Artykuły

Teatr - koło ratunkowe

Premiera "Wyścigu spermy" Macieja Kowalewskiego w reżyserii autora już w so­botę w Teatrze Na Woli.

O kulisach powstawania przed­stawienia i nowej roli Teatru Na Wo­li we wtorek w naszej redakcyjnej klubokawiarni w cyklu "Teatr w Gazeta Cafe" rozmawiali Maciej Kowalewski oraz aktorzy Rafał Maćkowiak i Rafał Mohr. Spotkanie prowadził Remigiusz Grzela, kierownik literac­ki Teatru Na Woli. Oto fragmenty.

Remigiusz Grzela: Z czego wziął się Maciej Kowalewski?

Maciej Kowalewski: Skąd się wziąłem? Nie rozumiem. A, oczywi­ście, z miłości moich rodziców Jani­ny i Bolesława, a konkretnie stało się to w momencie, kiedy plemnik Bo­lesława połączył się z komórką jajową Janiny. I jestem.

No właśnie. Nie rozumiem, skąd kontro­wersje wokół tytułu "Wyścig spermy". Z jakimi reakcjami się zetknąłeś?

Maciej Kowalewski: Reakcje są rzeczywiście bardzo różne. Np. chcie­liśmy wykupić reklamę na autobu­sach, ale MZA się nie zgodziło. Tłu­maczyli, że taki tytuł obraża moral­ność pasażerów.

Jesteś nowym dyrektorem Teatru Na Woli - sceny stworzonej przez Tade­usza Łomnickiego. Obejmując dyrek­cję, zacząłeś promować hasło: " Wolna Wola".

Maciej Kowalewski: Hasło "Wol­na Wola" wymyśliła moja żona, przy­właszczyłem je sobie, bo wydało mi się bardzo adekwatne do tego, co nas interesuje. Wszyscy mamy taki boski istrument jakim jest wolna wo­la, korzystajmy więc z niego. W na­szym teatrze będziemy mówić rze­czy bolesne, ale zawsze uczciwie.

Będziemy podejmować tematy polityczne i społeczne, oczywiście me-taforyzując je. Nie będzie to teatr publicystyczny, bo od tego są media. My­ślę, że siłą takiego teatru powinna być właśnie metafora, która pozwala na uogólnieniejakiegoś zjawiska, zespo­łu zjawisk, historii ludzi zanurzonych w polityce. Chcę mówić prawdę, opo­wiadać o tym, co czuję w głębi serca. Tadeusz Łomnicki, jak napisała Ma­ria Bojarska w swojej książce "Król Lear nie żyje", uważał, że widz przy­chodzi do teatru, żeby dowiedzieć się czegoś o sobie samym, poczuć praw­dę, jakąś część prawdy o swoim lo­sie, o własnym charakterze, o świecie. I wierzył, że jako aktor ma prawo, obowiązek i przywilej tworzenia takiego teatru, w którym przedsta­wienie byłoby czymś więcej niż uda­waniem, błaznowaniem i popisem. Czy takie deklaracje założyciela te­go teatru są ci bliskie?

Maciej Kowalewski: Absolutnie się pod nimi podpisuję. Teatr, który chcę robić, nie jest czystą rozrywką, ma być wyrazisty, ma dzielić się problemami z publicznością. Oczywiście nie ozna­cza to, że w Teatrze Na Woli będzie tyl­ko smutek, cięcie żył i ból egzystencji. Teatr powinien nieść ze sobą sprawy, które choć na chwilę wybijają człowie­ka z codzienności i zmuszają do głęb­szego zastanowienia się nad sobą, nad światem, nad konkretnymi proble­mami. Teatr powinien być kołem ra­tunkowym rzuconym do ludzi, żeby nie zalała nas popkultura. To jest jed­no z niewielu mediów, które jest wy­jątkowe, bo nie do skopiowania.

O jakich sprawach i problemach jest "Wyścig spermy"?

Rafał Maćkowiak: Aktorom trudno jest tłumaczyć, o czym jest sztuka, w której gramy. Przynajmniej ja mam zawsze taki problem. Staję się bowiem postacią, częścią przedstawienia.

Pytanie do Rafała Mohra: jaką grasz rolę?

Rafał Mohr: Gram dwie role. Pier­wsza z nich to Abdul Alibaba Nowak-Husein, pół Polak, pół Irakijczyk, a dru­ga to jego plemnik.

Maciej Kowalewski: Może tego nie zdradzajmy przed premierą?

Rafał Mohr: Ale ja już o tympo­wiedziałem przed chwilą do kamer.

Maciej Kowalewski: Trudno, mó­wimy.

Rafał Mohr (śmiejąc się): Tak, gramy z kolegami plemniki.... Przyznam, że trudno jest grać plemnik. Zfilmów biologicznych zapamiętujemy przede wszystkim, że plemniki są niezwykle ruchliwe. My nawet na scenie porusza-

my się podobnie... Ale nie chciałbym nic więcej zdradzać.

Rafał Maćkowiak: Gram Koreań­czyka, Kim Dzong Huia oraz... jego plemnik. Dla mnie ta sztuka jest wa­riacją, wyobrażeniem sytuacji nosicie­li i ich plemników w świecie, który opanowany jest przez religię. To sztuka o napięciach między ludźmi, między społeczeństwami. A jak sobie radzą w tym nasze plemniki, na których cią­ży odpowiedzialność prokreacji? Hm... Mam nadzieję, że to będzie wesoła wa­riacja na ten temat. Natomiast tak na­prawdę najwięcej może powiedzieć o sztuce Maciek. On ją napisał, reżyse­ruje i do tego jest dyrektorem teatru, który ją wystawia.

Rafał Mohr: Moja postać używa cytatu z encykliki papieskiej. Pomy­ślałem, jak to dobrze, że Maciek posłużył się tym cytatem. Przecież wiele osób, polityków zwłaszcza, chociażby w ostatniej kampanii wyborczej, uży­wa cytatów religijnych odnoszących się do Boga, żeby osiągnąć swój cel. A to cel czysto materialny, ludzki, któ­ry nie ma nic wspólnego z Bogiem, z re­ligią czy ze sprawami wyższymi.

Może przyjdzie na naszą sztukę ktoś ze świata polityki i zastanowi się nad tym, co mówi do kamer i co przekazu­je innym...

Rafał Maćkowiak (ironicznie): Na pewno przyjdą i się zastanowią. Masz to jak w banku.

Rafał Mohr: Życzyłbym tego so­bie, a szczególnie im.

Rafał Mohr zadał bardzo ważne pyta­nie o używanie postaci papieża. No właśnie, dlaczego używać imienia i my­śli papieża w sztuce teatralnej?

Maciej Kowalewski: Pokazuję, w jaki sposób postać papieża jest wykorzy­stywana. Wystarczy zacytować jego myśl, żeby poczuć się świętym, załatwić swoje sprawy. Jest we mnie niezgoda na to. Chcę pokazać ten mechanizm.

A wracając do pytania o treść sztuki, no trudno, skoro tajemnica wydała się na trzy dni przed spektaklem... Mimo to będę się wykręcał od odpowiedzi. Mo­gę powiedzieć tylko, że "Wyścig spermy" jest spektaklem o nadziei. Im bli­żej finału, tym jest radośniej. Im bliżej poczęcia, tym radośniej. Tak bym to ujął. Przed premierą "Miss HIV" mówiłeś: "Jestem rozedrgany emocjonalnie, na każdej próbie zużywałem paczkę chusteczek, wzruszałem się. Staram się to ukrywać przed aktorami, bo chy­ba nic gorszego niż płaczący reżyser".

I pytanie do aktorów: jaki jest reży­ser na próbach i co ukrywa przed ak­torami?

Rafał Maćkowiak: Maciek teraz nie płacze na próbach, jest spokojnym czło­wiekiem, opanowanym. Życzę sobie takich reżyserów we współpracy. Nie pamiętam, żeby używał chusteczek.

Maciej, rzeczywiście płakałeś przed premierą "Miss HIV"?

Maciej Kowalewski: Zdarzało się. Tak już mam. Ale uważam, że to nawet dobrze, bo skoro działa na moje emo­cje, to być może będzie działało podob­nie na emocje widzów.

W wywiadach po każdej premierze mó­wisz o własnym wzruszeniu. Podobno kiedy czytałeś swojej byłej dziewczy­nie w McDonaldzie tekst "Ballady o Zakaczawiu", której jesteś współauto­rem, też się popłakałeś.

Maciej Kowalewski: Teraz wyjdę na płaczącego... Ja się też śmieję na pró­bach, naprawdę.

Rafał Mohr: Tak, przy "Wyścigu spermy" Maciek się śmieje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji