Artykuły

Alicja kocha Alicję

- Dwie kobiety zakochane w sobie nie muszą od razu zachowywać się prowokacyjnie, ostentacyjnie całować na ulicy. I to nie ze strachu przed reakcją innych. Może po prostu są niezwykle skromne i z natury nie okazują swoich uczuć publicznie - mówi reżyserka Maria Seweryn przed premierą "Alicja+Alicja" w Och-Teatrze w Warszawie.

W Och-Teatrze trwają ostatnie próby przed sobotnią premierą spektaklu "Alicja+Alicja". Przedstawienie będzie pokazywane na kawiarnianej scenie Och-Café. Reżyseruje Maria Seweryn.

Rozmowa z Marią Seweryn, reżyserką spektaklu

Dorota Wyżyńska: Spotkałyśmy się na pokazie filmu "Życie Adeli", byłaś z aktorkami i tłumaczyłaś, że robicie research. W przyszłym tygodniu na ekrany kin wchodzi film "Płynące wieżowce" pokazujący z kolei miłość homoseksualną we współczesnej Warszawie. "Alicja+Alicja" to jeszcze inne spojrzenie na ten temat.

Maria Seweryn: Szukałyśmy filmowych i literackich inspiracji, badałyśmy temat na różne sposoby, a jednocześnie poszłyśmy inną drogą. Tekstem "Alicja+Alicja" Amy Conroy zachwyciłam się już przy pierwszym czytaniu, bo mam wrażenie, że daje możliwość opowiedzenia tego wszystkiego, ale nieco inaczej. Przywykliśmy do pewnych schematów w postrzeganiu homoseksualistów. Rozmawiałam o sztuce z moimi koleżankami lesbijkami, chciałam poznać opinię na temat tego tekstu. Kłóciłam się nawet z nimi, bo w ich myśleniu też napotkałam pewne schematy, które mnie zmartwiły. Usłyszałam rezygnację, opinię, że świat się nigdy nie zmieni, że muszą się ze swoją miłością ukrywać albo ostro walczyć. Że są tylko dwie drogi.

Zapytałam, czy nie chciałyby posłuchać historii dziewczyn, które się z tym po prostu pogodziły? I do tego stopnia miłość jest dla nich ważna, że postanowiły dostosować się do tego świata, a nie z nim walczyć. Takie osoby też są wśród nas i myślę, że warto o nich opowiedzieć, bo wydaje mi się, że paradoksalnie one mogą spowodować "ruch w temacie", być bardziej skuteczne w oswajaniu nas z miłością homoseksualną niż wszelkie manifestacje. Warto uświadomić widzom, że dwie kobiety zakochane w sobie niekoniecznie muszą zachowywać się i ubierać prowokacyjnie, ostentacyjnie całować na Paradzie Równości. Nie pokazują publicznie swojej miłości nie ze strachu, ale dlatego, że są niezwykle skromne, z natury nie afiszują się ze swoimi uczuciami. Próbujemy opowiedzieć o pewnym charakterze, o pewnym sposobie życia, o osobach "pochowanych", których - jak się okazuje - jest całkiem sporo wśród nas.

Dwie Alicje staną przed publicznością i opowiedzą nam swoją historię...

- W życiu nie opowiedziałyby tego publicznie, nie mają takiej potrzeby. Lubią żyć anonimowo, spokojnie, nie wychodzą przed szereg. Nie mają takiej potrzeby. Uważają, że szczęście i miłość mogą być w ich domu i nie trzeba z tym wychodzić na ulicę. Zostały namówione do tego przez reżyserkę - autorkę sztuki. Kiedyś, spontanicznie, zdarzyło im się to jeden jedyny raz - pocałowały się w supermarkecie. Zobaczyła to kobieta, która okazała się być reżyserką. Zaproponowała, żeby wystąpiły ze swoją historią w teatrze. Na początku obie odmówiły, po wielu tygodniach jedna już była gotowa, ale druga nadal się w tym nie widziała. Zobaczymy dwie kobiety, które nie potrafią występować publicznie, które nie do końca są przekonane, czy chcą mówić o swojej miłości.

W didaskaliach jest zaznaczone, że całość ma sprawiać wrażenie sztuki dokumentalnej. Publiczność ma wierzyć, że obie panie są po raz pierwszy na scenie, zdenerwowane, zawstydzone sytuacją. Nie jest łatwo uzyskać taki efekt?

- Od razu spodobał mi się ten pomysł, ale wiedziałam też, że jest bardzo trudny do realizacji. Bo jednak występują tu dwie zawodowe aktorki, a muszą to zagrać tak, jakby nigdy w życiu nie stały na scenie. Trzeba używać innych środków, zrzucić wszystkie aktorskie sposoby, np. podprowadzania tematu, które stosuje się w teatrze. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć w nich tę surowość i te charaktery, skromność i wdzięk. Trzeba być, a nie grać. Mnie ta historia niezwykle porusza, właśnie dlatego, że jest opowiedziana z nieco innego punktu widzenia. Bez pretensji do świata, łagodnie. To nie jest krzyk, to nie jest prowokacja.

Autorką polskiego przekładu tej sztuki jest Joanna Derkaczew, która dobrze zna warszawski świat teatralny, bo była do niedawna recenzentką teatralną "Gazety". Dokonała pewnych spolszczeń, dostosowała tekst do naszego widza.

- Pani Joanna zrobiła tłumaczenie, a właściwie nawet adaptację tekstu, dzięki czemu ta historia jest wiarygodna w Polsce. Jest tu też wiele wątków uniwersalnych, wspólnych dla Polaków i Irlandczyków. Np. poruszony jest temat wiary. Jedna z bohaterek jest osobą bardzo religijną, musiała przeanalizować swoją sytuację i sama ze sobą się rozprawić, zrozumieć, czym jest jej miłość do kobiety, w stosunku do tego, jak postrzega to Kościół. Sztuka napisana jest na dwie dojrzałe kobiety, natomiast - i to jest decyzja mojej mamy i moja - postanowiłyśmy opowiedzieć o młodych dziewczynach. Wydało się nam to ciekawsze.

To już drugi spektakl, który reżyserujesz. Jak się czujesz w tej roli?

- Wciąż mam tę nieśmiałość... Prowadzenie aktorek, praca nad relacjami bohaterek sprawiają mi wielką przyjemność, czuję się w tym dobrze i na miejscu. W trakcie samej pracy stawiam sobie wiele pytań, szukam różnych dróg co do samej inscenizacji, scenografii, światła, muzyki. Przede wszystkim wierzę w aktora, wiem, że aktor może na scenie załatwić wszystko. I wierzę w prostotę i umowność teatru. Z muzyką poszło mi tym razem całkiem dobrze. Wybrałam "Freelove" w wykonaniu Depeche Mode.

Tekst jest o tym, że jeżeli jesteś osobą, która uciekała przed miłością, jeżeli jesteś osobą, która musiała kłamać, jeżeli jesteś osobą, która szuka prawdy, to jestem tutaj, by opowiedzieć ci o wolnej miłości. I o nic więcej tu nie chodzi. Porozmawiajmy spokojnie o tym, nie trzeba prowokować, krzyczeć i ostentacyjnie pokazywać uczuć i namiętności. Ale dać świadectwo i oswoić ludzi z tym tematem. Pokazać, że miłość jest ponad wszystkim, jest najważniejsza i nie ma płci.

Och-Teatr: "Alicja+Alicja" Amy Conroy. Przekład Joanna Derkaczew, reżyseria - Maria Seweryn, scenografia - Małgorzata Domańska, światło - Waldemar Zatorski, asystent reżysera i producent wykonawczy - Marta Więcławska. Występują: Aleksandra Domańska i Aleksandra Grzelak. Premiera w sobotę na scenie Och-Café.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji