Artykuły

Klata zażenowany chamskim zachowaniem

- Boję się, co by było, gdyby na ulicach Krakowa pojawił się Anthony Hopkins, chyba zostałby zlinczowany za rolę Hannibala Lectera - Jan Klata o piątkowym incydencie w Starym Teatrze. O sprawie pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Kilkunastoosobowa grupa widzów gwizdami i okrzykami próbowała zerwać spektakl w Starym Teatrze w Krakowie. Domagali się odejścia Jana Klaty ze stanowiska dyrektora narodowej sceny, krzyczeli "hańba" i "wstyd", obrażali aktorów i nawoływali widzów do wyjścia

W czwartek Stary Teatr grał spektakl "Do Damaszku" w reż. Jana Klaty. Do incydentu doszło podczas sceny, w której para aktorów - Dorota Segda i Krzysztof Zarzecki - symuluje w ubraniach akt seksualny.

Kiedy zorganizowana grupa widzów zaczęła wznosić okrzyki, zespół aktorski uczestniczący w spektaklu wyszedł na scenę razem z reżyserem, który wezwał protestujących do opuszczenia sali. Ci nawoływali publiczność do wyjścia, ale większość z 300 widzów pozostała na miejscach i wyklaskała protestujących. Ci po kilku minutach wyszli z teatru, odgrażając się, że jeszcze wrócą. Przedstawienie wznowiono.

O tym, że w teatrze może dojść do rozróby, informował w dniu spektaklu "Dziennik Polski". Krakowska gazeta od kilku tygodni publikowała mocno krytyczne teksty o repertuarze Starego Teatru pod nową dyrekcją, ale tym razem dystansowała się od protestu. "Od co najmniej dwóch dni pół Krakowa plotkuje o ściśle tajnej 'akcji tzw. środowisk niepodległościowych, które podczas dzisiejszego przedstawienia' Do Damaszku mają gwałtownie zaprotestować przeciwko lewactwu i szarganiu świętości teatralno-narodowych przez dyrektora Jana Klatę" -pisał naczelny "Dziennika" Marek Kęskrawiec i dodawał, że "Do Damaszku" słabo się nadaje na taki protest.

Tęsknota za buntem

Sztuka prekursora ekspresjonizmu Augusta Strindberga z 1898 r. opowiada o miejscu religii w życiu człowieka oraz potrzebie wiary i bycia w Kościele. Jej premiera otworzyła w październiku pierwszy z tematycznych sezonów Starego Teatru, poświęcony twórczości Konrada Swinarskiego. "Do Damaszku" to jeden z niezrealizowanych pomysłów tego wielkiego inscenizatora, który zginął w katastrofie samolotowej w 1975 r. właśnie pod Damaszkiem, dokąd leciał na festiwal teatralny.

Klata przeniósł akcję w XXI wiek. Główny bohater Nieznajomy (Marcin Czarnik) jest w jego interpretacji współczesnym artystą, który ucieka od codzienności i obowiązków, jakie nakłada na niego społeczeństwo, a jednocześnie zmaga się z poczuciem metafizycznej pustki i potrzebą nawrócenia. Na swojej drodze spotyka widma, które są jego wyrzutami sumienia, grają je Dorota Segda, Krzysztof Zarzecki i Krzysztof Globisz. Spektakl zebrał mieszane recenzje: Aneta Kyzioł z "Polityki" nazwała go "satyrą na hipsterów" i krytykowała za brak głębi, dla recenzenta "Gazety" Witolda Mrozka była to z kolei "świetnie zagrana opowieść o artyście kabotynie i tęsknocie za buntem".

W czwartek aktorzy zostali obrzuceni obelgami, według relacji pracowników teatru ktoś krzyczał do Segdy "Faustyno, ty k..." (aktorka odtwarzała przed laty rolę siostry Faustyny w filmie Jerzego Łukaszewicza), protestujący krzyczeli także: "Agonia sceny narodowej", "Hańba", "Globisz, wstyd", "Oni się prostytuują" i "Dość pseudosatanistycznej muzyki".

Jeszcze tego samego wieczoru nakręcony komórką film z wydarzeń w teatrze znalazł się na kanale YouTube tygodnika "Do Rzeczy". Jeden z uczestników akcji, dziennikarz Witold Gadowski, tak wyjaśniał motywy protestu w prawicowym portalu w Polityce.pl: "Byłem zaszokowany wieloma scenami. (...) To wszystko jest niesmaczne. To nie jest awangarda, to nie jest rewolucyjne, odkrywcze zinterpretowanie tekstu czy pokazanie jakiejś nowej estetyki w przestrzeni teatralnej. To jest nastawienie na prymitywne, głupie prowokowanie, przesuwanie granicy prowokacji do obsceny, do niezrozumiałej zupełnie perwersji. I ta perwersja nie ma tu żadnego uzasadnienia".

Jan Klata mówi "Gazecie":

Jestem głęboko zażenowany chamskim zachowaniem grupy krzykaczy, którzy mienią się obrońcami wysokiej kultury. Szczególnie mi przykro, że obrażeni zostali aktorzy. Jeśli ktoś mianuje się inteligencją krakowską, a nie jest w stanie odróżnić aktorki i granej przez nią roli, to znaczy, że nie jest przygotowany do odbioru sztuki. Boję się, co by było, gdyby na ulicach Krakowa pojawił się Anthony Hopkins, chyba zostałby zlinczowany za rolę Hannibala Lectera.

Jesteśmy dzisiaj jako zespół bardziej zjednoczeni niż kiedykolwiek. Odebrałem wiele wyrazów solidarności od aktorów i innych pracowników teatru. Mogę powiedzieć za siebie i zespół: jesteśmy gotowi brać pełną odpowiedzialność za to, co robimy na scenie, za model kultury, który wydaje nam się godny uprawiania w Narodowym Starym Teatrze.

Nie będziemy chowali głowy w piasek, chcemy się w pokojowy sposób konfrontować z ludźmi, którzy mają odmienne zdanie, będziemy stawiać temu czoło, bo uważamy, że to, co mamy do zrobienia w teatrze, jest warte tej ceny. Jeśli jednak ktoś będzie usiłował zakłócać odbiór innym widzom, uniemożliwi im wyrobienie sobie zdania na temat naszych spektakli, to tacy ludzie będą wyprowadzani, bo takie zachowanie jest poza normami przyjętymi w teatrze.

Od czasu objęcia dyrekcji przez Klatę frekwencja w Starym Teatrze wzrosła o 20 proc., teatr gra częściej, a przedstawienia zapraszane są na gościnne występy. M.in. "Król Edyp" w reż. Klaty prezentowany będzie w Nowym Jorku, "Paw królowej" w reż. Pawła Świątka w Teatrze Imka w Warszawie, a "Bitwa Warszawska 1920" Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego na festiwalu Raport w Gdyni. Inscenizacja "Do Damaszku" znalazła się w programie konkursowym festiwalu Boska Komedia w ,na afisz wróci w grudniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji