Artykuły

Szwedzi zlikwidowali taniec

"Plateau Effect" Cullberg Ballet na V Dniach Sztuki Tańca w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Słynny zespół Cullberg Ballet na oczach lekko skonsternowanej polskiej publiczności przeprowadził odważny eksperyment. Udowodnił, że w tańcu człowiek jest całkowicie zbędny.

Bohaterem i głównym wykonawcą spektaklu "Plateau Effect", z którym szwedzki przyjechał zespół do Warszawy, jest olbrzymi kawał materii. Ów gigantyczny żagiel poruszany niewidzialnymi ruchami powietrza najpierw unosi się i nadyma w rytm transowej muzyki techno, a potem dziewięcioro członków Cullberg Ballet próbuje go okiełznać. On jednak im się nie poddaje, przybierając nieustannie nowe kształty.

Ten żagiel jest jak ruchoma rzeźba przyciągająca uwagę zmiennością swych kształtów a może jak monstrualny tancerz, ciekawszy od tego, co jest w stanie zaproponować człowiek. Jeśli potraktować poważnie propozycję choreografa Jefta van Dinthera, zaliczanego w końcu do najciekawszych europejskich twórców nowego pokolenia, to należałoby powiedzieć, że w "Plateau Effect" przekroczył on granicę, poza którą w sztuce tańca nie powinno być niczego, jedynie kres i nicość. On tymczasem udowodnił, że jest inaczej.

Twórcy tańca nowoczesnego, zwanego też post modern dance, od dawna redukują język, którym się posługują. Konsekwentnie upraszczają ruch, rezygnując z kodeksu gestów i znaków. Im mniej i oszczędniej, tym lepiej, zaciera się granica miedzy tym, jak poruszamy się na co dzień i jak podczas występu. W "Plateau Effect" Jefta van Dinther poszedł jeszcze dalej.

Tancerze pozostali, co prawda, na scenie, ale twórca spektaklu powierzył im rolę podobną, jaką ma aktor w teatrze marionetek. Poruszając linami wprawiają w ruch wielki żagiel, bo to on ma coś tańczy w powietrzu. A kiedy człowiek wreszcie go okiełzna i zwinie w rulon, sam nie jest do niczego zdolny. Jedynie wije się i skręca w paroksyzmie niezdarnych gestów, jakby członkowie Cullberg Ballet nic więcej nie potrafili.

Można by było zastanawiać się, czy taniec jest w stanie obyć się bez człowieka, co zdaje się sugerować Jefta van Dinther, gdyby rzeczywiście ta propozycja artystyczna warta byłaby poważnego potraktowania. Tymczasem pomysłu, na którym choreograf oparł swój spektakl, starczyło zaledwie na kwadrans. Całość trwa jednak godzinę, więc przez pozostałe 45 minut mamy do czynienia z coraz bardziej nieznośną powtarzalnością tego, co już widzieliśmy i z coraz bardziej męczącym zmaganiem tancerzy z oporem płóciennej materii. Życzliwy widz może w tym czasie próbować dorobić podbudowę teoretyczną do tego, co obserwuje na scenie a na koniec wyjść z "Plateau Effect" z przekonaniem, że umiejętności członków Cullberg Ballet są znacznie większe od tego, co zaprezentowali w środę w Warszawie.

Występ szwedzkiego zespołu rozpoczął V Dni Sztuki Tańca w Operze Narodowej. Jako kolejny wystąpi w piątek i w sobotę z dwoma spektaklami Litewski NarodowyTeatr Opery i Baletu z Wilna i będą one znacznie różnić się od "Plateau Effect".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji