Artykuły

Urodziny Szkoły Baletowej w Gdańsku

W tym roku gdańska Szkoła Baletowa kończy 55 lat. Z tej okazji na scenie Opery Bałtyckiej odbył się uroczysty koncert, na którym wystąpił pierwszy tancerz Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w Warszawie Sławomir Woźniak, który świetnie partnerował Elenie Karpuchinie, rozpoczynającej własnie sceniczną karierę - pisze Barbara Kanold w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Wystąpił nie po raz pierwszy, zresztą. Przed laty podziwialiśmy go w balecie "Romeo i Julia", kiedy to jako Romeo zatańczył z debiutującą Magdaleną Wałęsą, później wielokrotnie przyjeżdżał do Gdańska na gościnne występy, także jako juror gdańskich konkursów tańca. Tym razem walnie przyczynił się do sukcesu Eleny Karpuchiny [na zdjęciu], która partią Giselle w balecie Adolphe'a Adama rozpoczęła właśnie sceniczną karierę.

Tancerz jest w znakomitej dyspozycji, ma piękny, wysoki skok i dojrzałość aktorską. Świetnie partnerował Karpuchinie i w partii Alberta prezentował się bardzo dobrze. Zapytany, co skłoniło go do zatańczenia z debiutantką, powiedział: - Oddaję młodszym to, co kiedyś otrzymałem od moich nauczycieli. Jednym z nich był pedagog Anatolij Karpuchin, ojciec Eleny. Jest to też mój ukłon w stronę szkoły, obchodzącej jubileusz, generalnie w stronę następnego pokolenia tancerzy. Chętnie im pomagam, cieszy mnie ich chęć do wymagającej ogromnego poświęcenia pracy na sali baletowej i na scenie.

Chęci tych, będących podstawą sukcesu każdego tancerza, nie brakuje Elenie Karpuchinie. Ale przede wszystkim została ona hojnie wyposażona przez naturę. Ma urodę i znakomite warunki, jakimi musi charakteryzować się klasyczna tancerka. Jest wiotka jak kwiat, delikatna, obdarzona świetnymi proporcjami. I naprawdę tańczy!

Na jej tle inne tancerki, tak jak ona jeszcze uczennice, przy całym szacunku dla pracy ich i pedagoga, Ireny Tarasiewicz, prezentują wytrenowaną, ale szkolną jeszcze technikę. Jako Willidy mogą się podobać, urzekają młodością, tańczą w miarę równo, ale kiedy na scenie pojawia się Karpuchina, nikną w świetle gwiazdy. Tak, nie waham się użyć tego określenia. Karpuchina to już dziś tancerka predestynowana do pierwszych, najbardziej znaczących w balecie ról.

Dzięki pedagogowi Liubow Bakharewej tancerka jest już dziś znakomicie technicznie wyszkolona. Z lekkością wykonuje skomplikowane pas, nawet trudno usłyszeć, kiedy jej pointy dotykają podłogi, operuje pięknym, miękkim gestem rąk, w sposób przekonujący pokazuje dzieje swojej romantycznej bohaterki. A przy tym jest ogromnie pracowita i skromna. Pochwały kwituje stwierdzeniem: - Jeszcze dużo mam do zrobienia.

Z tym się można zgodzić. Pedagodzy powinni zadbać, aby jak najprędzej przygotowała klasyczny repertuar baletowy, chociaż przecież nie tylko ten rodzaj tańca jej odpowiada. Wystarczy przypomnieć jej porywające tango "Mogę cię prosić" do muzyki Quadro Neuvo, jakie w choreografii Romana Komassy zatańczyła razem z Michałem Wylotem na ostatnim gdańskim konkursie. Ale następnym etapem dla Karpuchiny powinien być światowy repertuar: "Jezioro Łabędzie", "Śpiąca królewna" i pewnie "Don Kichot". I oczywiście scena.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji