Konflikt polityczny w Polsce przenosi się na obszar sztuki
Radykalny teatr, a taki uprawia Jan Klata, zawsze prowokował radykalne opinie. Ryzyko protestu i odrzucenia jest weń wpisane - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
W latach 70. publiczność w Wuppertalu odrzucała spektakle Piny Bausch, do legendy przeszły słowa jednego z widzów: "Pani Bausch, nie jest pani warta ani jednej marki, którą na panią wydajemy". Podobnie działo się dwie dekady później na politycznych przedstawieniach Franka Castorfa w Volksbühne w Berlinie. Aktorzy przerywali grę, aby pozwolić niezadowolonym opuścić salę, czasem ich do tego zachęcali.
Incydent w Starym Teatrze ma jednak inny wymiar, nie tylko artystyczny. To kolejny po spaleniu tęczy na pl. Zbawiciela dowód na to, że konflikt polityczny w Polsce przenosi się na obszar sztuki. Protestujący w Starym Teatrze posługiwali się tą samą retoryką hańby, co "patrioci" z Marszu Niepodległości. I chociaż nie użyli zapalniczek, to jednak ich cel był ten sam: usunąć z przestrzeni publicznej sztukę, której nie akceptują. Sztuka powinna być przestrzenią nawet najgorętszej debaty politycznej, jednak żadna z jej stron nie może wykluczać drugiej. A uczestnikom protestu nie chodziło o dyskusję, tylko o uniemożliwienie innym obejrzenia spektaklu, który oni uważają za "hańbiący". To nie dyskusja, tylko kneblowanie wolności artystycznej.
Stary Teatr to niejedyny przykład takiego działania. Także w czwartek w CSW w podczas pikiety Krucjaty Różańcowej zniszczona została Jacka Markiewicza "Adoracja" oskarżana o obrazoburstwo. Ktoś oblał farbą ścianę, na której wyświetlany był film, uszkodzono . Wcześniej uczestnicy pikiety modlili się o usunięcie z wystawy, teraz wzięli sprawy w swoje ręce.
A incydenty domagają się reakcji władz odpowiedzialnych za kulturę. Trzeba potępić zastępowanie dialogu agresją i fizycznym atakiem. Prezydent Warszawy zapowiedziała, że odbuduje tęczę. Czekam na deklarację ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego - na wsparcie podległych mu instytucji: CSW i Narodowego Starego Teatru.
Na zdjęciu: scena z oprotestowanego przedstawienia "Do Damaszku" w Narodowym Starym Teatrze.