuar pokazany na wystawie dadaistów w 1917 roku), gdyby nie gwałtowne protesty oburzonych? Kto pamiętałby męskie genitalia na krzyżu w instalacji "Pasja" Doroty Nieznalskiej w Gdańsku, gdyby nie ślimaczący się latami proces sądowy artystki? Kto do dziś nie ekscytowałby się aktorami w nazistowskich mundurach w warszawskiej Zachęcie (wystawa "Naziści" Piotra Uklańskiego), gdyby nie pokiereszował jej w 2000 roku szablą Daniel Olbrychski?

**

Akcja grupy spod znaku narodowo-smoleńskiej prawicy (organizatorzy chwalą się obecnością m.in. Zuzanny Kurtyki, Ewy Stankiewicz z Solidarnych 2010 czy fotografa Stanisława Markowskiego), nawet nie tyle oburza, co rozczula. Jeden z jej inicjatorów, prawicowy dziennikarz Witold Gadowski, wyznaje publicznie, że dzięki przerwaniu spektaklu nie ma już "bezmyślnego cmokania nad chamskim i wulgarnym cyrkiem".

Myli się. Oglądając nagrany przez protestujących amatorską kamerą film z przerwanego spektaklu, nie mam ochoty na nic innego, jak właśnie na "bezmyślnie cmokanie nad chamskim i wulgarnym cyrkiem". I utyskiwanie, że konserwatywna prawica wybiera się w Polsce do teatru czy galerii tak rzadko. I tak późno.

**

Czy to "kopulacja z krucyfiksem" w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie (półtora miesiąca po otwarciu wrześniowej wystawy "British British Polish Polish"), czy też awantura na spektaklu Klaty (pięć tygodni po premierze), gdzie rzekomo "Globisz kopuluje ze scenografią", a "Segda też kopuluje", wszędzie tam widać jak na dłoni, że protestujących przywabił tam jedynie donos, plotka, polityczna komenda. Szkoda, że tak trudno o sztuce rozmawiać z kimś, kto reprezentuje postawę pt. "nie znam, nie widziałem, jestem zbulwersowany". A do teatru czy galerii wybiera się tylko wtedy, gdy mu szepną, że obok wyznawanych przez niego wartości zbyt blisko znalazła się "kopulacja".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji