Artykuły

Europa jest wszystkim

Kibole, powszechny język angiel­ski, poezja i biurokracja, kolczyk w uchu i pomadka w rękach mło­dzieńca, globalny kapitalizm, re­chot Karola Marksa, smrodek ulic - to wszystko opowiada o dzisiej­szej Europie, ale czy do końca? Dlaczego kochamy Europę? - py­ta reżyser Tadeusz Bradecki

Osiem mikroczęści, z któ­rych składa się najnowszy spektakl przygotowany przez Teatr im. Juliusza Osterwy zdaje się być wycinkiem ja­kiegoś zgoła nieskończonego kalejdoskopu opowiastek o Europie Środkowo-Wschodniej, tworze istnieją­cym na kontynencie europejskim, do któ­rego i my na jego krańcach przynależy­my. Więc poniekąd ową Mitteleuropę znamy dobrze. To istny cyrk, którego ma­my dość i którego na nic innego zamie­nić nie chcemy. Świat przemarszu wojsk przesuwających granice, ścisku narodów, kraina enklaw i peryferii, narodowych i religijnych fobii, hołdów dla ojczyzny, zsyłek i emigracji. A do tego dziś: coca-cola, kolczyk w uchu, prawa dla gejów... Zwariować można! Ze sceny słyszymy pytania eurokandydata: - Europa? Jak to, nie będzie lira? Granic nie będzie?

Każdy z nas jest lusterkiem i odbija ten świat - snuje własną opowiastkę. Tak jak ośmiu pisarzy, którzy stworzyli literac­ko-teatralne drobiazgi, a po które sięgnął reżyser Tadeusz Bradecki. Drobiazgi, bo na scenie trwają najwyżej po kilkanaście minut. Dramatu w tak krótkim czasie pi­sarz nie wykreuje, reżyser też - najwyżej publicystykę, skecz, monolog, szkic, żart. Jednak nawarstwienie owych dro­biazgów w jeden spektakl tworzy zaska­kująco ciekawą jakość. To bardzo od­ważny pomysł, bo - uwaga! - nie ma tu prologu ani też finału.

Tadeusz Bradecki jest świetnym reży­serem, zrobił spektakl lekki i zgrabny. Krótkie formy bazują na aktorze, a ich złożenie - na równej, dobrej grze wszyst­kich. Aktorom należą się same dobre sło­wa. Powiedzmy tylko tyle: Jerzego Ro­galskiego jako strażnika certyfikatu poe­zji oraz Szymona Sędrowskiego, który z nim walczy na rymy (vide walka u Gombrowicza na miny), chciałoby się słuchać i widzieć codziennie po "Wia­domościach". W "Europie..." jak się rze­kło - pełno takich cudaczności.

Mikrodramaty mają powtarzalny łącz­nik: taniec, marsz, ruch na scenie wszyst­kich bohaterów ośmiu mikrosztuk - co wypada naturalnie oraz nadaje spekta­klowi rytm. Oto bohaterowie kłębią się jak tłum, po czym rozchodzą, ktoś wra­ca - aby coś powiedzieć o sobie, życiu, świecie. Prosta i oszczędna scenografia Jagny Janickiej (ramy i ekrany) symbo­lizuje skrzyżowanie planów, kierunków, perspektyw jak świat, którego ma być ilustracją - i podporządkowana została pierwszoplanowej roli aktora.

Jeżeli coś można zarzucić Tadeuszowi Bradeckiemu to tylko tyle, że nazbyt ostrożnie używał nożyczek: tego i owe­go nie przyciął, przez co ofiarował pub­liczności również chwile nudy. Czym jest Europa? - zapytajmy. Czort wie! Od­powiedź jest chyba przewrotna: wszyst­kim naraz. Czymś, co już znamy, miej­scem, gdzie przecież... nikt nie kazał nam być. Bycie boli - słyszymy na ko­niec - lecz jeżeli się kocha, to na zawsze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji