Artykuły

"Kotka na rozpalonym blaszanym dachu"

Ci którzy nie widzieli owego zdarzenia na własne oczy - life uwierzą.... Mamy tu pierwszy festiwal z GWIAZDĄ, a oglądamy sztukę, w której GWIAZDA nie pojawia się przez cały jeden akt na scenie. Skandal! Mało tego, na końcu robiła wrażenie, że jest z tego zadowolona... Dawniej byłoby to nie do pomyślenia. Może nie będę udawał i się nadymał w nabzdyczaniu? Wczoraj z całą pewnością było lepiej niż przedwczoraj z tymi mężami i żonami. Ale z nimi są zawsze kłopoty.

Jeszcze tylko jedna dygresja. W tej sztuce Tennessee Mlliamsa na całym świecie grali najlepsi aktorzy, a żeby Państwa jeszcze bardziej ogłupić (przepraszam), to pisnę cicho, że w filmowej wersji za kotkę ,,robiła" Liz Taylor, a za jej męża Bricka - mąż Richard Burton. W przedstawieniu warszawskiego Teatru Powszechnego, tak dobrze nie było, ale wybić i podkreślić należy, że lubiącego wypić Bricka grał Piotr Machalica (wspaniale zresztą - słowo honoru), a jego ojca - ojciec Henryk Machalica. I tak wszystko zostało w rodzinie...

Zabrzmi to paradoksalnie, co zaraz napiszę, ale dwa pierwsze akty były zdecydowanie lepsze od ostatniego. Najlepszy byt środkowy. Jeśli chodzi o budowanie emocji, to jest dokładnie odwrotnie jak chciał autor. Nie mam jednak tego za złe autorowi. W końcu on Amerykanin, a my się teraz z Ameryką przyjaźnimy.

Ja mogę to nawet usprawiedliwić (to znaczy aktorów). W sztuce granej rzadko spora dawka emocji wietrzeje. Tak zostało napisane, że w pierwszym akcie mamy pojedynek żona - mąż, a w drugim - ojciec kontra syn. W pojedynkach tego rodzaju (1:1). łatwiej jest utrzymać dyscyplinę, niż w scenach zbiorowych. Te ostatnie, subtelnie rzecz nazywając... popłynęły w niepamięć Sztuki. To duże "S" nie jest przypadkowe. Na szczęście nie wynajmują mnie w redakcji do znęcania się nad artystami.

Tak się w słowach rozbrykałem, że na śmierć zapomniałem, iż pisze o festiwalu KRYSTYNY JANDY. W swojej największej scenie oszczędzała zbytnio liryczne pokłady duszy Margaret, ale tak sobie tę postać zbudowała i ja to zaakceptowałem.

Jeśli GWIAZDA skromnego, swojego festiwalu we Wrocławiu się nie obrazi, to najbardziej wczoraj podobał mi sie klan Machaliców (Henryk - ojciec i Piotr - syn), a Piotr zagrał najwspanialej. Ze wszystkich ról w jakich go widziałem. Ale może ja mało oglądam?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji